Policjant w czasie wolnym od służby – jak twierdzi jego partnerka – pijany, przy niej i przy dziecku przeładowuje broń, żegna się z domownikami i wychodzi. Wcześniej rysuje w notatniku szubienicę.
– Wszedł do domu, poszedł na górę. Z sejfu wyciągnął broń, przeładował ją. Zszedł na dół. I w tym momencie nie wiedziałam, jak się zachować, bo po prostu się bałam, że to jest skierowane w moją stronę – relacjonuje pani Małgorzata.
Przerażona kobieta dzwoni do jego przełożonego. Ten przyjeżdża na miejsce. Nagrania, którymi dysponujemy, rodzą pytania czy mieliśmy do czynienia z koleżeńską wizytą czy profesjonalnie przeprowadzoną czynnością służbową. Mimo wyraźnych próśb kobiety policjant nie zbadał podwładnego alkomatem.
– Wyjaśnił mi, że zrobił to, co zrobił. Był się przewietrzyć, wrócił, wszystko gra. Ty mi oświadczyłaś to, co oświadczyłaś. Jeżeliby sytuacja się powtórzyła lub byś czuła, że dzieje się coś niedobrego: dzwonić – mówi na nagraniu interweniujący funkcjonariusz.
Mimo to kobieta nalega na badanie. Twierdzi, że jest do tego podstawa, ponieważ partner w tym stanie prowadził przed chwilą ciągnik. Prośby te zostają zlekceważone, a okoliczności przybierają nieoczekiwany obrót. W trakcie czynności kontrolowany policjant sięga po butelkę wódki i pociąga solidny łyk prosto z butelki.
Gdy na podstawie nagrań relacjonujemy rzecznikowi Komendy Powiatowej Policji w Kole przebieg czynności, słyszymy w odpowiedzi:
– Podczas tej interwencji był sprawdzony stan trzeźwości tego funkcjonariusza analizatorem wydechu i ten funkcjonariusz, wobec którego została podjęta ta interwencja, w jej trakcie był trzeźwy – mówi asp. sztab. Daniel Boła.
Druga historia dotyczy pijanego policjanta, który spowodował kolizję drogową. W obecności świadków zdarzenia miał wymachiwać legitymacją służbową i twierdzić, że nikt mu nic nie zrobi, bo jest funkcjonariuszem. Komenda w Kole zadeklarowała, że natychmiast go zwolni, jednak ostatecznie pozwolono mu odejść na własną prośbę. Dlaczego? W tej formule – gdy wyrok ulegnie zatarciu – funkcjonariusz mógłby bez przeszkód wrócić do czynnej służby. Czy fakt, że nie został zwolniony dyscyplinarnie, ma związek z tym, iż ciocią owego funkcjonariusza jest zastępczyni komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu, odpowiedzialna za nadzór nad komendą w Kole? Ten sam funkcjonariusz miał uczestniczyć w sprzedaży kokainy przez innego policjanta z kolskiej komendy. Początkowo został zawieszony. Później postępowanie wobec niego umorzono.
Życie dopisuje jednak kolejne rozdziały historii komendy w Kole, która dzieje się na naszych oczach. W trakcie przygotowywania materiału doszło do wizyty prokuratora z Prokuratury Rejonowej w Kole u komendanta niechlubnej jednostki. Z informacji, do których nasza redakcja dotarła jako pierwsza, wynika, że podczas „spotkania świątecznego” mężczyźni wczesnym popołudniem spożywali alkohol, po czym wsiedli do samochodów i rozjechali się w swoje strony. Po imprezie prokurator spowodował kolizję. Miał niemal dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu oraz – jak relacjonują media – złamał ustnik alkomatu podczas badania.
O tym, co dzieje się w powiecie kolskim, jak to możliwe, że mamy tam do czynienia z natężeniem patologii w tak dużej skali i wreszcie o tym, czy ktokolwiek sprawuje realny nadzór nad tą jednostką policji, Przemysław Talkowski porozmawia z zaproszonymi do studia gośćmi. Reportaż Leszka Dawidowicza.