-
Rodzice, trenerzy i działacze z Podhala alarmują o fatalnych warunkach do treningów skoczków narciarskich, przez co młodzi adepci tej dyscypliny nie mają gdzie rozwijać talentów.
-
Mimo nowoczesnych obiektów w Zakopanem i Szczyrku, skocznie często są nieprzygotowane lub nieodśnieżone, a rodzice muszą wydawać ogromne sumy na zagraniczne treningi.
-
Brakuje jasnego schematu przygotowania skoczni do sezonu, Polska pozostaje daleko w tyle za innymi krajami, co budzi frustrację i niepokój środowiska sportowego.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Okazuje się, że przed wybuchem małyszomanii w 2001 roku było w naszym kraju więcej czynnych obiektów niż obecnie.
Michał Chmielewski, obecnie dziennikarz TVP Sport, od wielu lat zajmuje się problemem skoczni narciarskich w Polsce. Niedawno wyliczył, że w naszym kraju obecnie działa 25 obiektów do szkolenia skoczków. A tylko w małej Słowenii jest ich aż 150. Mamy tylko cztery skocznie duże i normalne, a dwie kolejne są na Dolnym Śląsku – w Karpaczu i Lubawce. Tyle że popadają w ruinę.
„Wydarzenia”: Nastolatkowie zbudowali skocznię narciarskąPolsat News
Rodzice, trenerzy i działacze na Podhalu mają dość. Młodzież nie ma gdzie trenować
Przez wiele lat toczyła się batalia o to, by wyremontować kompleks Średniej Krokwi, bo obiekt groził zawaleniem. Kiedy powstały nowoczesne skocznie, to okazuje się, że nawet pod koniec roku naśnieżanie ich, by można było na nich trenować, jest niemożliwe. Nie pomogły nawet zaskakujące opady śniegu pod koniec listopada, kiedy spadło blisko pół metra śniegu.
Z tego powodu na Podhalu wrze. Rodzice, działacze i trenerzy szukają ratunku, bo w Polsce jest wielka presja związana ze skokami narciarskimi. Wszyscy chcemy, żeby rodziły się kolejne talenty. Pytanie tylko gdzie, skoro mamy obiekty, na których jednak nie ma śniegu. Czy, trenując przez dwa miesiące w roku na śniegu, możemy stać się potęgą?
Jeden z rodziców zadzwonił do mnie i pokazał rachunki na blisko 10 tysięcy złotych. Tyle musiał wyłożyć środków, by jego syn mógł potrenować w Eisenerz, podczas gdy nowoczesne skocznie ma na wyciągnięcie ręki. Tyle że bez śniegu, choć to ośrodek przygotowań olimpijskich. Mowa o COS w Zakopanem.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia kolejny z rodziców wysłał mi zdjęcia uszkodzonego igelitu na Średniej Krokwi w Zakopanem. Ściągano tam śnieg ciężkim sprzętem.
– Młodzi zawodnicy są wkurzeni, a rodzice wk……i. Ta sytuacja jest nienormalna – mówił jeden z rodziców.
Warunki do przygotowania skoczni dla młodzieży w Zakopanem były idealne. Interweniowaliśmy, żeby wcześniej założyć siatki. Nie pomogło. Sypnęło śniegiem i trzeba było skocznie odśnieżać. Przecież to wszystko jest postawione na głowie
– Czy nikt tego nie widzi, co tam się dzieje? – pytał kolejny z rodziców, który jest wściekły na to, co wyprawia się w Zakopanem.
Szczyrk był gotowy do skakania przez kilka dni
Po ubiegłorocznych problemach, kiedy w Polsce do początku grudnia nie działała żadna skocznia, po rozum do głowy poszli w Szczyrku. Przygotowali siatki na skoczniach za wyjątkiem K-70. Tę zostawili po to, by młodzież mogła skakać na igelicie. Kiedy pod koniec listopada spadł śnieg, to w COS w Szczyrku można było skakać. Dopóki nie przyszły wysokie temperatury i śnieg nie spłynął.
Okazuje się, że w Szczyrku przetarg na rozłożenie siatek wygrał Śląsko-Beskidzki Związek Narciarski, co znacznie ułatwiło sprawę. Ludzie, którzy na co dzień działają na skoczni, zajęli się tematem. W Zakopanem wygrała firma zewnętrzna i pojawił się problem.
COS w Zakopanem chwalił się, że przygotował mniejsze skocznie. To był wpis w na stronie internetowej organizacji.
„Młodzi adepci skoków narciarskich trenują w Zakopanem. Korzystając z obiektów należących do kompleksu Średniej Krokwi, swoje umiejętności w trakcie bieżącego sezonu zimowego doskonalą reprezentanci klubów oraz szkół mistrzostwa sportowego” – można przeczytać, a do tego są załączone zdjęcia.
– To jakaś kpina. Ciekawe kto wtedy trenował. Przydałaby się lista klubów i skoczków, bo mamy koniec grudnia, a na skoczniach nie ma szansy, żeby skakać – denerwował się jeden z zakopiańskich trenerów.
Nasza młodzież nie ma gdzie trenować, a tymczasem czynne są skocznie w: Eisenerz, Planicy, Oberstdorfie. Tylko nielicznych rodziców i nieliczne kluby jest stać na to, wysłać tam młodzież na treningi.
Mamy styczeń na karku. Młodzież poskacze najwyżej dwa miesiące na tych skoczniach, jak tylko warunki na to pozwolą. Tak mamy wychowywać mistrzów?
Brak schematu, według którego obiekty mają być gotowe
Już od wielu lat mówi się o tym, że w Polsce powinien być wypracowany pewien schemat przygotowania obiektów. Zwłaszcza jeśli to są ośrodki przygotowań olimpijskich. Tym większa odpowiedzialność na nich spoczywa. Skocznie powinny być zatem gotowe do skakania na pewno od początku grudnia, a niektórzy rodzice i trenerzy twierdzą, że nawet od końca października. Tym bardziej że w Zakopanem dysponują bardzo dobrym sprzętem do naśnieżania i można dzięki niemu przygotować trasy biegowe.
– Od kilku lat końcówka listopada jest mroźna, a nawet śnieżna w Zakopanem. I to powinien być dzwonek dla COS. Prognozy też są już na tyle dokładne, że można pewne działania zaplanować. W innych krajach, jak choćby w Słowenii, to mają nawet magazyny śniegu, by młodzież mogła jak najszybciej zacząć skakanie na śniegu – mówił kolejny z rodziców.
– Owszem na mniejszych skoczniach był śnieg, ale był taki lód, że nie dało się trenować, bo to groziło utratą zdrowia przez skoczków. Nikt nawet nie przejechał ratrakiem po skoczni – dodał, a jego słowa potwierdził jeden z trenerów.
W Zakopanem nie przypominają sobie, by skocznie dla młodzieży były tak długo niedostępne. A przecież na te obiekty składają się wszyscy podatnicy w Polsce.
– Łatwo krytykować i mówić, że skoki padają, ale nikt nie patrzy, w jakich warunkach wychowujemy młodzież – grzmi jeden z trenerów.
O sytuację, która rozgrzewa Podhale, zapytaliśmy też Adama Małysza, prezesa Polskiego Związku Narciarskiego.
– Trudno jest w tym momencie kogoś obwiniać, skoro w Polsce nie ma śniegu i nie ma mrozów. W Szczyrku też już nic nie działa. Owszem spadło pół metra śniegu i to nie zostało wykorzystane. W Zakopanem zawsze popełniali błędy, a teraz jest nowa pani dyrektor i jeszcze musi wdrożyć się w pewne sprawy. Nie chcę nikogo bronić, ale akurat zimę mamy, jaką mamy – mówił Małysz w rozmowie z Interia Sport.
Zadziałała tu chyba kurtuazja prezesa Małysza, bo jednak wszędzie dookoła stoki i górki są naśnieżone, a jednak skocznia nie.
Do COS-OPO Zakopane, a także do pani dyrektor Bogusławy Stępień wysłaliśmy zapytanie, dlaczego wciąż nie działa kompleks Średniej Krokwi i co jest tego przyczyną. Pytanie zadaliśmy 22 grudnia, ale do publikacji tego materiału nie otrzymaliśmy żadnego zapytania. Oczywiście, jeśli COS-OPO Zakopane tylko prześle nam odpowiedź, to niezwłocznie ją opublikujemy.

Tak wyglądał kompleks Średniej Krokwi w dniu 22 grudniaWebCamera.plmateriały prasowe

Widok na kompleks Średniej Krokwi w dniu 28 grudniaWebCamera.plmateriały prasowe

Skocznia w SzczyrkuŁukasz Szeląg/ReporterINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
