Diablo IV: Lord of Hatred będzie mieć sporo nowości, ale jedna szczególnie mnie podekscytowała. Chodzi o klasę postaci – Paladyna!

Gdy tuż przed galą The Game Awards 2025 na pustyni Mojave pojawiła się tajemnicza, mroczna rzeźba, wielu graczy zaczęło spekulować, że to zapowiedź nowego dodatku do Diablo IV. Dziś wiemy już, że sprawa była nieco bardziej złożona. Statua ostatecznie okazała się nawiązaniem do serii Divinity, ale fani Sanktuarium również nie mają powodów do rozczarowania. Blizzard oficjalnie zapowiedział kolejne rozszerzenie do Diablo 4, zatytułowane Lord of Hatred. Co więcej, deweloper zdecydował się na dość nieoczywisty model dystrybucji, udostępniając fragment nowej zawartości jeszcze przed premierą dodatku.

Diablo IV: Lord of Hatred zadebiutuje 28 kwietnia 2026 roku i zaoferuje pakiet nowości, jak na pełnoprawne rozszerzenie przystało. Gracze otrzymają nowy wątek fabularny, w którym kluczową rolę odegra potężny Mefisto, a także zupełnie nową lokację — wyspy Skovos. Nie zabraknie również dwóch nowych klas postaci. Co istotne, z jedną z nich, a mianowicie Paladynem, można zapoznać się już teraz — pod warunkiem zakupu dodatku w przedsprzedaży.

Paladyni po raz pierwszy pojawili się w Diablo II z 2000 roku i bardzo szybko wpisali się w mroczny klimat Sanktuarium. Trudno bowiem o archetyp lepiej przystosowany do walki z piekielnymi siłami niż wojownik uzbrojony w miecz i potężną tarczę, który dodatkowo włada magią światłości i potrafi wzmacniać swoich sojuszników. W Diablo III Paladynów zabrakło, jednak ich duchowymi następcami zostali Krzyżowcy — również łączący zamiłowanie do ciężkich pancerzy z szerokim wachlarzem umiejętności ofensywnych i defensywnych.

W przypadku Diablo 4 sytuacja wyglądała jednak inaczej. Ani w dniu premiery, ani w pierwszym rozszerzeniu — Vessel of Hatred — gracze nie otrzymali klasy wpisującej się w archetyp „rycerza światłości”. Blizzard postanowił nadrobić tę lukę dopiero teraz, wraz ze startem zamówień przedpremierowych na Lord of Hatred. Po spędzeniu z nową klasą kilkunastu godzin mogę powiedzieć jedno: jestem bardzo dobrej myśli. Paladyni z jednej strony przywołują nostalgię i przypominają starego, dobrze znanego bohatera, z drugiej zaś oferują zestaw nowych umiejętności, dzięki którym rozgrywka pozostaje świeża i angażująca.

Rozpoczynając zabawę, postawiłem na dobrze mi znany (jeszcze z czasów Diablo 2) build „Hammerdina”, skupiający się na wykorzystaniu magicznych młotów krążących wokół bohatera. Początkowo sądziłem, że posłuży mi on jedynie na start, jednak okazał się na tyle potężny i uniwersalny, że (po małych modyfikacjach) został ze mną na dłużej. Bez najmniejszego problemu awansowałem na 60. poziom doświadczenia, stopniowo zwiększając poziom trudności i przechodząc na Udrękę.

Unikalną klasową mechaniką Paladyna są Przysięgi, będące subklasami specjalizującymi się w różnych aspektach rozgrywki. Zelota skupia się na szybkich, bezlitosnych atakach, Moloch stawia na obronę, Sędzia nakłada na wrogów niszczycielski Osąd, a Adept regularnie przemienia Paladyna w formę świetlistego Arbitra, który atakuje pobliskich przeciwników anielskimi skrzydłami.

Paradoksalnie największą wadą Paladyna jest fakt, że… w zasadzie nie ma on żadnych poważniejszych słabości. Posiada ogromną wytrzymałość, zadaje wysokie obrażenia, a przy tym jego aury stanowią cenne wzmocnienie dla pozostałych członków drużyny. I choć mogłoby się wydawać, że pełen zestaw zbroi płytowej oraz kolosalna tarcza nie sprzyjają mobilności, również pod tym względem trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Umiejętności takie jak Błogosławiony Młot czy forma Arbitra pozwalają Paladynowi zadawać duże obrażenia bez przerywania ruchu nawet na moment, Mobilizacja nie tylko odnawia Wiarę, ale także zapewnia bonus do szybkości poruszania się, natomiast Spadająca Gwiazda umożliwia szybkie przeskakiwanie pomiędzy grupami wrogów przy dość krótkim czasie odnowienia.

Najlepszym dowodem na niezwykłą siłę nowej klasy są tablice wyników Dołów, gdzie absolutną czołówkę stanowią wyłącznie Paladyni, a osiągane przez nich rezultaty wyraźnie przewyższają wyniki innych klas. Nietrudno wyobrazić sobie, że umieszczenie tak potężnej klasy za paywallem — i to w sytuacji, gdy gracze muszą kupić rozszerzenie „w ciemno” — przez część społeczności może zostać odebrane jako zabieg ocierający się o pay to win.

Oczywiście należy założyć, że do kwietniowej premiery Lord of Hatred wiele może się jeszcze zmienić. Możliwe, że Blizzard zdecyduje się na dalsze poprawki balansu, mające na celu zbliżenie Paladyna do starszych klas. Na razie zamierzam jednak korzystać z tej potęgi — tym bardziej że jego wcześniejszy debiut okazał się dla mnie doskonałą okazją do powrotu do gry po dłuższej przerwie.