Parę dni temu portal boxingzone.org poinformował o zatrzymaniu Andrzeja Wawrzyka. Polski pięściarz trafił do aresztu w Sarasota County na Florydzie. Postawione mu zarzuty obejmują kradzież sklepową, posiadanie narzędzi do omijania zabezpieczeń i opór stawiany funkcjonariuszom (więcej tutaj).

Portal WP SportoweFakty poprosił o komentarz do tej sprawy Andrzeja Wasilewskiego. Słynny promotor bokserski współpracował swego czasu z Wawrzykiem.

ZOBACZ WIDEO: Dyrektor KSW wprost o bolesnej porażce Różalskiego. „Taki jest ten sport”

– Fatalna sprawa. Szczerze mówiąc, nie mam dużo większej wiedzy niż medialne informacje. Natomiast wiem, że Andrzej od kilku lat, od kiedy żeśmy się rozstali, miał takie przeboje w życiu prywatnym. I one jakoś tak rozpoczęły serię, która zakończyła się tak, jak się zakończyła. Zdaje się, że on już z Polski też wyjechał z jakimiś problemami finansowymi, biznesowymi. A to, co się wydarzyło w Stanach, to podobno drugi albo trzeci raz. To jest dla mnie jakaś abstrakcja – wyznał w rozmowie z nami Wasilewski.

Kariera naszego pięściarza jest pełna wzlotów i upadków. Jego byłego promotora zapytaliśmy o to, jakim człowiek jest Andrzej Wawrzyk.

– Ja widzę dwóch Andrzejów Wawrzyków. Pamiętam Andrzeja Wawrzyka, który jak u nas boksował, to – jak na młodego człowieka i pięściarza – wyjątkowo wyróżniał się odpowiedzialnością. To był facet, który jeździł Skodą Octavią, wielki prawie dwumetrowy chłop. Wszyscy jego koledzy, początkujący bokserzy, musieli mieć jakieś „beemki”, stare trupy, które musieli ciągle naprawiać. On zawsze mówił, że ma rodzinę na utrzymaniu i samochód musi być duży, ale za rozsądną cenę – odpowiedział Wasilewski.

– Wszystkie pieniądze inwestował w firmę i on tę firmę otworzył. No i wydawało się, że on jest akurat z tych, którzy mocno myślą o przyszłości. Ta cała historia zrobiła zakręt w niewiarygodny sposób – dodał słynny promotor.

Swego czasu Wawrzyk był pretendentem do pasa WBA Regular wagi ciężkiej. Do walki z Deontayem Wilderem nie doszło jednak z powodu dopingowej wpadki Polaka. Po kilku latach nasz pięściarz powrócił na zawodowy ring, ale trudno mu będzie odbudować karierę. W tym roku znokautował go w Newark Damian Knyba.

– Andrzej ma dziś 38 lat. Już od wielu lat jest poza głównym nurtem bokserskim, więc nie ma takiej możliwości, żeby Andrzej jeszcze coś konkretnego zrobił. Natomiast ma świetny rekord [34-5 – przyp. red] i jeżeli będzie dostępny, to oferty na jakieś walki dostanie, ale żadnej większej już nie wygra. To jest okrutne, ale jego czas w większym sporcie się skończył. Kilka lat temu tak naprawdę – stwierdził Wasilewski.