20 stycznia 1989 roku doszło do jednej z największych tragedii w historii tureckiego sportu. Autobus, wiozący drużynę Samsunsporu zderzył się czołowo z ciężarówką, w wyniku czego śmierć ponieśli trener, kierowca i trzech piłkarzy, a wielu innych stało się kalekami do końca życia. Dziś klub, który nosi w herbie czerń na znak żałoby po tamtym wypadku, stanie naprzeciw Legii Warszawa w Lidze Konferencji.

Był wyjątkowo zimny piątkowy poranek. Piłkarze Samsunsporu przyjeżdżali na zbiórkę przed wyjazdem na mecz do Malatyi. Niektórzy dopijali kawę, inni rozmawiali ze sobą, ktoś pakował sprzęt do bagażnika autokaru. Mieli za sobą miesiąc zimowej przerwy, stęsknili się za grą, a humory poprawili sobie sami – kończąc poprzedni rok zwycięstwem 1:0 nad Sakaryasporem i oddalając się od strefy spadkowej.

Gdy kilka minut po godzinie ósmej kierowca autobusu Asim Ozkan dał sygnał do odjazdu, zawodnicy rozsiedli się w fotelach. Jedni rzucali żarty, grupka piłkarzy wyjęła karty, a część zwyczajnie oparła głowy o szyby, wpatrując się w oblodzoną jezdnię i pokryte śniegami domy. Wkrótce część z nich zaczęła przysłaniać mgła, więc niejeden pewnie po prostu zamknął oczy, oddając się porannej drzemce. Droga czekała ich długa – Samsun od Malatyi dzieli ponad siedmiogodzinna podróż. Mecz miał odbyć się następnego dnia.

Zbliżała się godzina 9.30, gdy kierujący się na południe, z dala od Morza Czarnego, autobus przejeżdżał przez dystrykt Havza, położony na obrzeżach Samsunu. Widoczność była coraz gorsza, warunki – coraz bardziej niebezpieczne, a na domiar złego podróż uprzykrzał padający śnieg. Kierujący autobusem Ozkan raz po raz uruchamiał na przedniej szybie wycieraczki, lecz ich praca przypominała wysiłek Syzyfa. Gdy tylko odgarnęły spadający śnieg, zastępował go kolejny. Na domiar złego zrobiło się jakoś ciemno, niebo zasnuły ciężkie, niemal czarne chmury.

I nagle: bum.

Jadąca z naprzeciwka ciężarówka zjechała na przeciwny pas, czołowo uderzając w autobus z piłkarzami Samsunsporu.

Kierowca Asim Ozkan zginął na miejscu. Tak jak trener Nuri Asan i dwaj zawodnicy: Muzaffer Badalioglu i Mete Adarni.

Zoran Tomic zapadł w śpiączkę, z której nie wybudził się już nigdy. Zmarł pół roku później, leżąc w szpitalu w Jugosławii. Nie przeżył też kierowca ciężarówki, która zjechała na niewłaściwy pas.

Kilku innych piłkarzy zostało poważnie rannych, dla części wypadek oznaczał trwałe kalectwo. Bramkarz Fatih Uraz złamał kręg lędźwiowy kręgosłupa. Tak opisywał moment tragedii:

– Było niesamowicie ciemno. Chociaż był ranek, wyglądało to jak 1-2 w nocy. Padał śnieg, pogoda była niewiarygodna. Siedziałem w czwartym rzędzie i spędziłem mniej więcej połowę drogi rozmawiając z naszym trenerem. Miałem wstać, ale zmieniłem zdanie i powiedziałem sobie: „prześpię się trochę”. Kiedy otworzyłem oczy słyszałem tylko krzyk Mete: „Umieramy!”. I zobaczyłem, że stoimy twarzą w twarz z ciężarówką.

– Moment zderzenia pamiętam doskonale. Chociaż nasz kierowca jeździł szybko, nie wynikało to z przekroczenia prędkości, a z pomyłki kierowcy ciężarówki.

Golkiper ze wszystkich sił próbował wrócić do futbolu. Pracował nad powrotem do zdrowia, przechodził do nowych klubów, ale straszny wypadek właściwie przekreślił jego karierę. Przez kilka lat rozegrał jeszcze tylko niespełna trzydzieści spotkań, ostatecznie rezygnując z gry w wieku 34 lat. A przecież w momencie wypadku był nawet podstawowym bramkarzem tureckiej kadry, debiutując w starciu z Polską, w meczu, w którym bramkę strzelił mu Jan Furtok.

W porównaniu do kolegów Fatih Uraz i tak może mówić o pewnej dozie szczęścia. Erol Dinler do końca życia nie odzyskał sprawności w ręce. Trwale okaleczony został też magazynier Halil Albayrak, a Emin Kar, ówczesny kapitan, został sparaliżowany do pasa w dół. Po latach został prezesem klubu, choć aż do śmierci w 2021 roku, w wieku zaledwie 61 lat, poruszał się na wózku inwalidzkim.

Inny piłkarz, Orhan Kılınç, przeżył zderzenie, ale pięć lat później miał kolejny wypadek samochodowy. Zginął na miejscu.

Tragiczny wypadek Samsunsporu. Ratowali ich… piłkarze

Rozpędzony autobus nie miał szans uciec przed nadjeżdżającą ciężarówką. Z dużą prędkością wpadł do rowu, roztrzaskując szyby i demolując karoserię. Jako pierwsi na miejsce wypadku przybyli… piłkarze Çarşambasporu, jadący właśnie na swoje spotkanie.

– Po drodze mijaliśmy autobus Çarşambasporu, żartując. Mieliśmy szczęście, że przejeżdżało tam wtedy niewiele samochodów. W przeciwnym razie liczba ofiar z pewnością by wzrosła… – wspominał Uraz.

To właśnie zawodnicy grającej wówczas w niższej lidze drużyny udzielali graczom Samsunsporu pierwszej pomocy. To oni wyciągali poszkodowanych z wraku i przewozili do szpitala w Havzie, a wielu z nich natychmiast oddało krew, potrzebną ofiarom wypadku.

Samsunspor nie dokończył sezonu ligowego, a pozostałe mecze zweryfikowano jako walkowery na korzyść rywali. Zespół zajął ostatnie miejsce w tabeli, ale decyzją tureckiej federacji nie został zdegradowany. Otrzymał nawet tytuł „Honorowego Mistrza”.

Tragedia trwale odbiła się jednak na klubie. Nie tylko dlatego, że z turecką ekstraklasą składana w naprędce drużyna pożegnała się rok później. Wypadek odcisnął na niej piętno nie do wymazania.

Tragedia, która zmieniła klub

– Co styczeń to miasto pogrąża się w smutku – mówił Zeki Yavru, obecny piłkarz Samsunsporu, na uroczystości ku pamięci ofiar tragedii w jej 36. rocznicę.

– 20 stycznia to najczarniejszy dzień dla Samsunsporu i tureckiej piłki nożnej – wtórował mu były prezes klubu, Hakkı Tomaç. I wspomina słowa zmarłego w wypadku trenera, które okazały się przerażająco prorocze.

– Nuri Asan był naszym przyjacielem. Powiedział kiedyś: „Jestem gotów umrzeć za Samsunspor”. Wygląda na to, że Bóg spełnił jego życzenie.

To za rządów ocalałego z katastrofy Emina Kara, kapitana, który trafił na wózek inwalidzki, pamięć ofiar tragedii została na zawsze uchowana przed zapomnieniem.

– Straciliśmy trenera, trzech kolegów z drużyny i kierowcę. Ja również zostałem sparaliżowany. Minęły 24 lata od wypadku. Podczas mojej prezydentury zadbam o to, by należycie go upamiętnić – deklarował.

– Co roku, gdy nadchodzi 20 stycznia, ogarnia mnie smutek. Bardzo tęsknię za przyjaciółmi i trenerem. Właściwie nie powinniśmy obchodzić tego dnia tylko 20 stycznia. Możemy obchodzić go codziennie lub co miesiąc. Planujemy nazwać niektóre drzwi na stadionie imionami naszych przyjaciół, którzy zginęli. Nie możemy zapomnieć o tym wydarzeniu – dodawał.

To z inicjatywy Kara przed stadionem wybudowano pomnik ku pamięci ofiar wypadku. Drugi powstał w miejskim parku centralnym.

Pamiątką i elementem, który tragedia wprowadziła do Samsunsporu, jest też czarny kolor w klubowych barwach, dodany do wcześniejszych – czerwonego i białego.

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl