Nie ma drugiej takiej drużyny w PKO Ekstraklasie. 18 strzelonych goli, 25 straconych. Lechia Gdańsk jest ewenementem na skalę światową.
Z jednej strony można zachwycać się jej grą ofensywą, z drugiej natomiast widzimy, że defensywa jest dziurawa niczym durszlak.
Weźmy dwa ostatnie mecze ligowe. Lechia traciła w nich po trzy bramki. Z tą różnicą, że w Szczecinie strzeliła cztery, więc wygrała. W Kielcach nie wykorzystała żadnej sytuacji, więc skończyło się wysoką porażką.
– Mecz był wyrównany. Mieliśmy swoje szanse, ale musimy grać lepiej w defensywie. Przede wszystkim jako zespół, a nie tak jak my, że broni 4-5 zawodników. Wtedy nie będziemy tracić trzech goli co mecz – powiedział nam Matej Rodin.
– W każdym spotkaniu i w każdej drużynie trzeba bronić w jedenastu. Nie w pięciu czy w sześciu, tylko aktywnie w jedenastu. Wtedy nie będziemy dopuszczać rywali do sytuacji i tracić bramek – powiedział 29-latek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Argentyńska gwiazda nadal zachwyca. Co za gol
Defensywa nie była jednak największym problemem Lechii w Kielcach. Tam chodziło o skuteczność. Dwa razy słupek, ponadto stuprocentowych szans nie wykorzystali Dawid Kurminowski i Tomas Bobcek.
– Zgadzam się, w każdym meczu będziemy mieć swoje sytuacje, bo mamy za dużo zawodników z przodu. Tracimy piłkę i mamy czterech piłkarzy, którzy nie wracają do obrony. Grając w ten oczywiście będziemy kreować sytuacje, ale jeśli nie będziemy ich wykorzystywać, to może czasem wygramy, czasem zremisujemy. Jednak grając w ten sposób jesteś mocno zależny od szczęścia – mówi Rodin.
Mimo takiej defensywy piłkarze Lechii czuli, że nie muszą w Kielcach przegrać.
– Nie wydaje mi się, że Korona była od nas lepszym zespołem. Nawet w przerwie, gdy przegrywaliśmy, to czuliśmy, że możemy to odwrócić. Na pewno nie pomogła nam szybko stracona bramka na 0:2. Czy to był kluczowy moment? Myślę, że nie. Czerwona kartka sprawiła, że było po meczu – podsumował obrońca Lechii.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty