Po niezłym otwarciu sezonu w Lillehammer, środowisko polskich skoków narciarskich wyczekiwało poprawy pewnych detali i odrodzenia Biało-Czerwonych po kilku słabszych latach. Niestety w tym wypadku ziściło się porzekadło „miłe złego początki”.
Po niezłej dyspozycji Kamila Stocha nie ma śladu, jakiekolwiek postępy poczynił jedynie Piotr Żyła, a na miarę potencjału prezentuje się wyłącznie Kacper Tomasiak.
ZOBACZ WIDEO: Oto jakie zdanie o trenerze polskich skoczków mają kibice
– Prezentujemy się słabo, podsumowując całokształt, należy tylko wyciąć z analizy Kacpra Tomasiaka, bo on do niej nie pasuje. Do młodego zawodnika nie możemy mieć żadnych pretensji. Spisuje się bardzo dobrze, nie rozczarowuje, a do pojedynczych nieudanych prób ma pełne prawo, które są charakterystyczne dla młodego wieku zawodnika. Resztą czuję się zawiedziony – mówi WP SportoweFakty Rafał Kot, członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego.
Na sytuację Stocha patrzy się z trudem
Stoch w czterech pierwszych konkursach zajmował miejsca w okolicach czołowej piętnastki zawodów. W Ruce jednak nadszedł kryzys, którego nie pokonał do dziś.
– To przykre dla zawodnika tego kalibru, widać, że mu zależy, ale w aktualnej dyspozycji się męczy. To ostatni rok. Chciał się godnie pożegnać z każdą skocznią, ale zajmowane przez Kamila miejsca na pewno nie dają mu satysfakcji. Wciąż mam nadzieję, że się poprawi, ale sytuacja nie należy do prostych. Kryzys trwa kilka lat. Wierzymy w Kamila, ale patrzy się z trudem na tę całą otoczkę, że mu nie idzie i to przeżywa – przyznaje Kot.
Jeszcze gorzej spisuje się Dawid Kubacki, który nierzadko ma problem z awansem do drugich serii poszczególnych konkursów. Ta sztuka nie udała mu się w trzech z nich. W Wiśle nie przebrnął przez kwalifikacje.
– Turniej Czterech Skoczni zbliża się wielkimi krokami. Tak wymagające wyzwanie może dobić zawodników będących w słabej dyspozycji. Do nich zaliczają się niestety Dawid i Kamil. Te zmagania nie dają pola do poprawy wyników, bardziej obnażają słabości. Zajmując niskie lokaty szybko rywalizuje się z wymagającymi przeciwnikami w systemie parowym. To nie jest turniej dla skoczków, którzy borykają się z problemami – obawia się Kot.
Trzeba zrobić krok w tył, żeby wykonać dwa do przodu?
W rozmowie z WP SportoweFakty Józef Jarząbek, były trener Kubackiego, doradzał swojemu dawnemu podopiecznemu treningi indywidualne (więcej -> TUTAJ). Co na ten temat sądzi członek zarządu PZN?
– Nie chcę nic sugerować trenerowi, bo on ma swoją koncepcję, najlepiej zna sytuację i odpowiada za wynik końcowy. Moja prywatna opinia jest natomiast taka, że będąc pogrążonym w kryzysie, nie ma sensu jechać na Turniej Czterech Skoczni. Chyba lepiej, żeby niektórzy polscy skoczkowie poćwiczyli indywidualnie i przygotowali się na Zakopane – przyznaje nasz rozmówca.
Nie ma powtarzalności
Jarząbek mówił również, że nawet jeśli zawodnicy szykują formę na igrzyska olimpijskie, potrzebują występów, które dają im wiarę w sukces.
W innym wypadku stres się nawarstwia. – Wówczas szalenie trudno o zadowalający końcowy wynik. Tymczasem po TCS Puchar Świata przenosi się do Zakopanego, gdzie presja i parcie na dobry rezultat u siebie też są ogromne. Wkrótce później igrzyska we Włoszech. Powołania na dziś nie może być pewny nikt oprócz Kacpra Tomasiaka – podkreśla działacz.
– Brakuje nam przede wszystkim powtarzalności, poza Kacprem, a jak jej nie ma, to nie ma niczego. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, ale robimy błędy techniczne. Czołówka lata agresywnie, szybciej, lepiej zachowuje się na progu. W tym elemencie także Tomasiak ma pole do poprawy, a wtedy będzie pięknie. Najgorsze jest to, że skaczemy wiele metrów bliżej od czołówki i tracimy w ostatecznym rozrachunku do niej multum punktów. Nie jest dobrze – podsumowuje Rafał Kot.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty