— Perspektywy są raczej ponure — mówi ekspert ds. Rosji Stefan Meister z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej w rozmowie z dziennikiem „Bild”. Już w przyszłym roku inflacja może ponownie wzrosnąć do 11 proc., a przemysł zbrojeniowy jako motor gospodarki osiąga swoje granice. Wojna w Ukrainie pochłania coraz więcej pieniędzy.
Konsekwencje są widoczne już gołym okiem — i zaczynają dotykać przede wszystkim zwykłych Rosjan w trzech ważnych obszarach.
Wojna Putina była do tej pory uważana za gwarancję zatrudnienia. Według Nowej Gaziety od początku inwazji na Ukrainę na potrzeby frontu działało około 1,2 tys. firm zbrojeniowych. I nie tylko tam rosło zapotrzebowanie na ludzi i materiały — popyt na pracowników fabryk rósł w całej Rosji. Aż 600 tys. ogłoszeń na popularnym portalu z ofertami pracy hh.ru dotyczyło przemysłu zbrojeniowego. Jednocześnie wynagrodzenia stale rosły.
Ale to już przeszłość. W sierpniu popyt na pracowników dla przemysłu zbrojeniowego spadł do najniższego poziomu. Już od wiosny wynagrodzenia w tej branży — w przeciwieństwie do ogólnej tendencji — nie rosły. Wręcz przeciwnie: od 2024 r. spadły one o 10 proc. Z jednym wyjątkiem: problemy te nie dotknęły producentów dronów.
Podczas gdy Putin nadal pompuje miliardy w pogrążony w stagnacji przemysł zbrojeniowy i znacjonalizował około 180 przedsiębiorstw, przemysł motoryzacyjny i inne gałęzie niezwiązane z przemysłem obronnym kurczą się. — Nie jest to zrównoważone i nie prowadzi do innowacji i wzrostu — uważa Meister.
Zdaniem eksperta Putin w znacznym stopniu wyczerpał swoje rezerwy finansowe. Niemniej jednak potrzebuje więcej pieniędzy na swoją wojnę. Według informacji Nowej Gaziety wydatki wojskowe w rosyjskim budżecie mogą wzrosnąć z pierwotnie planowanych w 2018 r. 19 bln rubli (834 mld zł) do 31,5 bln rubli (1 bln 382 mld zł) w 2027 r.
Już teraz wydatki wojskowe pochłaniają 40 proc. rosyjskiego budżetu. Władimir Putin reaguje na to podwyżką podatków. Od 2026 r. podatek VAT ma wzrosnąć z 20 do 22 proc. Dotknie to wielu Rosjan, którzy i tak już cierpią z powodu wysokich cen wynikających z inflacji (w sierpniu wynosiła ona 8,1 proc.). Władze podkreślają, że nadal chcą wypełniać wszystkie zobowiązania socjalne. Jednak według ministerstwa finansów na pierwszym miejscu znajdują się „obrona i bezpieczeństwo”.
Przez długi czas wojna była dla większości Rosjan czymś odległym. Teraz uderza w nich z pełną siłą — przy dystrybutorach paliwa. Ponieważ Ukraina od miesięcy systematycznie niszczy rosyjskie rafinerie, benzyna stała się w niektórych częściach kraju towarem luksusowym: jest trudno dostępna i droga.
MAXIM SHIPENKOV / PAP
Nieczynne dystrybutory na stacji benzynowej w Moskwie, Rosja, 26 września 2025 r.
Przed stacjami benzynowymi w dużych miastach, takich jak Sewastopol, Chabarowsk czy Niżny Nowogród, ustawiają się kilometrowe kolejki, a niektóre stacje od dwóch do trzech tygodni nie miały benzyny. Według doniesień medialnych w Niżnym Nowogrodzie z powodu niedoboru benzyny nie jeździły nawet autobusy szkolne.
Rząd w Moskwie zareagował drastycznym krokiem: do końca roku zakazany ma być wszelki eksport paliwa. Mimo to ceny w wielu miejscach gwałtownie rosną. Skutki tego są odczuwalne nawet na froncie w Ukrainie. Dowódca sił zbrojnych Ukrainy Ołeksandr Syrski powiedział dziennikarzom, że dostawy paliwa dla rosyjskich wojsk są poważnie zakłócone: — Widzimy to na polu bitwy — podkreślił.