„Świąteczne Granie z Kubą” na stałe wpisało się w kalendarz wydarzeń w Częstochowie, a wielu gości nie ukrywa, że rezerwuje sobie ostatnią sobotę roku na to, by przyjechać pod Jasną Górą i wziąć udział w imprezie, której organizatorem jest m.in. Jakub Błaszczykowski.
Sobotnia (27 grudnia) edycja była siódmą, a jednym z jej stałych bywalców staje się Maciej Janowski. – Energia tych osób, które biorą udział w tym wydarzeniu jest niesamowita. Kuba z Dawidem robią niesamowitą sprawę – powiedział żużlowiec w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Szokująca deklaracja Walaska. „Byłyby tylko dwa kluby”
I choć na co dzień broni on barw Betard Sparty Wrocław, więc dla miejscowego Krono-Plast Włókniarza jest regularnym rywalem, to tego dnia w Hali Sportowej Częstochowa był jednym z tych, którzy podczas prezentacji otrzymali największe owacje – obok Jakuba Błaszczykowskiego czy Łukasza Piszczka.
– W Częstochowie zawsze czułem fajne wsparcie od kibiców. Mieliśmy okazję tutaj jeździć w roli gospodarza, kiedy była przebudowa naszego Stadionu Olimpijskiego albo wcześniej, kiedy przyjeżdżałem tutaj z Gregiem Hancockiem i uczyłem się jeszcze tego żużla. Częstochowa zawsze była bardzo przyjemna – dodał nasz rozmówca.
Janowski jest człowiekiem wielu talentów i udowadnia, że urodził się po to, aby być sportowcem. Równie dobrze, co na motocyklu żużlowym radzi sobie na piłkarskim parkiecie – był skuteczny w obronie, dobrze zagrywał do kolegów, ale i sam wykańczał akcję precyzyjnymi strzałami do bramki.
– Coś niecoś wpadło (śmiech). Ja ogólnie uwielbiam piłkę, jestem fanem, a sam kiedyś dużo grałem. Teraz zimą grywamy, ale tylko w niedzielę – mówił.
34-latek zapytany, co smakuje lepiej – trzy punkty w biegu w meczu PGE Ekstraligi czy bramka w takim wydarzeniu, jak „Świąteczne Granie z Kubą” bez chwili zastanowienia odpowiedział: Oczywiście, że bramka w takim turnieju.