Jedynie Bartosz Zmarzlik był w stanie nawiązywać równorzędną walkę z zawodnikami Piotra Barona. Sam indywidualny mistrz świata to jednak za mało, by można było myśleć o sensownym wyniku na Motoarenie. Rozgoryczenia i smutku nie kryje były zawodnik i trener Motoru, Jerzy Głogowski.

– Ten wynik to katastrofa. Dużo punktów zostało potracone. Do tego doszła kontuzja Wiktora Przyjemskiego. Anioły mają znakomitą sytuację przed rewanżem. Moim zdaniem jest to nie do odrobienia. Toruń nie awansował do finału przypadkowo i pokazał swoją moc – komentuje.

ZOBACZ WIDEO: „Nie dam sobie tego wmówić”. Stanowcza reakcja Zmarzlika

Głogowski jest bardzo zdziwiony tym, że Motor nie był w stanie walczyć jak równy z równym. Aktualny mistrz kraju pojechał jeszcze gorsze zawody niż w fazie zasadniczej. Przed spotkaniem lublinianie szukali swoich szans na innym obiekcie, ale i to nie zdało egzaminu.

– Patrzę na to, jakie zaangażowanie i chęć walki była u zawodników. Momentami miałem wrażenie, że tego brakowało. Nie było pomysłu na jazdę po tym torze. Chłopcy byli pogubieni. Nie wiem, czy było wystarczająco dobre przygotowanie sprzętowe. Wiadomo na jakim torze jeździ ekipa toruńska i jest on zgoła odmienny od lubelskiego. Zespół przygotowywał się w Łodzi, ale jak widać niczego to nie wniosło – stwierdza były żużlowiec.

Wysoka forma gospodarzy, brak punktów ze strony Jacka Holdera, Fredrika Lindgrena czy Mateusza Cierniaka, a może jeszcze coś innego? Gdzie jeszcze leżała przyczyna tak wysokiej porażki?

– Torunianie pokazali właściwie pełnię swoich możliwości. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Motor miał gorszych juniorów. To co było główną bronią drużyny, to właśnie okazało się jego słabością. Przyjemski właściwie nie był w stanie jechać. Bańbor popełnił dużo błędów na dystansie w biegu z Kawczyńskim i Kvechem. Mikołaj Duchiński jest takim cichym bohaterem ekipy toruńskiej. Przywiózł bardzo istotne punkty – analizuje Głogowski.

Bartosz Zmarzlik i Dominik Kubera zgromadzili razem 23 punkty na 36 zdobytych w Toruniu. Widać było brak wsparcia ze strony Cierniaka oraz obcokrajowców Motoru, którzy nie pojechali jak na zawodników Grand Prix przystało.

– Dominik Kubera miał słaby początek, a później robił co mógł. Dorobek Cierniaka można było zakładać w ciemno, ale obcokrajowcy kompletnie zawiedli. Holder wychował się na tym torze, nie powinien był mieć problemu by zrobić 8-9 punktów. Lindgren też odnajduje się na technicznych torach, a to zawodnik stworzony do walki na dystansie. W ogóle nie było widać ich potencjału i możliwości – stwierdza były żużlowiec Motoru.

W 2018 roku lublinianie mimo 14-punktowej porażki w pierwszym meczu, wygrali dwumecz z ROW-em Rybnik i znaleźli się w PGE Ekstralidze. Udało się też odbić złoty medal w 2022 roku Stali Gorzów, choć przewaga po pierwszym meczu była znacząca (12 punktów). Czy Motor Lublin ma jakiekolwiek szanse by dokonać niemożliwego?

– 18 punktów to jest za dużo. Przy 14-16 byłaby jeszcze nadzieja. Teraz odrobienie strat należy traktować w kategoriach cudu. Wiem, że drużyna odrabiała podobne straty. Jest tylko jeden warunek. Absolutna perfekcja. Motor musiałby wygrać większość biegów, nie popełniać żadnych błędów, wychodzić idealnie ze startów i mieć dużo szczęścia. Trzeba wykorzystać własny tor, który jest olbrzymim atutem gospodarzy – kończy Głogowski.

Rewanżowy mecz Motoru z PRES Toruń odbędzie się w najbliższą niedzielę o godz. 19:30. Relację na żywo można śledzić na WP SportoweFakty.