Raków Częstochowa w minionym sezonie Ekstraklasy zdominował ligę pod względem przychodów ze sprzedaży zawodników, był też trzecim klubem w zestawieniu największych wydatków na utrzymanie pierwszego zespołu. W rozmowie z Weszło Piotr Obidziński tłumaczy, jak wyglądają finanse Rakowa, czy klub trzyma się jakiegoś rygoru finansowego, czy żałuje, że nie sprzedał Jonatana Brunesa, jak od kulis wyglądają transfery oraz wyjaśnia, czy w Częstochowie zgadzają się z tezami o rozrzutności i przepalaniu pieniędzy. Zapraszamy.

Czy Raków Częstochowa pod względem finansowym zmierza w dobrym kierunku?

Zakładając, że będziemy mieli regularne przygody europejskie, które jeden do jednego zoffsetują nasze transferowe inwestycje w rozumieniu zarówno odstępnych jak i pensji, to perspektywa jest dobra. Całość przychodów transferowych w takiej sytuacji byłaby zyskiem.

Finanse Ekstraklasy. Legia Warszawa – potentat, który nie wygrywa [ANALIZA]

Piotr Obidziński: Transfery Rakowa Częstochowa są możliwe dzięki finansowej cierpliwości właściciela

Wspomniane inwestycje w kadrę są zgodne z pierwotnym planem czy trochę ten plan przekraczają?

Dlatego, że mamy specyficzną sytuację, naszą długofalową przewagą konkurencyjną w przypadku braku stadionu musi być gra w Europie, budowanie zawodników i dobra sprzedaż. Te rzeczy są możliwe dzięki finansowej cierpliwości właściciela. Operujemy na tym długu, który fluktuuje, ale nie zmienia się w sposób drastyczny, bo zyski, które już dwa lata z rzędu pokazujemy, są rozłożone w czasie. Zatem nie przepalamy pieniędzy, ale dzięki poduszce finansowej i dostępności kapitału możemy czynić inwestycje, wiedząc i mając zaufanie do tego, że dobrze selekcjonujemy i dobrze rozwijamy zawodników, co udowodniliśmy naszymi transferami wychodzącymi półtora roku temu.

Nie macie ustalonych żadnych widełek, ram?

W Rakowie stawiamy na polowanie na okazje lub mamy nagłe potrzeby. Ramy czy plany są, natomiast to sytuacja dyktuje, ile wydamy. Raz więcej, raz mniej – właśnie przez to, że czasami są okazje czy potrzeby związane z kontuzjami, sprzedażami. Naszą przewagą jest tutaj elastyczność.

Piotr Obidziński i Michał Świerczewski na meczu Rakowa Częstochowa

Mówi pan o poduszce finansowej. Ona wynika tylko z wkładu właściciela, czy może też z tego, że odłożyliście pieniądze ze sprzedaży – przykładowo – Ante Crnaca?

To są osobne rzeczy. Pieniądze ze sprzedaży Ante Crnaca czy Vladana Kovacevicia są rozłożone na lata, przez co de facto poprzedni sezon, wicemistrzowski, był ujemny pod względem płynności finansowej. Tak samo teraz, na początku sezonu, jest ujemny cashflow, ale zakładamy, że nadrobimy to w przyszłych dwóch okienkach. Jak mówiłem: płynność i zyskowność klubu to dwie różne sprawy.

Zdradzi pan, na ile lat i rozłożone są wspomniane płatności?

Na cztery. Taki mniej więcej jest standard takich dużych transferów. Oczywiście z wyjątkiem sytuacji uruchamiania klauzuli – wtedy zwykle, choć nie zawsze, bo klauzule też miewają odroczone płatności, pieniądze wpływają natychmiast. My natomiast, co do zasady, nie mamy klauzul w kontraktach.

Piotr Obidziński: Raków Częstochowa wydał na transfery wyraźnie mniej niż twierdzi Transfermarkt

Przechodząc do pieniędzy wydanych przez was – Artur Płatek mówił, że Transfermarkt w tej kwestii kłamie. Bardzo?

Wydaliśmy mniej, zauważalnie mniej, ale nie dwa razy mniej.

Trafiły wam się jakieś okazje czy musieliście płacić ceny rynkowe?

Miejmy nadzieję, że inwestycje, które poczyniliśmy w tym i w poprzednich okienkach, to będą dobre inwestycje. Niektóre wymagały większych nakładów finansowych, jak na przykład Bogdan Mircetić, ale niektóre były tańsze. Generalnie wydawaliśmy – tak mi się wydaje – z głową, adekwatnie do okoliczności. Należy pamiętać, że inwestujemy co roku w akademię i tu też rośnie wartość zawodników.

Mircetić to ruch, który Raków opanował najlepiej: szukanie talentów na Bałkanach.

To nie tylko Bałkany, rolą dobrego skautingu jest szukanie talentów wszędzie. Przykładowo bardzo dobrą docelową marżę jak na rok do końca kontraktu zrobiliśmy na Gustawie Berggrenie. To ponad milion euro czystego zysku. Patrząc na wiek zawodnika i długość kontraktu – to bardzo dobre pieniądze. Mamy więc Bałkany, Skandynawię i oczywiście Polskę, bo mocno odmłodziliśmy skład, który jest bardziej polski.

Piotr Obidziński na meczu Rakowa Częstochowa

Transfer Gustawa Berggrena wisiał w powietrzu od roku, to było dokładnie zaplanowane.

Tak, oczywiście, dlatego szukaliśmy zawodników do środka pomocy i spodziewaliśmy się zmian w tej formacji, więc też ze spokojem podchodzimy do obecnej sytuacji. Gustaw wykazywał się cierpliwością przez kilka okienek. I w tym czasie bardzo pomagał, choćby w Europie, w walce o wicemistrzostwo, czyli też o dobrą pozycję wyjściową do pucharów. Skończyło się formułą win-win, bo chciał wyjechać do Nowego Jorku ze względu na kontrakt, miasto, odczekał rok i to zrobił.

Spotkamy się jednak ze złośliwościami, że wydajecie duże pieniądze po to, żeby po paru miesiącach czy czasami tygodniach próbować pozbyć się nowych piłkarzy. Nie żal takiej rozrzutności?

Czasami to kwestia potrzeby, bo rozumiem, że mowa tu o Leonardo Rochy. Przypadek Karola Struskiego wyjaśniał już trener Marek Papszun. On zresztą finalnie znalazł się w kadrze na Ligę Konferencji. To nie była nasza decyzja, ale też przez tą straszną kontuzję Zorana, Karol gra w Europie.

Nie rozprawiacie o tym, o czym mówią media – że trener Marek Papszun przepala pieniądze na nowych piłkarzy?

Fakty temu przeczą. Mamy na przykład Imada Rondicia, którego trener Papszun chciał od dawna. Trochę się nawet śmialiśmy z prezesem Michałem Rydzem, że na koniec dnia wszyscy osiągnęli swoje cele: my mamy Imada, Widzew ma swoje pieniądze, których my nie musieliśmy płacić.

Tylko że zapłaciliście wtedy za kogoś innego, za Leonardo Rochę, którego już w klubie nie ma.

Leonardo strzela w Zagłębiu Lubin, tam sposób gry jest bardziej ułożony pod niego. Albo Zagłębie skorzysta z opcji wykupu i wtedy zarobimy na całym przedsięwzięciu, albo się odbuduje i wróci. W każdym razie wartości mu nie ubywa.

Nie żałujecie, że ostatecznie nie sprzedaliście Jonatana Brauta Brunesa za dobre pieniądze, które oferowała wam Slavia Praga?

Jonatan pomaga nam sportowo i wierzę, że dostaniemy za niego nie gorsze oferty. Długość kariery piłkarskiej się rozciąga, więc piłkarze dłużej trzymają swoją wartość. Szczególnie napastnicy, więc tak – zakładam, że jest szansa, że jesteśmy w stanie zarobić większe pieniądze niż te, które oferowała Slavia.

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA NA WESZŁO:

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. Newspix