119. edycja włoskiego klasyku Il Lombardia zapisze się na długo w pamięci polskich kibiców, bowiem na trasie „Wyścigu spadających liści” po raz ostatni w zawodowym peletonie mogliśmy oglądać Rafała Majkę. Wiadomość o planowanym zakończeniu kariery popularny „Zgred” z Zegartowic przekazał tuż przed startem Tour de Pologne. Na polskich szosach brązowy medalista olimpijski z Rio de Janeiro pożegnał się ze swoją publicznością, ale na ostateczne pożegnanie przyszedł czas w sobotę we Włoszech.
Nim kolarze wyruszyli na trasę o długości 241 kilometrów, przy linii startu w Como utworzyli symboliczny szpaler z rowerów, przez który przejechał uśmiechnięty Rafał Majka. W ten sposób Polak został pożegnany przez kolegów z peletonu. Kiedy rozpoczął się kilometr zero, Polak musiał skupić się na swoim zadaniu, a więc pracy na rzecz swojego zespołowego kolegi Tadeja Pogacara w zespole UAE Team Emirates – XRG. Niektórzy z nas być może wierzyli, że Polak otrzyma szansę na walkę od zwycięstwo, skoro jest to jego ostatni występ w karierze, ale wiele wskazywało na to, że Słoweniec jako lider zespołu nie zrezygnuje z okazji na 5 z rzędu zwycięstwo w Il Lombardia.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wspomina potworny wypadek. „Nie jestem już tym samym człowiekiem”
Tuż po starcie utworzyła się 15-osobowa ucieczka, której najmocniejszym ogniwem okazał się Quinn Simmons (Lidl Trek). Amerykanin ok. 80 kilometrów przed metą, kiedy przewaga ucieczki wynosiła ok. 3 minut, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i samotnie ruszył do przodu. Simmons wierzył, że dalekim atakiem będzie w stanie przechytrzyć zespół Tadeja Pogacara.
Do podjazdu pod Passo di Ganda (40 km przed metą) wydawało się, że Amerykanin ma szansę na sprawienie niespodzianki, ale gdy tylko teren zaczął się wznosić na czele peletonu pojawił się pociąg drużyny z Emiratów, którego lokomotywą napędową był Rafał Majka. Polak wykonał ostatnią pracę w karierze. Jego zmiana nie trwała zbyt długo, ale Tadej Pogacar zasalutował mistrzowi Polski w podzięce. Niedługo potem mistrz świata ruszył do przodu i odjechał od rywali. Doścignięcie zmęczonego Simmonsa było tylko formalnością. Jeszcze zanim Słoweniec dotarł na szczyt podjazdu, miał już kilkanaście sekund przewagi nad Amerykaninem.
Na kolejnych kilometrach Pogacar powiększał swoją przewagę i tak jak 2 tygodnie temu na mistrzostwach świata w Rwandzie czy przed tygodniem na mistrzostwach Europy we Francji Słoweniec samotnie przeciął linię mety z dużą przewagą nad rywalami. Historyczne, bo 5. z rzędu zwycięstwo Słoweńca w Il Lombardia stało się faktem. Nikt wcześniej nie dokonał tej sztuki.
Na ostatnim kilometrze Tadej Pogacar, widząc polskie flagi przy drodze, krzyknął „Thank you Rafa”, dziękując raz jeszcze Polakowi za wsparcie, które mu dawał przez ostatnich kilka sezonów.
Drugie miejsce zajął najgroźniejszy rywal Pogacara Remco Evenepoel. Mistrz olimpijski z Paryża ponownie nie znalazł sposobu na fenomenalnego Słoweńca. Podium uzupełnił Australijczyk Michael Storer (Tudor Pro Cycling Team).
Polscy kibice czekali na mecie w Bergamo na przyjazd Rafała Majki. Wśród nich była również żona kolarza wraz z dziećmi. W swoim ostatnim wyścigu w karierze Polak zajął 39. miejsce.