Nadeszła pora na kolejny cykliczny event od Sony. Nie był on może najbardziej zatłoczony w historii, ale trzeba przyznać, że pojawiło się kilka naprawdę mocnych propozycji – szczególnie na początku i na końcu. Studio Housemarque dało kilka lat temu popis z Returnalem, niekonwencjonalnym shooterem TPP z m.in. roguelike’owymi mechanikami i samotną astronautką na niegościnnej planecie. Wydaje się, że nadchodzący Saros może pójść podobnym śladem.
W trakcie State of Play Saros dostał pierwszy gameplay, dowiedzieliśmy się także, że premiera odbędzie się 20 marca 2026 roku.
Fińscy deweloperzy odnieśli na tyle duży sukces z Returnalem, że już w 2023 roku doszło także do głośnej premiery pecetowej. Saros, ich kolejny projekt, także startowo pojawi się jedynie na konsole PlayStation 5, ale być może w jakiejś przyszłości zawita również na komputery osobiste. Stanowił on pozycję startową na najnowszym State of Play – i było to naprawdę mocne uderzenie. Tak jak można było się spodziewać, krajobrazy urzekają, tak samo jak zaprezentowane starcia. Wygląda na to, że Housemarque podążać będzie tropem znanej już dobrze formuły – czyli walka na wiecznie zmieniającej się, mało gościnnej planecie.
Tym razem wcielimy się w niejakiego Arjuna Devraja, który przybył na rzeczoną planetę w celu odnalezienia pewnej osoby. Kto choć trochę pograł w Returnala, podstawy rozgrywki już zna – choć już teraz widać pewne wariacje tamtych mechanik. Pojawia się przykładowo specjalne pole mocy, które absorbuje pociski wroga, pozwalając na potężny strzał na bazie zmagazynowanej energii. Z czasem gromadzimy także nowe informacje o planecie Carcosa. Ważną mechaniką do odkrycia jest Second Chance, dająca możliwość powstania po utracie wszystkich punktów życia, by uderzyć we wroga z większą siłą. Specjalny kombinezon Arjuna pozwala naturalnie na wykonywanie szybkich uników czy wyższych skoków – ale to już znamy z ich poprzedniej gry. Wielkich innowacji raczej nie ma się więc co spodziewać, ale całkiem intrygującej ewolucji formuły dla osób ceniących wymagające, kreatywne potyczki – jak najbardziej.
Źródło: State of Play