Ferrari obecnie dysponuje trzema samochodami w najwyższej klasie długodystansowych mistrzostw świata WEC. Najwyższy priorytet dla włoskiego producenta mają załogi fabryczne (numer 50 i 51), co widzieliśmy podczas ostatniego 24h Le Mans, kiedy to próbowano tak ustawić strategię poszczególnych ekip, aby to jedna z nich odniosła zwycięstwo. Robert Kubica był z tego powodu wściekły, czego w pierwszej chwili nie wyłapały kamery telewizyjne.

Ferrari nie chce Roberta Kubicy

Ostatecznie po sukces na Circuit de la Sarthe sięgnął Robert Kubica, ale dokonał tego jako kierowca prywatnej ekipy AF Corse. Nie był to idealny scenariusz dla Ferrari, gdyż prywatne i fabryczne załogi różnią się m.in. sponsorami. W efekcie partnerzy biznesowi włoskiego giganta nie mogli się ogrzać w blasku chwały, jakim jest zwycięstwo w najbardziej prestiżowym wyścigu na świecie.

ZOBACZ WIDEO: „Nie dam sobie tego wmówić”. Stanowcza reakcja Zmarzlika

Po 24h Le Mans pojawiły się sugestie, że sukces Roberta Kubicy skłoni Ferrari do refleksji i Polak powalczy o miejsce w jednej z fabrycznych załóg. Po kilku miesiącach wiemy, że szanse na to są niewielkie. Z padoku WEC docierają sygnały, że włoski producent nie zamierza zmieniać składów ekip numer 50 i 51. Podobną taktykę obierał zresztą po sezonach 2023 i 2024, będąc całkowicie zadowolonym ze swoich kierowców.

Antonello Coletta, szef Ferrari w wyścigach długodystansowych, już przy okazji 24h Le Mans mówił o tym, że nie widzi potrzeby roszad w składzie. – 24h Le Mans to dla nas punkt zwrotny. Niektórzy kierowcy mają wieloletnie umowy, inni właśnie je odnawiają. Zgodnie z naszą praktyką, usiądziemy do stołu po wyścigu i poszukamy najlepszego rozwiązania dla wszystkich. Mogę tylko powtórzyć, że na razie nie zamierzamy nikogo zmieniać. Mam nadzieję, że uda nam się zachować ten sam skład na kolejne lata – powiedział Coletta, cytowany przez crash.net.

W tym samym okresie Coletta potwierdził, że Ferrari w sezonie 2026 nadal będzie wystawiać do rywalizacji dodatkowy samochód, o który dbać będzie prywatna ekipa AF Corse. Włoch chciałby, aby Kubica nadal ścigał się żółto-czerwonym pojazdem o numerze 83. To właśnie Polak jest liderem tej formacji. Najczęściej bierze na siebie ciężar jazdy w kwalifikacjach, a w 24h Le Mans sam spędził za kierownicą aż 43 proc. całego dystansu wyścigu. Krakowianin ma też kluczowe słowo w kontekście strategii i ustawień auta.

Tak wygląda sytuacja w Ferrari

Obecnie cztery z sześciu miejsc w Ferrari jest już zajętych na sezon 2026. Ważne kontrakty mają Antonio Giovinazzi, Antonio Fuoco i Miguel Molina, a ostatnio do tego grona dołączył Nicklas Nielsen. Z końcem roku wygasają za to porozumienia Jamesa Calado i Alessandro Pier Guidiego. Jeśli jednak nie wydarzy się nic niespodziewanego, Brytyjczyk i Włoch otrzymają nowe kontrakty.

Pier Guidi czy Calado nie są kierowcami na poziomie Kubicy. To właśnie podczas ostatniego przejazdu Włocha w 6h Fuji załoga numer 51 otrzymała karę za zbyt częste wyjazdy poza tor, co poskutkowało tym, że w niedzielę nie zdobyła punktów w Japonii. Pier Guidi popełnił też kuriozalny błąd w 24h Le Mans, gdy wykręcił „bączka” na torze przy niewielkiej prędkości podczas zjazdu do alei serwisowej. Miało to ogromny wpływ na losy wyścigu i m.in. przez to fabryczna załoga przegrała z prywatną Kubicy.

Ferrari nie widzi jednak potrzeby zmiany składu, bo Włoch i Brytyjczyk są częścią załogi, która właśnie prowadzi w długodystansowych mistrzostwach świata WEC. To właśnie ekipa numer 51 z 115 punktami zajmuje pierwsze miejsce w „generalce”. Kubica ze swoimi zespołowymi partnerami jest drugi i ma 13 „oczek” straty.

Co innego, jeśli to Polak 8 listopada zostanie mistrzem świata. Jednak na ten moment będzie o to bardzo ciężko, biorąc pod uwagę sytuację w klasyfikacji WEC.

Kubica ma ważny kontrakt z Orlenem

Robert Kubica w kolejnym sezonie wejdzie w ostatni rok kontraktu z Orlenem. Podpisano go jeszcze jesienią 2023 roku. Obecne kierownictwo państwowego giganta jest zadowolone ze współpracy z najlepszym polskim kierowcą.

Po sukcesie w 24h Le Mans krakowianin zaczął być mocniej wykorzystywany w akcjach reklamowych Orlenu. Ostatnio pojawił się nawet w kampanii zwiększającej świadomość Polaków na temat Baltic Power – farmy wiatrowej budowanej na polskiej części Morza Bałtyckiego. Posiadanie tak mocnego partnera sprawia, że Kubica nie musi się martwić o miejsce w WEC w sezonie 2026.

Na ten moment najbardziej prawdopodobny scenariusz to dalsza współpraca z AF Corse, bo właśnie samochód Ferrari, nawet jeśli ma status prywatnego, daje największe szanse na sukces w 24h Le Mans. Kubica udowodnił to w tym roku.

– Nadal uważam, że samochody fabryczne mają priorytet i większe szanse na wygraną. Gdybym miał typować, kto wygra kolejne 24h Le Mans, to powiedziałbym, że załoga fabryczna. To jednak nie oznacza, że jeśli zostanę w AF Corse, to nie będziemy w stanie powtórzyć tego, co zrobiliśmy w tym roku – mówił Kubica redakcji sportscars365.com w sezonie 2024 po tym, jak awaria auta odebrała mu szansę na wygraną w 24h Le Mans w debiucie. Polak trafnie przewidział przyszłość – w tym roku jego AF Corse skutecznie włączyło się do walki o zwycięstwo.

Natomiast w kolejnych latach sytuacja na rynku transferowym WEC może być dynamiczna. W roku 2027 do cyklu dołączy McLaren, który obecnie jest najlepszą ekipą Formuły 1 i ma równie ambitne plany związane z WEC. Już w przyszłym sezonie na polach startowych zobaczymy koreańskiego Genesisa (marka należąca do Hyundaia), który właśnie kończy kompletowanie składu. Projektem zarządza Cyril Abiteboul, który jeszcze kilka lat temu pracował w Renault w F1 i dobrze zna Roberta Kubicę.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty