Historia dzieje się na naszych oczach. Cztery polskie kluby w czwartek zaczynają grę w zasadniczej fazie Ligi Konferencji. Kwartet z jednego kraju jeszcze się w tych rozgrywkach nie zdarzył. Ale skoro trzeci puchar wygląda, jakby był stworzony dla klubów znad Wisły, to kto inny mógł tak zdominować skład fazy ligowej, jeśli nie Ekstraklasa? Jednak nie liczba się tu liczy, a jakość. Nasz kwartet może nie jest faworytem do wygrania tegorocznej edycji, ale stanowi bardzo wyrównane grono zespołów, które nie powinny mieć problemu z przejściem do fazy pucharowej, a któryś z naszych reprezentantów może nawet bezpośrednio wejść do 1/8 finału. Dziś prognozujemy przebieg fazy ligowej Ligi Konferencji.

Cztery polskie kluby w Lidze Konferencji 2025/26

Dotąd zawsze wśród krajów, które jako pierwsze wprowadzały do jakiegoś europejskiego pucharu cztery swoje drużyny, były albo Niemcy albo Hiszpania. I dotyczy to nie tylko Ligi Mistrzów i Ligi Europy, ale także Pucharu UEFA oraz jego fazy grupowej, a nawet Pucharu Miast Targowych i Pucharu Intertoto.

Teraz to my samodzielnie przechodzimy do historii. Można więc te rozgrywki nazwać żartobliwie Ligą Konferencji Ekstraklasy. Tu ważna uwaga do kibiców: nie przyzwyczajajmy się. Moim zdaniem przez najbliższą dekadę nie wprowadzimy ponownie czterech drużyn do Ligi Konferencji. I nie chodzi tu o to, że będziemy za słabi. Nasz mistrz, jeżeli nie zagra bezpośrednio w fazie ligowej Ligi Mistrzów (tak stanie się, jeśli zajmiemy dziesiąte miejsce w rankingu UEFA), to zacznie od ostatniej fazy eliminacji, a więc nawet jeśli się w niej potknie, to skończy w Lidze Europy. Ta sytuacja będzie miała w dwóch najbliższych sezonach, a całkiem możliwe, że także w rozgrywkach 2028/29.

Jeżeli nawet zepsulibyśmy swój ranking w kolejnych latach, to po spadku na piętnastą i niższe lokaty trudno będzie nam powtórzyć tegoroczny zbieg okoliczności. Było nim nie tylko przejście wszystkich rund eliminacyjnych przez Jagiellonię i Raków, ale także spadek Lecha z kwalifikacji Ligi Mistrzów, a Legii z Ligi Europy do Ligi Konferencji.

Krótko mówiąc – albo będzie tak dobrze, że będziemy mieli „tylko” dwa lub trzy zespoły w najmniej ważnym pucharze, albo będzie tak źle jak kiedyś i trudno będzie umieścić nasz kwartet w jednych rozgrywkach. Dlatego śpieszmy się cieszyć bieżącym sezonem!

Bratobójcza walka polskich klubów, choć (jeszcze) bez meczów między nimi

Po raz drugi Liga Konferencji zostanie rozegrana w formule fazy ligowej. Zdążyliśmy się już do niej przyzwyczaić, ale przypomnę, że odbywa się ona bardzo podobnie do Ligi Mistrzów i Europy, choć z lekką modyfikacją. Otóż zespoły rozgrywają o dwa spotkania mniej niż w tych bardziej prestiżowych rozgrywkach. Każdy gra z rywalami z sześciu koszyków, w tym z tego, w którym sam się znajdował. Koniec zatem z preferencjami dla najlepszych, którzy w starej fazie grupowej nie trafiali na równych sobie przeciwników. Koniec także z „karaniem” najsłabszych grą wyłącznie z mocniejszymi. W tym roku skorzystał na tym Raków, który mimo posiadania znacznie gorszego rankingu ma rywali bardzo zbliżonych do Lecha i Jagiellonii. Legia ma minimalnie łatwiej, ale o tym za chwilę.

Każdy uczestnik rozegra trzy domowe i trzy wyjazdowe spotkania z sześcioma różnymi rywalami. Wszystkie trzydzieści sześć zespołów sklasyfikowane zostaną w jednej wielkiej tabeli. Osiem najlepszych awansuje do 1/8 finału, zespoły z miejsc od dziewiątego do dwudziestego czwartego zagrają w barażach o wejście do fazy pucharowej, a pozostali odpadają definitywnie.

Ważne jest, by uzmysłowić sobie, jaki dorobek pozwoli mieć nadzieję na przekroczenie obu progów – ósmego i dwudziestego czwartego miejsca. W zeszłym roku aż cztery zespoły, w tym Jagiellonia, zdobyły dokładnie jedenaście oczek i tylko jeden z nich – Cercle Brugge wskoczył do czołowej ósemki. Pięć klubów zdobyło siedem punktów, a jedynym pechowcem spośród nich, który zajął dwudzieste piąte miejsce byli Szkoci z Hearts.

Wygląda jednak na to, że była to edycja dość wyjątkowa i w tym roku tabela będzie mniej spłaszczona. Jedenaście punktów może nie dać tym razem bezpośredniego awansu do 1/8 finału, ale za to siedem oczek prawie na pewno oznaczać będzie grę w barażach o ten etap.

Terminarz polskich klubów

Czy są to pułapy osiągalne dla polskich klubów? Spójrzmy na ich terminarze (D oznacza dom, a W – wyjazd):

  • Jagiellonia: Hamrun (Malta, D), Strasbourg (W), Shkendija (Macedonia, W), Kuopio (Finlandia, D), Rayo Vallecano (D), Alkmaar (W)
  • Lech: Rapid Wiedeń (D), Lincoln (Gibraltar, W), Rayo Vallecano (W), Lausanne (D), Mainz (D), Sigma Ołomuniec (W)
  • Samsunspor (D), Szachtar Donieck (mecz w Krakowie, W), Celje (W), Sparta Praga (D), Noah Erywań (W), Lincoln (Gibraltar, D)
  • Universitatea Krajowa (D), Sigma Ołomuniec (W), Sparta Praga (W), Rapid Wiedeń (D), Zrinjski Mostar (D), Omonia Nikozja (W)

Kolejki odbędą się: 2 i 23 października, 6 i 27 listopada oraz 11 i 18 grudnia.

Każdy z „naszych” ma przed sobą co najmniej dwa-trzy mecze, w których będzie zdecydowanym faworytem. Dwie wygrane oznaczają, że w pozostałych spotkaniach właściwie wystarczy jeden remis, by grać dalej w lutym. Dla całej czwórki powinien to być plan minimum.

Trzeba też jednak zauważyć, że dwanaście punktów, a więc w praktyce cztery zwycięstwa, to już znacznie trudniejsze wyzwanie. Jest to możliwe, ale raczej będzie niespodzianką.

Nikomu oczywiście nie chce się analizować pełnych terminarzy pozostałych trzydziestu dwóch drużyn Ligi Konferencji. Dlatego zrobiłem to za Was i na podstawie rankingu Elo oddającego dość realnie rzeczywistą siłę drużyn wyliczyłem jaki jest spodziewany dorobek każdego klubu w fazie ligowej.

Prognoza fazy ligowej Ligi Konferencji

Głównymi kandydatami do wygrania fazy ligowej, ale i całych rozgrywek, jest pięciu reprezentantów najlepszych lig kontynentu. Crystal Palace, Rayo, Strasbourg, Fiorentina i Mainz. Najlepiej prezentują się londyńczycy, którzy w Premier League tracą tylko trzy punkty do Liverpoolu. Mocnego reprezentanta ma też Francja, bo Strasbourg jest także tylko o trzy oczka za PSG.

Fatalnie za to radzą sobie w krajowych rozgrywkach Rayo, Fiorentina i Mainz zajmując solidarnie miejsca od czternastego do szesnastego. Ta trójka wygrała łącznie dwa mecze ligowe w tym sezonie. Mimo wszystko powinna jednak zdominować rozgrywki, biorąc pod uwagę klasę ich rywali.

O miejsca w czołowej ósemce powinny powalczyć także Alkmaar, Sparta i AEK Ateny oraz Szachtar, który byłby tu pewniakiem, gdyby nie to, że musi mecze domowe rozgrywać poza ojczyzną – w Krakowie.

Największe wyzwanie – wytypować kolejność polskich klubów

Szczęściarzem jest dzięki temu Legia, która jeden z wyjazdów rozegra właśnie na Reymonta. Z tego też względu jej prognozowane miejsce jest najwyższe z polskiego kwartetu. Trzeba jednak podkreślić, że różnice między naszymi drużynami są minimalne. Szczerze mówiąc, to prędzej podjąłbym się typowania, jaki będzie ich los w Lidze Konferencji – czy zagrają w barażach i do jakiego etapu dotrą w fazie pucharowej, niż tego, jaka będzie kolejność klubów znad Wisły po fazie grupowej.

Białostoczanie wyprzedzają w Ekstraklasie Lecha i Legię, ale nie mają aż tak bogatego doświadczenia jak dwa nasze największe kluby. Legia miała najkorzystniejsze losowanie rywali. Raków przechodzi obecnie kryzys, ale jego strata w tabeli do Lecha to tylko cztery punkty. Jednak jeżeli wziąć tabelę za całe ostatnie dwanaście miesięcy, to częstochowianie są liderem ze zdecydowanie najmniejszą liczbą straconych bramek.

Mało tego – w Europie spośród wszystkich klubów, które rozegrały w ostatnich czterech latach co najmniej dwadzieścia meczów w pucharach, większy procent czystych kont zanotował tylko Inter!

Dlatego konia z rzędem temu, kto trafi kolejność wśród polskich klubów w fazie ligowej. Wszystko wskazuje na to, że powinny one bez problemu wejść przynajmniej do baraży. Dla klubu lepiej byłoby zająć miejsce w ósemce i zagrać bezpośrednio w 1/8 finału, ale dla Polski gra w play-offach może być korzystna. Zdobyte wtedy punkty wliczają się bowiem do rankingu krajowego, ale nie do klubowego.

Z wyliczeń Łukasza Bożykowskiego na portalu X wynika, że ryzyko odpadnięcia po fazie ligowej wynosi zaledwie od 13% (Legia) do 19% (Raków). Natomiast szansa na awans bezpośredni do ósemki to od 25% do 34%.

Te liczby mogą być nieco mylące. Przyzwyczajeni jesteśmy do odnoszenia ich do jednego, ewentualnie dwóch klubów w jednych rozgrywkach. Przy czterech występują już pewne czysto statystyczne paradoksy. Na przykład: mimo tak niewielkich szans każdego z klubów na kompromitację w fazie ligowej, szansa, że KTÓRYŚ z nich odpadnie już na pierwszym etapie to około 50%!

Krótko mówiąc – jest istotna różnica między szansą na wyrzucenie jedynki w jednym rzucie kostką, a wyrzuceniem jedynki w którymś z czterech rzutów kostką. To pierwsze to pech, drugie zdarzenie zaś jest już bardzo możliwe. Ale działa to też w druga stronę. Choć prawdopodobieństwo zajęcia jednego z ośmiu czołowych miejsc jest nieduże, to szansa, że ŻADEN z naszych zespołów tego nie osiągnie wynosi zaledwie około 30%.

W każdym razie – liczyć się będzie nie tylko każdy punkt, ale wręcz każdy gol i warto dbać o nie już od pierwszej kolejki.

Kto może nam pokrzyżować szyki?

Dziwić może, że zespołem prognozowanym do zajęcia miejsca tuż za polskimi klubami jest Celje. Wynika to z faktu, że absolutnie zdominowali oni ligę słoweńską i mają już jedenaście punktów przewagi nad drugą drużyną. Odwrotnie jest z pobliską Rijeką. Po sensacyjnym mistrzostwie jest przedostatnia w lidze z jedną wygraną w lidze chorwackiej. Zespołów z problemami jest jednak w Lidze Konferencji więcej.

Lozanna jest przedostatnia w Szwajcarii, Häcken jest dziesiąte w lidze szwedzkiej, a Aberdeen zajmuje w Szkocji ostatnie miejsce i zdobyło dotąd… punkt. Przy ich problemach kryzys Rakowa jest zaledwie igraszką.

Czy będzie polski mecz w fazie pucharowej?

Dziś jest za wcześnie, by prognozować fazę pucharową, ale w 1/8 finału powinny znaleźć się dwa nasze zespoły, a w ćwierćfinale – jeden. Szansa, że polski klub wystąpi po raz pierwszy od 1991 roku w półfinale europejskiego pucharu to około 40%. Dalej jest już dużo trudniej, bo mamy około 15% szans na dojście naszego rodzynka do finału i 5% na jego wygranie. Jeszcze dwa lata temu byłyby to mrzonki. Dziś możemy o tym dyskutować, ale podkreślmy – szanse małe. Znacznie mniejsze, niż na awans do Ligi Mistrzów. W zeszłym roku nie udało się dotrzeć przedstawicielowi Ekstraklasy do finału we Wrocławiu. W tym musiałby podróżować niewiele dalej, bo do Lipska.

Sezon może jednak przejść do historii. Od play-offów nie ma już bowiem blokady geograficznej i można trafić na klub z tego samego kraju. W zeszłym roku skorzystał (albo stracił – zależy od punktu widzenia) na tym Cypr, gdy Omonia mierzyła się z Pafos w barażach o 1/8 finału. W naszym przypadku szansa na to zwiększy się, jeżeli będziemy mieli drużyny zarówno na miejscach od 9. do 16. w końcowej tabeli, jak i od 17. do 24. Zagrają one bowiem ze sobą w play-offach. Krótko mówiąc, lekkie potknięcia (ale nie tak mocne, by wypaść z baraży) któregoś z naszych reprezentantów będą sprzyjać ewentualnemu bratobójczemu pojedynkowi.

W tym roku są dość duże szanse, że przy czterech drużynach, które w dodatku raczej zagrają w play-off, niż bezpośrednio awansują do 1/8 finału, trafią one na siebie. Byłaby to pierwsza wojna polsko-polska w rozgrywkach UEFA. W 1964 roku Polonia Bytom grała w półfinale Pucharu Intertoto, który jednak miał wówczas status turnieju nieoficjalnego.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO O LIDZE KONFERENCJI:

Fot. Newspix.pl