Jutro mecz Górnik – Legia, który urósł do wielkich rozmiarów jedną decyzją Edwarda Iordanescu, bo ten na Samsunspor wystawił rezerwy. Zagrałby normalnie – jutro miałby ważny, ale wciąż kolejny mecz. Cudował, więc może ma spotkanie o posadę.

Natomiast nawet jeśli nie, to i tak taktycznie zostało to rozegrane kuriozalnie – przecież teraz wszyscy na spotkanie w Zabrzu patrzą z podwójną uwagą. Jeśli wydarzyłoby się tak, że Iordanescu wystawił rezerwy w czwartek, by wygrać w niedzielę, a w niedzielę by nie wygrał, to wyszedłby na człowieka nieszczególnie poważnego. No jest to zagranie może nie all in, ale bardzo ryzykowne, bo presji to on sobie i zespołowi nie odjął, tylko dodał.

Oczywiście wciąż może skończyć się dobrze i Legia w Zabrzu wygra, wcale tego nie wykluczam, natomiast nie jedzie do ogórków, tylko do lidera i to nieprzypadkowego lidera. Wypadałoby się więc dobrze przygotować, a wcale nie uważam, że rozpętanie takiej burzy to jest dobre przygotowanie.

Wojciech Kowalczyk o Górnik – Legia: mecz o posadę?

A czy będzie to mecz o posadę… Może być. Co prawda Michał Żewłakow zapowiadał, że trener zacznie być rozliczany po październikowej przerwie na kadrę, ale jeśli byłoby w trąbę i w czwartek, i w niedzielę, to byłoby widać, że coś tam zdecydowanie nie działa. W Ekstraklasie zaczęłyby się problemy, w Lidze Konferencji już są – to wiemy na pewno. Przecież trzy punkty przy sześciu kolejkach ważą masakrycznie dużo.

Hearts miało siedem punktów i zajęło 25. miejsce, odpadło. Cercle Brugge miało… jedenaście i zajęło ósme miejsce, czyli mogło pominąć jedną rundę na wiosnę. A Pafos dziesięć oczek i dwunasta lokata, spokojny awans.

Wiadomo, że najważniejsze jest mistrzostwo, natomiast Legia też nie chce oddać Europy lekką ręką. Tam są poważne pieniądze do zgarnięcia. Ponadto to tam chcą się promować piłkarze, a nie w Zabrzu i jeśli im to utrudniasz, możesz mieć problemy z szatnią. No pomyślcie – walczyli o puchary przez cały zeszły sezon, walczyli latem, prawie odpadli, a potem przychodzi pierwsze spotkanie w fazie ligowej i większość z nich nie gra, bo trener tak sobie wymyślił. Mieli prawo się wkurzyć.

I wszystko podsumuje ten wynik w Zabrzu, do tego spotkania będzie się wracać naprawdę często. A – jak mówię – wcale tak nie musiało być, wystarczyło zmienić 4-5 graczy w czwartek i zamknąć spotkanie w 45 minut. Tak jak zrobił to Lech Poznań. To nie była wielka filozofia, ale najwyraźniej Legia lubi sobie utrudniać życie.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO: