Zła wiadomość dla kibiców jest taka, że w przypadku spadku do niższej ligi, gorzowianie za rok nie będą wymieniani w gronie faworytów do awansu. Między bajki należy włożyć zostawienie liderów, czyli Andersa Thomsena i Jacka Holdera. Po pierwsze, obaj nie chcą jeździć w Metalkas 2. Ekstralidze, a po drugie klubu po prostu nie stać na utrzymanie ich kontraktów w niższej lidze.

Działacze już policzyli, że w budżecie brakuje na ten cel… sześciu milionów złotych. Tyle wspomniana dwójka musiałaby zarobić w Stali, by w ogóle rozważać pozostanie. Problem w tym, że żadne rozwiązania pośrednie nie dadzą skutku, bo tylko zostawienie tego duetu mogłoby przybliżyć Stal do walki o awans. W Gorzowie nikt nie wierzy w realizację tego scenariusza.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Kępa, Lebiediew, Buczkowski

Koncepcja jest obecnie nieco inna i – niestety dla kibiców – zakłada dłuższy pobyt na zapleczu PGE Ekstraligi. W tej chwili jest bowiem praktycznie niemożliwe, by zbudować skład, który miałby rywalizować na równi z Cellfast Wilkami Krosno, czy Moonfin Malesa Ostrów, a przecież krok przed gorzowianami jest także Innpro ROW Rybnik.

Zamiast gwiazdorskiego zestawienia władze Gezet Stali Gorzów myślą raczej o ewentualnej jeździe w Metalkas 2. Ekstralidze składem opartym na młodych zawodnikach związanych obecnie z klubem. To właśnie powód, dla którego władze Stali wciąż blokują wypożyczenie z klubu Mathiasa Pollestada i Villadsa Nagela. W przyszłym roku skład miałby oprzeć się właśnie na tych dwóch zawodnikach, do których dołączyłby Adam Bednar i Oskar Fajfer. Zagadką jest to, czy udałoby się mimo wszystko zakontraktować Pawła Przedpełskiego. Do tego parę juniorską mieliby tworzyć Hubert Jabłoński i Oskar Paluch.

Działacze przekonują, że dzięki temu będą w stanie dalej spłacać zadłużenie, a przede wszystkim objeżdżać swoich „wychowanków” i szykować się na lepsze czasy. Za rok sytuacja mogłaby być już znacznie korzystniejsza, bo nie dość, że problemy finansowe nie byłyby już aż tak dokuczliwe, to przede wszystkim byłoby więcej czasu na budowanie składu. Dziś na rynku nie ma już zawodników, z którymi można byłoby walczyć o awans.