W ciągu ostatnich kwartałów obserwowaliśmy powolną stabilizację cen podzespołów komputerowych po pandemicznych oraz kryptowalutowych zawirowaniach (te uderzyły szczególnie w rynek kart graficznych). Niestety końcówka 2025 roku przyniosła istne trzęsienie ziemi. Ceny pamięci RAM oraz dysków SSD wystrzeliły, a prognozy największych graczy na rynku nie pozostawiają złudzeń: era taniej elektroniki dobiega końca.
Zobacz wideo To koniec serii FIFA. Wybieramy najlepsze edycje gry. Pamiętacie piłkę halową z FIFY 98? [TOPtech]
Trzykrotny wzrost cen i „brak zapasów magazynowych”
Jak wynika z wyliczeń branżowego niemieckiego serwisu ComputerBase, ceny zestawów pamięci RAM wzrosły średnio o 252 procent w okresie od września do grudnia. To nie korekta inflacyjna, ale niemal potrojenie kosztów w zaledwie kwartał. W tym samym czasie rykoszetem oberwał rynek pamięci masowej: średnia cena dysków SSD podskoczyła o blisko 42 procent.
Ceny popularnych układów pamięci na polskim rynku również rosną w zastraszającym tempie. Jeszcze na początku października zestaw Patriot Viper Venom DDR5 32 GB 6000MTs można było kupić za 369 zł, a obecnie jego najniższa cena to 1399 zł. Zestaw GOODRAM IRDM DDR5 32 GB 6000MHz trzy miesiące temu kosztował poniżej 430 zł. Dziś nie da się go znaleźć w cenie poniżej 1370 zł.

Ceny pamięci PatriotŹródło: Ceneo.pl

Ceny pamięci GOODRAMŹródło: Ceneo.pl
Samsung, jeden z największych producentów układów RAM na świecie, podniósł właśnie ceny kontraktowe pamięci DDR5 o ponad 100 procent, windując stawkę w okolice 20 dolarów za moduł. Koreański gigant argumentuje to „brakiem zapasów magazynowych”. Co gorsza, nadzieja na to, że starsza technologia pozostanie bezpieczną przystanią, okazała się płonna. Ceny kontraktowe układów DDR4 również poszybowały w górę, co oznacza, że klienci, którzy szukają oszczędności w starszych standardach, wpadną w tę samą pułapkę cenową.
Micron, jeden z głównych rywali Samsunga na rynku pamięci operacyjnej, podjął z kolei szokującą decyzję o całkowitym wygaszaniu swojej konsumenckiej marki Crucial. Cel jest jasny – pełne skupienie mocy przerobowych na układach dla sztucznej inteligencji.
Ograniczenie podaży uderza też w inne firmy. Dell oficjalnie zapowiedział podwyżki cen swoich laptopów i desktopów, a ich skala sięga nawet 30 procent. Powód? Globalny niedobór DRAM i SSD. Firma wprost doradza klientom biznesowym, by składali zamówienia natychmiast, jeśli chcą uniknąć gigantycznych kosztów w nowym roku budżetowym. Na reakcje innych producentów nie będzie trzeba długo czekać.
Najbardziej niepokojące jest jednak to, w jaki sposób producenci zamierzają radzić sobie z drożyzną w przyszłych modelach urządzeń. Zamiast postępu, czeka nas technologiczny regres, który w ekonomii nosi miano „shrinkflacji”. Z analiz firmy TrendForce wynika, że w nadchodzących latach możemy być świadkami kurczenia się specyfikacji sprzętowych. Zamiast standardowych dziś 16 GB pamięci RAM w laptopach ze średniej półki, producenci mogą wrócić do montowania 8 GB, byle tylko utrzymać cenę urządzenia na akceptowalnym poziomie. Podobny los czeka smartfony.
To ponura wizja, w której za te same pieniądze otrzymujemy sprzęt o gorszych parametrach niż rok czy dwa lata wcześniej. Jedynie najdroższe urządzenia z segmentu premium utrzymają wysokie parametry, ale ich ceny staną się zaporowe dla przeciętnego Kowalskiego.

SAMSUNG-ELEC/Fot. REUTERS/Kim Hong-ji
Dlaczego ceny pamięci rosną? „Smok AI” pożera zasoby
Skąd wzięło się to cenowe szaleństwo? Dlaczego nagle brakuje pamięci, skoro fabryki pracują pełną parą? Głównym winowajcą jest rynkowy boom na AI. To sztuczna inteligencja jest dziś „smokiem”, który pożera globalne zasoby krzemu. Giganci tacy jak Google, Microsoft, Meta czy OpenAI prowadzą technologiczną wojnę, inwestując astronomiczne kwoty w centra danych potrzebne do trenowania modeli AI. Te systemy wymagają specyficznego rodzaju pamięci – HBM (High Bandwidth Memory), która jest znacznie szybsza, ale też trudniejsza w produkcji.
Dla producentów takich jak Samsung czy SK Hynix rachunek jest prosty. Produkcja „zwykłych” kości RAM do twojego laptopa przynosi im groszowe zyski. Z kolei produkcja pamięci HBM dla systemów sztucznej inteligencji to żyła złota z gigantycznymi marżami. Decyzja biznesowa mogła być tylko jedna: linie produkcyjne są masowo przestawiane na obsługę sektora AI.
Rynek konsumencki został zepchnięty na boczny tor. Dostajemy resztki mocy produkcyjnych, o które muszą bić się dziś producenci laptopów i telefonów, licytując w górę. Wewnętrzne analizy firmy SK Hynix, które wyciekły do mediów, nie pozostawiają złudzeń – ta trudna sytuacja może potrwać nawet do 2028 roku.

EUROPE-NEBIUS/AIFot. REUTERS/Toby Melville
A może to spisek?
W cieniu narracji o „nienasyconym apetycie AI” pojawiają się jednak również głosy, które sugerują, by na sytuację spojrzeć z innej perspektywy. Interesujący komentarz w tej sprawie przedstawił Kamil Szczepański, analityk domu maklerskiego XTB. Wskazuje on, że choć czynnik AI jest bezsprzeczny i dominujący, wzrosty cen mogą mieć również drugie dno.
Niektórzy obserwujący rynek sugerują celową manipulację. Ma to związek z faktem ignorowanym przez szeroki rynek, a na który zwracałem uwagę kilkukrotnie w swoich komentarzach. Mianowicie, lokalne i 'open-source’ LLM dorównują już osiągami ich korporacyjnym odpowiednikom. Rewolucja AI nie nadejdzie w formie pożądanej przez gigantów z Kalifornii, jeśli każdy będzie mógł mieć swój własny LLM na lokalnym komputerze. Nasuwa się więc pytanie, czy nie nastąpi próba rzeczywistej i celowej destabilizacji rynku elektroniki konsumenckiej, by uzależnić możliwie jak najwięcej użytkowników od subskrypcji modeli AI.
Analityk XTB sugeruje ostrożność w ocenie sytuacji. Choć łatwo jest zrzucić winę wyłącznie na AI, warto pamiętać, że rynek DRAM jest oligopolem kontrolowanym przez trzech głównych graczy. Ograniczenie produkcji „starych” typów pamięci pod pretekstem przestawiania linii na HBM jest dla nich scenariuszem idealnym: pozwala podnieść ceny w każdym segmencie rynku jednocześnie.
Warto przy tym pamiętać, że nie ma dziś żadnych twardych dowodów na istnienie zmowy cenowej czy celowego, sztucznego wywoływania niedoborów, co byłoby działaniem nielegalnym. Jednak historia rynków surowcowych i technologicznych uczy, że producenci potrafią „zarządzać podażą” w sposób niezwykle elastyczny, gdy sprzyja temu otoczenie makroekonomiczne.
Niezależnie od tego, czy wierzymy w spisek producentów, czy w czystą grę rynkową napędzaną przez AI, wniosek dla nas jako klientów jest jeden: okres taniej elektroniki dobiega końca. Jeśli odkładaliście zakup nowego komputera, rozbudowę pamięci RAM czy wymianę dysku na większy, czekając na „lepsze czasy”, to ta strategia może okazać się zgubna. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w najbliższych latach za cyfrowy komfort przyjdzie nam płacić stawkę premium.