– Ostatnio bardzo mocno wkręciłem się w jazdę motocyklem po asfaltowych torach wyścigowych. To nieco inna konkurencja niż żużel, ale naprawdę bardzo mi się spodobała. Chciałbym całą zimę przejeździć na takich motocyklach w dobrych warunkach – powiedział nam ostatnio Bartosz Zmarzlik po zdobyciu szóstego w karierze tytułu mistrza świata.

Polacy pokochali turystykę motocyklową w Hiszpanii

Polacy pokochali Hiszpanię. Tylko w 2024 roku kupiliśmy ponad 4200 mieszkań i domów na Półwyspie Iberyjskim (ok. 4,5 proc. wszystkich transakcji). Równocześnie zaczęły się tam rozwijać polskie firmy oferujące zimowe szkolenia motocyklowe. Słowa Zmarzlika są tego najlepszym potwierdzeniem. Najpopularniejsze kierunki „turystyki motocyklowej” to Andaluzja, Murcja i Katalonia.

ZOBACZ WIDEO: „Nie dam sobie tego wmówić”. Stanowcza reakcja Zmarzlika

– Polaków chętnych do jazdy przybywa znacząco. Zwiększa się też liczba miejsc, gdzie można jeździć, bo ciągle powstają nowe tory. Są organizowane wyprawy wycieczkowe po drogach, są wyjazdy na duże tory, ale prawdziwy boom przeżywają treningi na małych obiektach – potwierdza nam Oskar Kubicki z OK2Race, który szkoli motocyklistów w Hiszpanii.

Podobne spostrzeżenia ma Tomasz Jagielski z Cztery Tory Roku, który zdradza, że momentami na hiszpańskich torach słychać tylko język polski. – Cały sezon zimowy szkolę w Hiszpanii. Turnusy zaczynają się od stycznia i trwają do kwietnia. Nasza ekipa jedzie tam wcześniej, aby przygotować motocykle oraz sprawdzić tor i plac treningowy – zdradza motocyklowy mistrz Polski w klasie Supermoto i instruktor jazdy.

Tomasz Jagielski podczas szkolenia w Hiszpanii Tomasz Jagielski podczas szkolenia w Hiszpanii

Tylko zeszłej zimy Jagielski przeszkolił w Hiszpanii w ciągu kilku tygodni 130 Polaków. – W trakcie tygodniowego wyjazdu mamy 8-10 uczestników obozu. Stawiamy na jakość, a taka liczebność grupy gwarantuje indywidualne podejście do każdego uczestnika, a co za tym idzie – szybki progres jego umiejętności – dodaje Jagielski.

Gdy w lipcu Jagielski ogłosił zapisy na szkolenia motocyklowe w Hiszpanii w 2026 roku, limit miejsc wyczerpał się w dwa tygodnie. Teraz innym chętnym zostaje mieć nadzieję, że ktoś z tego grona wykruszy się. – To jest najlepszy dowód na to, że jeżdżenie zimą po hiszpańskich torach wyszło ze strefy marzeń. Dla coraz większej liczby motocyklistów jest to po prostu realny pomysł na utrzymanie lub wzrost motocyklowej formy w okresie zimowym – kontynuuje nasz rozmówca.

Uczestnicy jednego ze szkoleń w Hiszpanii Uczestnicy jednego ze szkoleń w Hiszpanii

– Hiszpanie bardzo sobie szanują współpracę z Polakami. Dla nich im więcej Polaków, tym lepiej. W końcu to dodatkowi klienci. Oni wiedzą, że w świat idzie sygnał, że w Hiszpanii zimą można robić coś fajnego – dodaje Kubicki.

Nie trzeba zabierać motocykla

Polskie firmy od lat organizują wyjazdy na zagraniczne tory, ale w przypadku Hiszpanii problemem był transport motocykli. Początkowo chętni wybierali podróż busem z własnym sprzętem. Z czasem zaczęto podstawiać ciężarówki, do których pakowano motocykle wszystkich uczestników szkolenia. To jednak generowało koszty i wywoływało obawy związane m.in. z kradzieżą albo uszkodzeniem maszyn.

Trenujący w Hiszpanii nie muszą zabierać sprzętu z Polski Trenujący w Hiszpanii nie muszą zabierać sprzętu z Polski

– Teraz firmy oferują motocykle na miejscu i to dużo zmienia w nastawieniu Polaków. Wcześniej trzeba było brać własny sprzęt i było to problematyczne. Teraz jest tak, że jak ktoś się wywraca, to aż tak nie boli, bo jednak to cudza maszyna. Bierzesz torbę, wsiadasz do samolotu, lądujesz i za chwilę jeździsz po torze. To przekonuje ludzi – mówi Kubicki.

Potwierdza to Jagielski. – Nie jesteśmy w stanie rezerwować biletów lotniczych za każdego uczestnika szkolenia, więc to pozostaje na barkach zainteresowanych osób. Odbieramy z lotniska i zawozimy na nie w drodze powrotnej. Oferujemy zakwaterowanie z wyżywieniem, a na torze szkolenie i motocykle o różnej pojemności i mechanika czuwającego nad ich stanem technicznym. Z Polski wystarczy wziąć odzież motocyklową – mówi.

Obozy treningowe w Hiszpanii spopularyzowały się również ze względu na spadek cen. Tygodniowy wyjazdy, obejmujący zakwaterowanie i pięć dni szkoleń na jednym z torów w Murcji, to wydatek rzędu ok. 1100-1200 euro (ok. 5 tys. zł). Jazdy zazwyczaj zaczynają się o godz. 11.00, a kończą o godz. 17.00.

Tak wygląda jeden z torów do flat-tracka w Barcelonie Tak wygląda jeden z torów do flat-tracka w Barcelonie

– Na obozach są różne osoby. Przyjeżdżają „zieloni”, którzy praktycznie dotąd nie jeździli. Są tacy, którzy jeżdżą po drogach i chcą się poprawić, ale są też zawodowi motocykliści, dla których Hiszpania zimą to jedyny sposób na utrzymanie kontaktu z motocyklem. Jeśli ktoś nie lubi jazdy w błocie albo po torach halowych, których zresztą w Polsce nie mamy wiele, to ma do wyboru tylko Hiszpanię – twierdzi Kubicki.

Jak to wygląda w praktyce? Sam się przekonałem

Hiszpania to nie tylko tory asfaltowe, ale również areny do jazdy na motocrossie i flat-tracku. W tym przypadku króluje Katalonia. Przy okazji pobytu na wyścigu MotoGP w Barcelonie sam miałem okazję potrenować na Rocco’s Ranch Monster Energy. – Mamy klientów z całego świata – mówi na początku jeden z hiszpańskich trenerów, który zapowiada „dobrą zabawę” na jego ranczu. Szybko przekonuję się, że to, o czym mówią Kubicki i Jagielski, jest w 100 proc. prawdziwe.

Łukasz Kuczera podczas jazdy na Rocco's Ranch Monster Energy Łukasz Kuczera podczas jazdy na Rocco’s Ranch Monster Energy

Ranczo oferuje dwa typy motocykli na wynajem – w zależności od pojemności cena za godzinę jazdy to 60 albo 75 euro (255-320 zł). Jeśli ktoś posiada swój sprzęt, musi jedynie zapłacić 35 euro (150 zł) za wjazd na tor. Kolejne 25 euro (ok. 105 zł) to wynajem odzieży motocyklowej. Później jeszcze tylko podpisanie oświadczenia, że jestem świadom ryzyka i mogę udać się do szatni, gdzie szybko ubieram wypożyczone buty, kask, rękawice i gogle.

W kwestionariuszu zaznaczyłem, że mam doświadczenie w jeździe na motocyklu. Dlatego mogę ominąć szkolenie dla nowicjuszy, w trakcie którego hiszpańscy trenerzy tłumaczą, jak odpalić maszynę i zmieniać biegi. Chwilę później z uwagą słucham, jaką sylwetkę przyjąć na maszynie, jak układać ramiona i jak wpływa to na odkręcanie manetki gazu w środku zakrętu.

Przez godzinę dwóch trenerów stale obserwuje jazdę mojej grupy. – Łokieć w górę! Mocniej kładź motocykl – słyszę po paru minutach jazdy. Gdy komuś idzie gorzej, jeden z Hiszpanów wsiada na maszynę i pokonuje tor w tandemie. Mnie ta przyjemność omija, więc najwidoczniej nie jest tak źle, ale kilka osób z grupy dzięki temu pracuje nad swoją sylwetką i poprawą tempa. Po pół godziny trenerzy wybierają najlepszych zawodników ze szkolenia i ruszają za nimi w pogoń. Celowo podpuszczają ich, zmuszając do poprawy tempa, ale równocześnie wykrzykując przez kask cenne porady.

Hiszpanie mają przygotowanych dziesiątki motocykli na wynajem Hiszpanie mają przygotowanych dziesiątki motocykli na wynajem

– Mam nadzieję, że się świetnie bawiliście – słyszę po godzinie, a moje ręce są wypompowane. Najprawdopodobniej to efekt złego ułożenia na motocyklu – cały ciężar ciała opierał się na łokciach. – Musisz nad tym popracować. Jesteś zbyt sztywny na motocyklu – słyszę na pożegnanie od mojego trenera.

W moim przypadku chodziło o spełnienie marzenia o jeździe na hiszpańskim torze. W godzinę nikt nie nauczy się szybkiej jazdy ani nie wyeliminuje swoich błędów. Trzeba mieć tego świadomość. – Nawet początkujący motocyklista po trzech, czterech dniach zaczyna jeździć uślizgami, co kiedyś wydawało się nieosiągalne dla przeciętnego Polaka – podsumowuje Tomasz Jagielski.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty