• Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu

Kierowca podejrzany o spowodowanie wypadku w Łebieńskiej Hucie, w wyniku którego zmarł 10-letni chłopiec, a trzech innych nastolatków odniosło obrażenia, jest już w rękach policji. Wcześniej miał uciec z miejsca tragedii.

— Zatrzymany 33-latek odmówił badań alkomatem i narkotestem. Została mu pobrana krew do analizy. Czekamy na wyniki badań — mówi Onetowi Anetta Potrykus, rzecznik wejherowskiej policji.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Wczoraj dostaliśmy nieoficjalne informacje, że sprawca porzucił auto kilkaset metrów od miejsca wypadku. — Auto jest zabezpieczone przez policję — komentuje Potrykus.

  • Gdzie doszło do wypadku?
  • Ile osób zostało rannych w wypadku?
  • Jaki jest stan zdrowia 12-letniego chłopca?
  • Co zrobił kierowca po wypadku?

Od funkcjonariuszy słyszymy, że miejsce, w którym doszło do wypadku, jest słabo oświetlone i nie ma chodnika. Policjanci podają też informacje, że „wśród czterech ofiar wypadku są osoby spokrewnione”.

Do tragicznego wypadku doszło we wtorkowy wieczór, około godz. 19.30 w Łebieńskiej Hucie w gm. Szemud na drodze wojewódzkiej nr 224. Samochód wjechał w grupę dzieci w wieku 10, 12, 13 i 16 lat. 10-latek zmarł na miejscu, pozostali chłopcy trafili do szpitala. Stan zdrowia 12-latka jest ciężki.

Jak poinformowała późnym wieczorem rzeczniczka wejherowskiej policji Anetta Potrykus, podejrzany o spowodowanie wypadku mężczyzna jest już w rękach policji. Kierowca miał uciec z miejsca tragedii.

— 33-latek został zatrzymany przez policjantów Oddziału Prewencji Policji w Gdańsku, którzy zostali zaangażowani do naszych działań. Do zatrzymania doszło w jednej z miejscowości powiatu kościerskiego — poinformowała.