Korespondencja z Filipin – Arkadiusz Dudziak

Reprezentacja Polski na mistrzostwach świata siatkarzy w tym roku zdobyła brąz. Jednak jest jeden nasz rodak, który w niedzielę mógł się cieszyć z mistrzostwa. To Kamil Rychlicki, który jest drugim atakującym występuje w reprezentacji Włoch.

Rodzice siatkarza byli polskimi siatkarzami, a jego ojciec nawet zdobył wicemistrzostwo Europy w Biało-Czerwonych barwach. Sam Kamil urodził się w Luksemburgu, ale kilka lat temu dostał włoskie obywatelstwo. Od tego sezonu występuje w barwach Italii jako naturalizowany zawodnik. Szerzej jego historię opisywaliśmy TUTAJ.

ZOBACZ WIDEO: Pod siatką: Zobacz, co się działo na meczu Polaków. „Pomagają nam”

Porozmawialiśmy z atakującym po wygranym finale z Bułgarią (3:1). Opowiedział on, co czuje po zdobyciu mistrzostwa świata, a także po meczu z Polską, który w całości oglądał z kwadratu dla rezerwowych. Zwrócił się także do Biało-Czerwonych.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Co czujesz po finale?

Kamil Rychlicki, atakujący reprezentacji Włoch: Nie dowierzam. Będę potrzebował trochę czasu, żeby to do mnie dotarło. Nigdy nie myślałem, że będę mistrzem świata albo że w ogóle będę miał taką okazję, pochodząc z Luksemburga. Oczywiście, jako dzieciak marzyłem, ale myślałem, że to się nie wydarzy. To niesamowite.

Jakie myśli krążą ci teraz po głowie?

Serce mi mówi, że się opłacało i jestem przeszczęśliwy. Trzeba się cieszyć takimi pięknymi momentami. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Na takie chwile się pracuje, się czeka.

W tym finale pierwsze dwa sety wygraliście wy, ale trzeci padł łupem Bułgarów. Co sobie powiedzieliście?

Wiedzieliśmy dobrze, że Bułgarzy mają potencjał, żeby nam zagrozić. Aleksandar Nikołow kończył niemal każdą piłkę. Szukaliśmy spokoju i chłodnej głowy. Przede wszystkim po drugim secie powiedzieliśmy sobie: „Dobra, jesteśmy o krok, ale jeszcze nam sporo brakuje do tego złota”.

Dzień wcześniej zagraliście w półfinale z Polską i wygraliście bardzo przekonująco.

W meczu z Polską zadecydował duch walki. W każdym secie przegrywaliśmy kilkoma punktami. Zawsze jednak walczyliśmy z podniesioną głową o każdy punkt. Krok po kroczku udało nam się dochodzić do rywali i wygrywać końcówki.

Tamten mecz wyzwolił w tobie jakieś dodatkowe emocje?

Prawie maksimum! To był już półfinał mistrzostw świata, do tego przeciwko Polsce. To była dla mnie wyjątkowa chwila, której nigdy nie zapomnę. Oczywiście, niedzielny wieczór też zostanie w mojej głowie na zawsze.

Wasz kapitan Simone Giannelli wszedł na ceremonię dekoracji w koszulce Daniele’go Lavii, który nie przyjechał na Filipiny przez uraz.

Na jednym z ostatnich treningów przed mistrzostwami świata Daniele doznał kontuzji dłoni. Miał kilka złamanych palców i nie był w stanie grać. Teraz przechodzi rehabilitację. Był i jest ważną postacią w naszej drużynie. Teraz też zawsze byliśmy w kontakcie, przeżywał razem z nami to wszystko. Chcieliśmy pokazać światu i jemu, że nawet jeśli go tu nie ma z nami fizycznie, to jego duch był zawsze wśród nas.

Co doprowadziło was do tytułu mistrzostw świata?

Waleczność. Cały czas biliśmy się z podniesioną głową. Byliśmy w stanie w najważniejszych momentach grać swoją najlepszą siatkówkę, kiedy ciążyła na nas największa presja.

Reprezentacja Polski na tych mistrzostwach świata wywalczyła brązowy medal. Masz coś do przekazania swoim rodakom?

Na pewno przykro przegrać półfinał. Brąz to jednak też medal i sukces. Trzeba się z tego medalu cieszyć. Gratuluję tego wyniku polskiej reprezentacji.

Rozmawiał i notował Arkadiusz Dudziak