Plakat 5. sezonu Stranger Things

fot. Netflix

Od dwóch dni fani mogą oglądać drugą część finałowego sezonu serialu Stranger Things, stworzonego przez braci Duffer dla amerykańskiej platformy streamingowej Netflix. Prace nad produkcją trwały trzy lata. Tyle widzowie musieli czekać na powrót do Hawkins. Oczekiwania były i nadal są ogromne. Twórcy starają się, jak mogą, aby większość wątków została domknięta, a każda z postaci otrzymała odpowiednią ekspozycję i możliwość pożegnania się z widzami. Dlatego odcinki trwają teraz ponad godzinę. Wszystko po to, by każdy był zadowolony.

W natłoku tak dużej liczby spraw okazało się jednak, że w produkcji prześlizgnął się na tyle widoczny błąd, że udało się go dostrzec. W siódmym odcinku, w scenie, w której Holly oswobadza się z sideł Vecny, widać na jej ciele termiczną bieliznę z charakterystycznym białym logo firmy Under Armour na rękawach. Oczywiście można by uznać to za product placement, gdyby nie fakt, że marka powstała dopiero w 1996 roku, a akcja serialu rozgrywa się w 1987. Wynika z tego, że jest to ewidentny błąd, którego nikt nie wyłapał na etapie postprodukcji. Cóż — zdarza się nawet najlepszym.

Jak widać, jest to swoista klątwa finałowych sezonów kultowych seriali. Podobnie było z Grą o tron, gdzie w ostatnim sezonie ekipa przeoczyła kubek kawy sieci Starbucks, z którego pomiędzy ujęciami piła Emilia Clarke.

Finał serialu Stranger Things będzie miał swoją premierę na platformie Netfix już 1 stycznia 2026.