Turniej Czterech Skoczni ledwo się rozpoczął, a już mamy poważne kontrowersje. Timi Zajc, który po inauguracyjnym konkursie miał stanąć na drugim stopniu podium, został zdyskwalifikowany z powodu nieprawidłowości w kombinezonie. Kontroler sprzętu zdradził kulisy całej sytuacji.
– To była rutynowa kontrola czołowej szóstki. Zmierzyliśmy długość nogawki i okazała się za krótka o 3 mm – powiedział Mathias Hafele, cytowany przez Przegląd Sportowy Onet. Jak podkreślił, takie pomiary są częścią standardowej procedury dopuszczenia technicznego. Nie wykluczył jednak, że kombinezon mógł zostać wcześniej naciągnięty, co wpłynęło na wynik pomiaru po konkursie.
ZOBACZ WIDEO: Oto jakie zdanie o trenerze polskich skoczków mają kibice
– Nie wiemy, co dokładnie dzieje się z kombinezonami przed pomiarem. Jedną z możliwości jest to, że wcześniej był odpowiednio ustawiony i wszystko wyglądało w porządku, a później, po skoku, znów się skrócił. Ale to tylko przypuszczenia – dodał Austriak.
W strefie kontroli nie doszło do żadnych awantur. – Złość, rozczarowanie – to normalne w takich sytuacjach. Ale wszystko odbyło się spokojnie. Nie było żadnych krzyków (śmiech). Słoweńcy uszanowali decyzję – relacjonował Hafele. Timi Zajc nie odniósł się jeszcze publicznie do sprawy.
To była ogromna strata dla reprezentacji Słowenii, która mogła świętować podwójne podium. Domen Prevc wygrał inauguracyjny konkurs jako pierwszy Słoweniec w historii Turnieju Czterech Skoczni. Zajc miał być drugi, ale po dyskwalifikacji jego miejsce zajął Niemiec Felix Hoffmann.
Zadowolenia nie kryli gospodarze. – To zawsze przykre, gdy takie decyzje zapadają po zawodach. Te 3 mm nie dawały wielkiej przewagi, ale jednak były niezgodne z przepisami – skomentował Martin Schmitt. – Ryzyko jest duże, gdy szyjesz kombinezon „na limicie”. Może liczył na łut szczęścia – dodał były mistrz.