Kajrat Ałmaty przebędzie dziś na mecz Ligi Mistrzów do Lizbony odległość zbliżoną do siedmiu tysięcy kilometrów. To więcej niż dzieli Warszawę od Nowego Jorku. Jak wyglądała historia rekordu odległości między rywalami w najważniejszych klubowych rozgrywkach na świecie? Goście nigdy nie wygrali takiego meczu, co stawia szanse Kazachów w starciu ze Sportingiem pod jeszcze większym znakiem zapytania, niż wynikałoby to jedynie z porównania potencjału obu zespołów.

***

Jaka była historia rekordu odległości między rywalami w Lidze Mistrzów?

Prawda jest taka, że Kajrat i jego podróż do Lizbony robią dziś ogromne wrażenie. Tym większe, że teraz to już chyba tylko drużyna z Kazachstanu mogłaby pobić własny rekord odległości przebytej na mecz Ligi Mistrzów. Przynajmniej dopóki w rozgrywkach UEFA nie ma miejsca dla ekip z Rosji.

Historia rekordu odległości między rywalami w Lidze Mistrzów

Data Gospodarz Gość Odległość Wynik 25.11.1992 Club Brugge CSKA Moskwa 2306 km 1:0 9.12.1992 IFK Goteborg FC Porto 2348 km 1:0 24.11.1993 Monaco Spartak Moskwa 2516 km 4:1 2.03.1994 Spartak Moskwa Barcelona 3010 km 2:2 30.09.1998 Spartak Moskwa Real Madryt 3440 km 2:1 27.09.2000 Spartak Moskwa Sporting 3906 km 3:1 14.09.2010 Benfica Hapoel Tel-Awiw 4010 km 2:0 15.09.2015 Benfica Astana 6163 km 2:0 18.09.2025 Sporting Kajrat Ałmaty 6905 km ?

W dzisiejszej analizie uwzględniamy wyłącznie odległości w linii prostej, nie zaś dystanse drogowe.

Zakaz gry w Rosji

Już w pierwszej kolejce inauguracyjnej edycji Ligi Mistrzów w 1992 roku konieczna była całkiem pokaźna podróż. Do Brugii przyleciała ekipa CSKA Moskwa pokonując ponad 2300 kilometrów. Związek Radziecki nie istniał wtedy dopiero od niecałego roku. Belgowie z Tomaszem Dziubińskim w składzie wygrali 1:0 ze zmęczonymi Rosjanami.

W drugiej kolejce rekord o czterdzieści kilometrów pobiło Porto, które poleciało do Szwecji na mecz z IFK Goteborg. Thomas Ravelli nie pozwolił Kostadinowowi, Joao Pinto, Fernando Couto i ich kolegom na zdobycie choćby jednej bramki i Szwedzi wygrali 1:0.

Z pewnością następne rekordy padałyby w dalszych kolejkach tego sezonu, gdy Rosjanie podejmowali w Moskwie Rangers i Marsylię, ale UEFA ustanowiła tak wysokie jak na tamte czasy wymagania odnośnie stadionów, że… nie spełniał ich żaden obiekt w Rosji! Wojskowy klub musiał więc rozgrywać swoje mecze w Bochum i Berlinie tracąc okazję na ustanowienie najdalszej odległości.

Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i za chwilę rekord aż na trzynaście lat trafił na wschodnie rubieże. Już rok później Łużniki okazały się nagle spełniać wymogi UEFY (choć nie przeszły żadnego wielkiego remontu) i Spartak grał na tym obiekcie w Lidze Mistrzów.

Najpierw jednak w listopadzie 1994 roku pojechał na mecz do Monaco przekraczając jako pierwszy klub barierę 2500 kilometrów. Znów zmęczeni goście nie dali rady gospodarzom, którzy między innymi po golach Thurama i Klinsmanna wygrali 4:1.

Do wczoraj rekord należał do meczu Benfica-Astana

Same porażki gości, tylko Barcelona z punktem

Kolejne rekordy odległości pobijały w kolejnych latach wielkie marki. Najpierw do stolicy Rosji w 1994 roku musiała wybrać się Barcelona przekraczając jako pierwsza trzy tysiące kilometrów. Gole Stoiczkowa i Romario wystarczyły jej zaledwie do remisu, ale mecz ten i tak przeszedł do historii. Był jedynym do dziś rekordem odległości w Lidze Mistrzów, w którym goście nie byli tak zmęczeni, by go przegrać! Wygranej nie zanotowali natomiast nigdy, a Kajrat pewnie dziś także będzie miał z tym problem.

Real Madryt jak zwykle nie mógł sobie pozwolić na bycie gorszym od Dumy Katalonii i w 1998 roku pobił rekord odległości o prawie pół tysiąca kilometrów, jednak mimo gola Raula przegrał ze Spartakiem 1:2. Jeżeli dystans z Madrytu do Moskwy wydaje Wam się olbrzymi, to wiedzcie, że z Ałmatów do Lizbony jest… dwa razy dalej.

Jeszcze dalej na zachód na Półwyspie Iberyjskim leży Portugalia i to ona na przełomie wieków przejęła rekord. I nadal go nie oddaje! W 2000 roku do Moskwy pojechał Sporting oczywiście tradycyjnie przegrywając 1:3 mimo gola Sa Pinto. Ta sama para zmierzyła się też w Lidze Mistrzów sześć lat później, jednak było to wyłącznie wyrównanie rekordu 3900 kilometrów. Porto ma to szczęście, że leży nieco dalej na północ od stolicy kraju.

W 2010 roku inny lizboński klub – Benfica podejmował Hapoel Tel-Awiw, którego zawodnicy musieli pokonać w linii prostej ponad cztery tysiące kilometrów i przegrali 0:2.

Warto przypomnieć, jak wyglądała w 2011 roku jedna z grup Ligi Mistrzów:

Nikozja, Sankt Petersburg, Porto, Donieck. Od Sasa do Lasa. Nie padł wówczas rekord, ale Portugalczycy na każde ze spotkań wyjazdowych musieli pokonać ponad 3300 kilometrów. Nic dziwnego, że mimo słabej grupy nie awansowali do 1/8 finału, w której Zenit zmierzył się z… Benfiką. Do dziś nikt w fazie pucharowej nie miał dłuższej podróży niż ta para (3600 km).

Pięć lat później rekord wskoczył na poziomy niebotyczne, których wydawało się, że już nigdy nie przebije. Kazachska Astana otrzymała dość łatwą ścieżką eliminacji do Ligi Mistrzów, pokonując Maribor, HJK Helsinki i APOEL Nikozja. Już w pierwszej kolejce musiała udać się w podróż do Lizbony, czyli przebyć ponad… sześć tysięcy kilometrów. Posiadaczem rekordu mogło też być Atletico, gdyby ich mecz z Kazachami odbył się wcześniej.

Nie przenoście nam stolicy do Astany!

Od ustanowienia tamtego szalonego wyniku w poniedziałek minęło dokładnie dziesięć lat. Dziś przejdzie on do historii, choć wydawało się, że jest nie do pobicia. Z pomocą przyszła jednak… geografia Kazachstanu. Ałmaty zostały jego stolicą za czasów radzieckich, jednak po odzyskaniu niepodległości ich całkowicie peryferyjne położenie, notoryczny smog wynikający z lokalizacji w kotlinie i prawie półmilionowa rzesza Rosjan w nim mieszkająca, sprawiły, że Kazachowie postanowili przenieść siedzibę rządu w bardziej centralnie położone miejsce.

Trasa z Ałmat do Astany (źródło: Google Maps)

Wybór padł na Astanę, która leży bardziej na zachód i północ, a więc także bliżej Europy. Miasto jest w księdze rekordów Guinnessa jako stolica, która najczęściej zmieniała nazwy. Akmoly, Akmolinsk (za cara), Celinograd (za Sowietów), Akmola, Astana, Nur-Sułtan (na cześć prezydenta Nazarbajewa) i znów Astana. Teraz trafią do niej Ałmaty z innego powodu – największej odległości przebytej na mecz Ligi Mistrzów. Dotąd byli w niej tylko ze względu na najwyżej położony na świecie oświetlony stok narciarski (3200 metrów nad poziomem morza).

Inną ciekawostką dotyczącą Kajratu jest fakt, że jest on czwartym dawnym kolejowym klubem, który wszedł do Ligi Mistrzów. Przed nimi były to Lokomotiw Moskwa, CFR Cluj i Debreczyn. Niestety Lech Poznań wciąż czeka, skierowany na boczny tor Ligi Konferencji.

Kogo wykluczyć z UEFA?

6900 kilometrów to odległość olbrzymia. Bliżej jest z Lizbony do Fortalezy, Natalu czy Recife, w których odbywały się mistrzostwa świata w… Brazylii. Krótsza jest także odległość z Warszawy do Nowego Jorku.

Stadion w Ałmatach leży trzydzieści kilometrów od granicy z Kirgistanem, należącym do azjatyckiej federacji piłkarskiej. Mniej niż trzysta kilometrów w linii prostej jest też stamtąd do… Chin. Kazachom bliżej byłoby, gdyby musieli dotrzeć na mecz do Tokio, na Filipiny, czy do większości miast Indonezji.

A jednak nie jest płaska! (źrodło: Google Earth)

Spośród stolic wszystkich czterdziestu siedmiu państw i terytoriów należących do azjatyckiej federacji, tylko do czterech z Astany jest dalej niż do Lizbony: do australijskiej Canberry oraz malutkich: Guam, Marianów Północnych i Timoru Wschodniego. Jeśli jednak chcemy konieczne z tego powodu wyrzucać klub ze Środkowej Azji z UEFA, to dlaczego nie zrobić tego samego z Portugalią, której kluby przez cały XXI wiek są rekordzistami pod względem odległości? Kazachstan ma tę wymówkę, że jego zachodni skraj leży geograficznie w Europie. Jest za to inny kraj, który, należąc do europejskiej federacji, tego kryterium nie spełnia, choć ostatnio to inne fakty jeszcze bardziej przemawiają za jego wykluczeniem z naszego grona.

Minęło już jednak ponad dwadzieścia lat od dołączenia Kazachstanu do UEFA i pozostaje nam cieszyć się, że z leżącej w środku Europy Polski w sumie wszędzie jest najbliżej. Szkoda tylko, że nie gramy w Lidze Mistrzów.

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl