„Rezydentki? Pacjentki? Więźniarki? Założyciele instytucji na wyspie Sprogø nazywali je dziewczętami lub klientkami. Dziewczęta ze Sprogø. Robili to celowo, by podkreślić, że mieszkanki wyspy nie są wystarczająco dojrzałe i samodzielne, by nazywać ja kobietami” – czytamy w książce Agaty Komosy-Styczeń „Wyspa niechcianych kobiet” ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.
„Kultura WPełni”. Jacek Borcuch: po „Długu” żyłem w strachu
Większość Polaków, którzy mieli przyjemność spędzić trochę czasu w Danii postrzega ten kraj jako miejsce oferujące bardzo dobrą jakość życia, opartą m.in. na silnym systemie socjalnym finansowaną z wysokich podatków. Wysokie są także koszty życia (z naszego punktu widzenia), ale rekompensują je bardzo dobre zarobki. Dania, przynajmniej do niedawna, kusiła dobrobytem, spokojną i bezpieczną egzystencją oraz równowagę między pracą a życiem prywatnym.
Nowy przebój Netfliksa. Tak dobrego filmu dawno tam nie było
Wydaje się, że projekt, którego celem było zbudowania państwa dobrobytu, został zakończony sukcesem. W Danii wszystko wydaje się być takie uporządkowane i dobrze przemyślane. Jednak pojawiają się też opinie, że w codziennym życiu Duńczykom brakuje spontaniczności, odrobiny chaosu, a kraj sprawia wrażenie państwa policyjnego. Tyle że stróżami prawa są wszyscy jego obywatele.
„Ogromna wartość, jaką dla Duńczyków stanowiła wspólnota, wyewoluowała w nieformalny system kontroli społecznej. (….) Nie oszukasz, nie ukradniesz, bo będziesz się bał, że zostaniesz odtrącony” – czytamy w reportażu Komosy-Styczeń.
Agata Komosa-Styczeń: „Wyspa niechcianych kobiet” © materiały prasowe
Jednym z pomysłów na drodze do stworzenia idealnego państwa było niesienie pomocy osobom ubogim i słabym – fizycznie, intelektualnie lub moralnie, aby mogły stać się produktywnymi członkami społeczeństwa. A co z osobami, u których z różnych powodów proces ten zachodzi bardzo powoli lub jest niedostrzegalny. I tu zrodził się pomysł, aby je odizolować, by nie wywierały zgubnego wpływu na resztę.
Tak powstał (nie)słynny ośrodek na wyspie Sprogø, w którym umieszczano „kłopotliwe” dla państwa duńskiego kobiety. Nie jest to historia z odległej przeszłości. Na wieloletnią banicję na malutkiej wyspie skazywano kobiety w latach 1923-1961.
Miała nieposkromiony apetyt erotyczny. Słyszał o niej każdy Polak
Ośrodek na wyspie Sprogø był częścią systemu duńskiej opieki społecznej, która od końca XIX wieku bardzo mocno się rozbudowała za sprawą lekarza Christiana Kellera. Chcąc zapewnić lepsze bytowanie kobietom z marginesu uznano, że godne życie łatwiej zapewnić im będzie poza społeczeństwem. Tyle że oprócz osób z wszelkimi trudnościami rozwojowymi, na Sprogø trafiały także osoby, które zostały uznane za niepożądane dla społeczeństwa lub niechciane w rodzinach.
„Były to między innymi kobiety, które mogłyby w jakiś sposób wpłynąć negatywnie na innych członków społeczeństwa przez swoje niecne zachowanie. Były to na przykład pracownice seksualne, tak zwane ‘pracownice portowe’, tak to się wówczas nazywało. Bardzo wiele kobiet, które zarabiały głodowe stawki jako pokojówki, chodziły po portach i szukały możliwości dodatkowego zarobku albo chociażby tego, że ktoś im postawi obiad” – zauważa autorka „Wyspy niechcianych kobiet”.
Widok poraża i łamie serce. Tak dziś wygląda spuścizna Violetty Villas
I tak, przez blisko 40 lat na wyspie Sprogø umieszczano kobiety, które w ośrodku miały zapewnioną opiekę lekarską, dostęp do radia, filmów. Jednak, jeśli tak zdecydowała dyrekcja były na przykład sterylizowane, gdyż uważano, że rozwiązłość czy nadmierna aktywność seksualna jest chorobą, a większość „dziewcząt” nie wróciła do normalnego życia. W swojej książce Agata Komosa-Styczeń próbuje odpowiedzieć na pytanie: czy Sprogø było miejscem opresji i poniżenia, czy też postępowym jak na swoje czasy projektem?