Wicenaczelny Onetu stwierdza, że Polski 2050 „właściwie nie ma” i są posłowie tej partii, którzy zastanawiają się już nad swoją dalszą przyszłością. Tymczasem większość rządząca „wisi” na 10 posłach. Przejście takiej grupy do opozycji doprowadziłoby do upadku koalicji.

— Dla części z 30 posłów Polski 2050 nie znajdą się miejsca na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej albo innych ugrupowań obecnego rządu. Jest kilka, kilkanaście osób, które są adorowane przez Prawo i Sprawiedliwość — mówi.

Czy chodzi o miejsca na listach? — Są zabiegi wobec kilku osób plus obietnica, że część w swoim terenie coś dostanie, jeżeli dojdzie do zmiany władzy — dodaje dziennikarz.

O co Polska 2050 toczy koalicyjny spór? „To jest cały sens tej wojny”

Według Andrzeja Stankiewicza, dyskusja o stanowisko wicepremiera dla Polski 2050 nie ma praktycznie żadnego znaczenia. — Pod nią jest jednak coś jeszcze: jest oczywiste, że Szymona Hołowni już w polityce już nie ma. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz chce przejąć jego partię — mówi.

Polska 2050 jest „popękana na pół”, a stanowisko dla Pełczyńskiej-Nałęcz ma otworzyć jej drogę do przejęcia partii w styczniu, gdy odbędą się wybory nowych władz partii.

— Wyobraźmy sobie, że ktoś inny zostanie szefem partii i ten nowy lider będzie chciał być ministrem, wicepremierem. Wówczas Pełczyńska-Nałęcz może w ogóle wypaść z polityki, ona nawet nie jest posłanką. Wystarczy, że ten nowy lider przyjdzie do Donalda Tuska, powie, że jej nie chce i premier wtedy jedną ręką ją usunie. To jest cały sens tej wojny — mówi Stankiewicz.