Paweł Lisicki zwrócił uwagę na kanale YouTube „Do Rzeczy” na pewien aspekt zaskakującego wpisu Donalda Trumpa, że Rosja jest „papierowym tygrysem”, a Ukraina „przy wsparciu Unii Europejskiej” może „walczyć i zdobyć całą Ukrainę w jej pierwotnej formie”, który w ogóle nie wybrzmiał w polskich mediach, a rodzi on istotne pytanie.

Niespodziewana teza Trumpa o Rosji


Słowa Trumpa wywołały zaskoczenie. – Jest to całkowita zmiana opowieści, którą dotychczas posługiwał się Trump. Większość komentatorów stwierdziła, że jest to wejście Trumpa na drogę zachęty do wojny. Otóż mnie uderzyła ta wypowiedź z jednego przede wszystkim punktu widzenia, że gdyby potraktować ją poważnie, to jest to całkowite odrzucenie prowojennej narracji stosowanej w Unii Europejskiej i na Zachodzie. Kluczowym elementem tej prowojennej narracji jest twierdzenie, że Rosja lada moment zaatakuje Zachód – przypomniał Lisicki, zaznaczając, że może to sprawdzić poprzez wpisanie w wyszukiwarkę, co pokaże, jak wiele artykułów o rychłym Rosji ataku napisano w ostatnich dwóch, trzech latach.

Lisicki: To papierowy tygrys czy zaraz zaatakuje NATO?


– […] Dogmatem niepodważalnym, jeśli chodzi o ogół tzw. ekspertów, którzy wypowiadają się w różnych mediach, jest twierdzenie, że Rosja przygotowuje się do ataku na Zachód. […] Wygląda na to, że większość przywódców UE jest bardzo zadowolona z wpisu, który opublikował Trump. Jeśli Trump miałby rację w tym, co pisze, to łatwo zauważyć, że cała prowojenna opowieść kompletnie nie trzyma się kupy. Bo jak można twierdzić, że Ukraina jest w stanie odzyskać tereny, które w tej chwili kontrolują Rosjanie i pokonać Rosję i jednocześnie twierdzić, że Rosja zaraz zaatakuje cały Zachód i NATO? No musimy się na coś zdecydować. Albo jest tak, że Rosja jest „papierowym tygrysem”, jest słaba, znajduje się na granicy rozbicia, Ukraina przeprowadzi kontratak i rozbije wojska Putina albo odwrotnie – Rosja jest strasznie groźna, niebezpieczna, przygotowuje się do wielkiego natarcia i zaatakuje zaraz 32 państwa NATO łącznie ze Stanami Zjednoczonymi – powiedział Lisicki.

Ta sprzeczność nie wybrzmiała w mediach


– Ta sprzeczność kompletnie nie wybrzmiała w żadnych mediach, a przecież, gdyby ci, którzy zachwycają się wpisem Trumpa spojrzeli na niego od tej strony, to zauważyliby, że akceptując to, co on napisał, należałoby ogłosić, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa – kontynuował, wskazując, że będąc konsekwentnym ciężko zakładać, że państwo, które przez 3,5 roku nie poradziło sobie z Ukrainą, zaatakuje NATO i będzie walczyć jednocześnie z Ukrainą i z Sojuszem.

W jakim celu Rosja miałaby zaatakować Sojusz?


W dalszej części programu Lisicki zachęcił, by jednak stawiać pytanie, w jakim celu Rosja miałaby zaatakować NATO. – Rosja miałaby zaatakować Szwecję, Norwegię, Danię, Polskę? Jaki cel miałaby przez to osiągnąć? Jaki miałby być efekt takiej operacji? Chciałaby te państwa podbić? Jak miałaby je podbić, skoro przez 3,5 roku zajęła 20 proc. Ukrainy i na tym, to się na razie zakończyło. Przecież w dzisiejszych czasach okupowanie państwa z wrogo nastawioną ludnością oznacza albo wprowadzenie rządów całkowitego terroru i masowe zabijanie – z tym mamy do czynienia w Palestynie i w Gazie – albo oznacza, że trzeba posłużyć się jakąś znaczącą grupą ludzi wewnątrz tego państwa. Kto miałby być tą siłą w oparciu, o którą Rosja przeprowadza ofensywę na Zachodnią Europę i która będzie reprezentować Putina np. w Szwecji, Norwegii czy Polsce? […] Od 3,5 roku nie jestem w stanie uzyskać odpowiedzi na pytanie, dlaczego Rosja miałaby zaatakować Zachód – powiedział publicysta.


Czytaj też:
Lisicki: W polskim interesie jest nie być uwikłanym w wojnęCzytaj też:
Miller: Interes Polski to trzymać się jak najdalej od działań zbrojnych na Ukrainie