Jeśli do skrótu realizator musi wybierać dośrodkowania, wiesz, że mecz był nudny, a tak się składa, że w przerwie spotkania GKS-u z Lechem pokazano nam między innymi dwie wrzutki, bo załapały się do najciekawszych wydarzeń pierwszych 45 minut. A skoro po zmianie stron długo dużo lepiej nie było i dopiero pod koniec panowie się rozruszali, mamy pewność: obejrzeliśmy w większości nudne spotkanie. No, ale z tej nudy i tak wyszło zwycięstwo Lecha Poznań.
Zwycięstwo, które zapewnił Bryan Fiabema. Trzeba powiedzieć – chłopak jest w gazie. Ma już w tym sezonie dwa gole, a to o dwa więcej niż strzelił w poprzednim, więc progres jest zdecydowanie widoczny.
Dzisiaj więcej niż połowa poznańskiego internetu krytykowała go na X-ie, gdyż faktycznie przed golem mógł irytować, na przykład wtedy, gdy składał się do strzału jakby miał w posiadaniu cały czas świata (a nie ma). Niemniej gdy już się pośpieszył i faktycznie uderzył szybko, to mu zza pola karnego wpadło. Ładnie z akcją poszedł Jagiełło, którego niezdarnie próbował zatrzymywać Kowalczyk – pomocnik Lecha najpierw stracił piłkę, ale szybko ją od rywala odzyskał i podał do Norwega.
No i ten zrobił to, z czego nie jest wciąż specjalnie znany, ale już bardziej niż kiedyś.
GKS Katowice – Lech Poznań 0:1. Szczęśliwe zwycięstwo, ale zwycięstwo
GKS może sobie pluć w brodę, bo nudne mecze przeważnie kończą się remisami i tutaj – gdyby futbol był sprawiedliwy – tak też powinno być. Niestety albo Galan trafił w poprzeczkę, albo jego strzał wybito z linii, albo… nie wiadomo co. Naprawdę: trudno to opisać słowami. Po swoim pierwszym strzale Galan dopadł do piłki, miał z dwa metry do bramki, wystarczyło to kopnąć choć trochę celnie, nawet nie mocno, nie jakoś bardzo celnie, tylko trochę, by było 1:1. A on tak skiksował, że strzał poleciał sporo nad poprzeczką.
W tamtym momencie trudniej było nie trafić, niż trafić. A jednak Galanowi się udało. Nie napiszemy, że brawo, gdyż się nie ucieszy.
Niemniej GKS miał swoje momenty, ale z nich nie korzystał, raz nie pomogli też kibice. Gospodarze nieźle weszli w mecz, byli lepsi od Lecha, ale zostali wybici z rytmu przez race i dym, spotkanie trzeba było przerwać na dłuższy czas, sędzia doliczył do pierwszej połowy aż dwanaście minut. Nawet Marcin Wasielewski zwrócił uwagę, że Lech wykorzystał ten moment, by się naradzić i przestawić.
No, ale przecież najważniejsze są świecidełka, nie wynik i boisko. Chyba że będzie seria porażek – wtedy tak, trzeba podejść do płota.
I cóż, Lech momentami cierpiał, a my razem z nim, bo to spotkanie tylko chwilami było znośne, ale na końcu są trzy punkty. Zatem trzech z czterech pucharowiczów ma i trzy punkty w lidze, i trzy w Europie. Wiadomo już, że ten czwarty tego nie powtórzy.
3
Galán
5
Moutinho
4
Kozubal
3
Ishak
Arys, Karol
3
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix