Pierwotnie rozmowy z górnikami z kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach miały odbyć się 7 stycznia. Miłosz Motyka zaprosił jednak protestujących w poniedziałek na godz. 11:00 do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. W związku z tym górnicza „Solidarność” przeniosła na inny dzień planowaną pikietę w Czechowicach-Dziedzicach – podaje Informacyjna Agencja Radiowa. Górnicy podkreślają, że spotkanie z ministrem energii nie zakończy protestu pod ziemią. 

Miłosz Motyka: Państwo nie może przejmować odpowiedzialności za decyzje właściciela

Na dole w kopalni Silesia przebywa około 20 osób, kilka uczestniczy w akcji na powierzchni. Miłosz Motyka na portalu X napisał, że spotka się z „przedstawicielami PG Silesia, należącej do prywatnej firmy, która przez lata funkcjonowała rynkowo i generowała zyski”. Przypomniał też, że „jednocześnie spółka otrzymała miliony złotych pomocy publicznej”. „Państwo nie może dziś przejmować odpowiedzialności za decyzje właściciela, który korzystał z publicznego wsparcia, a teraz konsekwencje miałyby spaść na wszystkich podatników” – podkreślił minister energii. 

Zobacz wideo Minister energii krytykuje Karola Nawrockiego. „Wybrał polityczne gierki”

„Rozmawiam z pracownikami, nie z partyjnymi rzecznikami”

„Nie będę uczestniczył w spotkaniach wykorzystywanych do bieżącej gry politycznej. Rozmawiam z pracownikami, nie z partyjnymi rzecznikami” – dodał Miłosz Motyka i podkreślił, że rozmowa będzie „o konkretach, nie o hasłach„. 

W zakładzie trwa protest przeciwko zwolnieniom i groźbie likwidacji. Górnicy z największej prywatnej kopalni w Polsce chcą tego samego, co górnicy z państwowych kopalni – liczą na gwarancje bezpieczeństwa pracy w przyszłości lub wsparcie osłonowe. Właścicielem PG Silesia jest Grupa Bumech. – Protestujący są zdeterminowani – mówił przed świętami mówił Tomasz Szpyrka, przewodniczący związku zawodowego Kadra przy PG Silesia. Dodał, że górnicy są „zawiedzeni postawą państwa i pracodawcy”. 

Co dalej z PG Silesia?

Wśród powodów protestu wymieniono m.in. brak objęcia kopalni nowelizacją ustawy górniczej – co oznacza brak osłon, które ma wprowadzić nowelizacja ustawy – oraz niewypłacenie pełnej Barbórki. „To blokada formalna, nie decyzja rządu” – wyjaśniał minister energii. 4 grudnia Sejm przyjął rządowy projekt nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa kamiennego. Ma on między innymi umożliwić objęcie świadczeniami osłonowymi odchodzących z pracy górników. 

Miłosz Motyka napisał w mediach społecznościowych, że spółka jest obecnie w postępowaniu sanacyjnym, a prawo nie pozwala w takiej sytuacji na udzielanie pomocy publicznej firmom z sektora górnictwa. Szef resortu energii dodał, że analizowane są możliwe formy wsparcia dla pracowników zakładu – złożono już wniosek o umorzenie postępowania sanacyjnego, a po jego rozpatrzeniu można będzie przejść do kolejnych kroków.

„Większość polskich kopalń to bezdenne studnie”

„W polskim górnictwie węglowym będzie już tylko gorzej. Zaklęcia o tym, że śpimy na węglu albo że odrzucimy Zielony Ład i będzie git po prostu już nie działają. Większość polskich kopalń to bezdenne studnie do dosypywania pieniędzy” – komentuje na X Jakub Wiech z portalu Energetyka24. Jego zdaniem jest jest tylko jedno wyjście: „wyciągnąć nad wodę te zakłady, które jakkolwiek da się uratować, zadbajmy o węgiel koksowy, a reszta w cywilizowany sposób musi zostać zamknięta”. 

Ekspert porównał m.in. sytuację w kopalniach Silesia i Bogdanka. Według niego „obie są ofiarami bezsensownego pakowania potężnych pieniędzy w nierentowne państwowe zakłady wydobywcze, które mogą bez przeszkód wydobywać węgiel ze stratą kilkuset złotych na tonie”. Jakub Wiech podkreśla także, iż „Silesia (prywatna) i Bogdanka (niekorzystająca ze wsparcia) muszą sobie radzić i z zewnętrzną, i z wewnętrzną konkurencją”. „Silesia właśnie przestaje sobie radzić. Bogdanka broni się innym złożem i nowoczesnym wydobyciem” – dodał Jakub Wiech.