W agresywnym imperium Putina szybko rośnie odsetek ludności pochodzenia indyjskiego. „Liczba obywateli indyjskich pracujących obecnie w Rosji wynosi ok. 70 tys.” — wyjaśnił w połowie grudnia rosyjski dyplomata Denis Alipow. „Jednak wraz z podpisaniem dwustronnej umowy o pracy tymczasowej podczas 23. rosyjsko-indyjskiego szczytu liczba ta może wzrosnąć” — dodał rosyjski ambasador w Nowym Delhi.
I rzeczywiście: już kilka dni później do Moskwy przybyła kolejna zorganizowana przez państwo grupa 10 tys. indyjskich pracowników. Według rosyjskich mediów Hindusi mają wykonywać głównie proste zadania, do których nie ma już rosyjskiej siły roboczej: sprzątanie miasta, wywóz śmieci, prace budowlane i tak dalej.
Rosyjskie media milczą jednak na temat tego, że dotkliwy brak męskiej siły roboczej jest wynikiem ogromnych strat w Ukrainie oraz nadal atrakcyjnych kontraktów wojskowych, które rekrutują nowe „mięso armatnie” na front dla Putina. Kontrakty te wiążą dodatkowo ok. 1 mln Rosjan i wycofują ich z krajowego rynku pracy, który może zapłacić tylko ułamek żołdu.
Dlatego 5 grudnia przywódcy Rosji i Indii zawarli porozumienie, które ma jeszcze bardziej przyspieszyć legalny napływ indyjskich mężczyzn do Rosji. Ma to daleko idące konsekwencje.
„Zimno jest czymś normalnym”
Od kilku dni młodzi indyjscy mężczyźni publikują liczne filmy w mediach społecznościowych. Pokazują się w swoich barakach podczas gotowania, głośnych imprez na ulicach Moskwy i na Placu Czerwonym — oraz podczas pierwszych prób nawiązania kontaktu z samotnymi Rosjankami.
Jeden z indyjskich pracowników najwyraźniej odniósł już sukces. „W Indiach prawdziwe mrozy zaczynają się dopiero w styczniu. Tutaj natomiast zimno w styczniu jest czymś zupełnie normalnym. W Rosji nikt nie może narzekać na zimno, ponieważ jest ono wszechobecne. Jeśli przyjedziesz, zabierz ze sobą ciepłą odzież, jeśli chcesz chronić się przed zimnem” — mówi na filmiku, trzymając swoją nową rosyjską dziewczynę w ramionach.
Jest jednak pewien haczyk. Według ukraińskich analityków niektóre Rosjanki czekają tylko na zawarcie umowy małżeńskiej. Następnie mogą zgłosić Hindusów, którzy zostaną zmuszeni do walki na froncie w Ukrainie. Tylko w tym roku miało to miejsce co najmniej 44 razy. Wdowy mogą wtedy otrzymać premię za powołanie do służby, a w razie potrzeby także premię za śmierć w walce swoich mężów.
Indyjsko-rosyjskie zbliżenie
Ponadto zwiększona liczba imigrantów doprowadziła już do pierwszych ataków skrajnie prawicowej młodzieży rosyjskiej. Na filmie, który miał zostać nagrany 9 grudnia, zamaskowani mężczyźni otaczają kilku Hindusów, obrażają ich, a następnie ścigają po ulicy i biją. Ofiarami są prawdopodobnie indyjscy migranci.
Po inwazji na Ukrainę stosunki z Indiami stały się dla izolowanej na arenie międzynarodowej Rosji kluczowe. Jednym z dowodów była grudniowa wizyta Władimira Putina w Nowym Delhi. Premier Narendra Modi osobiście pojawił się na lotnisku, co jest rzadkim gestem dyplomatycznym, który Indie rezerwują tylko dla swoich najbliższych partnerów. Jednym z tematów rozmów przywódców było właśnie przekazanie indyjskich specjalistów i pracowników do Rosji.
To nie pierwszy raz, kiedy sojusznik przekazuje Moskwie siłę roboczą. Wcześniej Korea Północna wysłała do Rosji kilka tysięcy mężczyzn, którzy trafili do kremlowskiej armii, by walczyć z Ukrainą.