Seria odpadania w III rundzie najważniejszej imprezy w darterskim kalendarzu Polskiego Orła trwała trzy lata. Jednak Krzysztof Ratajski w końcu ją przełamał i to w stylu, który porwał zarówno wieloletnich sympatyków tej dyscypliny, jak i tych, którzy dopiero o niej usłyszeli. W meczu z Wesleyem Plaisierem przegrywał już 1:3, a łącznie rywal miał trzy lotki meczowe, lecz i tak to było za mało, bo Polak przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Czy zatem zdecydowało doświadczenie?

– Myślę, że tak. To był drugi start Holendra na MŚ, dla mnie to już siódmy start. Myślę, że to doświadczenie mogło mi pomóc. Kluczowe okazały się checkouty 100+. Miałem prawie 50 procent skuteczności na doublach – to bardzo dobrze. Ale ważniejsze było to, że pojawiały się one w kluczowych momentach – opowiadał Ratajski na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: Otwierają biznes w Polsce. Fabiański mówi o swojej roli

Na drodze Polaka do ćwierćfinału stoi 37-letni Luke Woodhouse, który rozstawiony jest w turnieju z numerem 25., bo taką właśnie pozycję w rankingu PDC Order of Merit zajmował przed rozpoczęciem światowego czempionatu. Na drodze do 1/8 finału Anglik wyeliminował kolejno Borisa Krcmara (3:1), Maxa Hoppa (3:0) oraz Andrewa Gildinga (4:1).

– Oczywiście kiedy wchodzę na scenę, chcę zgarnąć wszystko. Uważam, że to jest realne. W każdym turnieju, w jakim biorę udział, moim celem jest zwycięstwo. Każdy chce tego samego, udział nie zaspokaja pragnień. Krzysztof to fantastyczny zawodnik, za nim dwa naprawdę świetne występy, łącznie z tym ostatnim, w którym wrócił do walki z bardzo trudnej sytuacji. To naprawdę będzie bardzo trudne spotkanie – mówił Woodhouse na spotkaniu medialnym z dziennikarzami po swoim spotkaniu III rundy.

Co na to Polak? Kiedy odbywała się konferencja prasowa, jeszcze nie było wiadomo, z kim dane mu będzie zmierzyć się w IV rundzie. Jednak o obu graczach wypowiadał się z dużym respektem. Podkreślił jednak, że wiele zależy od niego. Zresztą sam Ratajski woli stosować metodę małych kroków.

– Na razie pierwszym celem jest powrót do najlepszej 32. Przystępowałem do turnieju z 37. pozycji, teraz trochę awansuję. Na mistrzostwach świata najlepiej jest budować ranking, więc jest to dla mnie bardzo ważne. Jakiś czas temu miałem problemy ze zdrowiem. To był dla mnie trudny czas, nie tylko we względu na utratę pozycji. Teraz już wszystko jest w porządku, w poprzednim roku też już było okej – przyznał Ratajski.

Blisko 49-letni zawodnik ze Skarżyka-Kamiennej w swojej karierze grał już z Luke’iem Woodhousem sześciokrotnie i pięć razy był od niego lepszy. Po raz ostatni przy tarczy panowie spotkali się 17 lutego podczas turnieju Players Championship 3. Wtedy Ratajski wygrał 6:2.

Przypomnijmy, że „Polish Eagle” grał już raz w 1/8 finału mistrzostw świata. Pięć lat temu, gdy dotarł aż do ćwierćfinału, w IV rundzie po niesamowicie dramatycznym meczu pokonał Niemca Gabriela Clemensa. Jednak, jak słusznie zauważają baczni obserwatorzy darta, był to turniej covidowy bez udziału publiczności. A zatem przy pełnych trybunach to jest jego najlepsze osiągnięcie.

Spotkanie Krzysztofa Ratajskiego z Luke’iem Woodhousem otworzy sesję popołudniową we wtorek 30 grudnia. Startuje ona o godzinie 13:40. Po nim na scenę wyjdą Jonny Clayton oraz Andreas Harrysson, a następnie Justin Hood i Josh Rock. Z kolei w sesji wieczornej odbędą się pojedynki Charliego Manbiego z Gianem van Veenem, Michaela van Gerwena z Garym Andersonem oraz Luke’a Humphriesa z Kevinem Doetsem.

Jeśli Ratajski wygra we wtorek, w noworoczny czwartek czekać go będzie potyczka z aktualnym mistrzem świata Luke’iem Littlerem, który w poniedziałek pokonał Roba Crossa. Stawkę ćwierćfinalistów uzupełnia Ryan Searle.