Chiński rząd ostro zareagował na piątkową groźbę Donalda Trumpa — prezydent USA powiedział wówczas, że nałoży na chiński import cła w wysokości 100 proc., co ma być odpowiedzią na nowe ograniczenia eksportowe Pekinu dotyczące metali ziem rzadkich. W odpowiedzi na to władze chińskie zapowiedziały, że podejmą działania odwetowe wobec wszelkich nowych ceł, które administracja Trumpa nałoży na chiński import.

— Grożenie nałożeniem wysokich ceł przy każdej okazji nie jest właściwym sposobem postępowania z Chinami — powiedział w niedzielę rzecznik chińskiego Ministerstwa Handlu. — Stanowisko Chin w sprawie wojen celnych jest spójne: nie chcemy walczyć, ale się nie boimy — powiedział. Dodał, że jeśli Trump zrealizuje swoją groźbę, Pekin jest gotowy podjąć działania odwetowe i sięgnąć po „odpowiednie środki”.

Biały Dom nie odpowiedział na prośbę o komentarz.

Koniec odwilży

Trump ogłosił, że wprowadzi cło w wysokości 100 proc. na chiński import — to znaczny wzrost w stosunku do obecnej stawki, która wynosi 55 proc. Prezydent USA poinformował o tym w piątek w płomiennym poście na Truth Social — skrytykował w nim decyzję Pekinu o ograniczeniu eksportu pierwiastków ziem rzadkich i powiązanych z nimi technologii, nazywając ją „absolutnie niespotykaną w handlu międzynarodowym i moralną hańbą w stosunkach z innymi państwami”. Zapowiedział, że podwyżka ceł wejdzie w życie 1 listopada wraz z nowymi ograniczeniami eksportowymi dotyczącymi „wszelkiego rodzaju strategicznego oprogramowania”.

We wcześniejszym poście opublikowanym tego samego dnia Trump potępił chińskie ograniczenia handlowe, określając je mianem „złych i wrogich” oraz oskarżył Pekin o zniszczenie „bardzo dobrych” stosunków utrzymujących się między Stanami Zjednoczonymi a Chinami od sześciu miesięcy. Napisał również, że posunięcie Pekinu zniweczy plany organizacji długo wyczekiwanego spotkania z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem, które miało odbyć się przy okazji szczytu APEC w Korei Południowej pod koniec tego miesiąca. Później tego samego dnia podczas briefingu prasowego wycofał się jednak z tej groźby.

Retoryka Trumpa odzwierciedla obawy administracji USA dotyczące rosnących wpływów Pekinu — ten stale je umacnia za sprawą globalnej dominacji nad łańcuchem dostaw kluczowych minerałów.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Materiały ziem rzadkich są kluczowymi komponentami w produkcji wielu produktów — od pojazdów elektrycznych po sprzęt do badań medycznych. Dominacja Pekinu w łańcuchu dostaw metali ziem rzadkich jest szczególnie niepokojąca dla amerykańskiego przemysłu obronnego, który potrzebuje minerałów dostarczanych przez Chiny do produkcji wszystkiego — od amunicji i broni precyzyjnej po wojskowy sprzęt noktowizyjny.

Chińskie media państwowe są świadome tej słabości USA. Dały o tym znać w zeszłym tygodniu, stwierdzając, że ograniczenia eksportowe mają uniemożliwić „zagranicznym użytkownikom wojskowym” dostęp do technologii związanych z pierwiastkami ziem rzadkich.

Pekin twierdzi, że kontrola eksportu pierwiastków ziem rzadkich jest uzasadnioną odpowiedzią na działania administracji Trumpa, które według niego mają na celu zaszkodzić chińskiej gospodarce.

— W ciągu nieco ponad 20 dni Stany Zjednoczone wprowadziły szereg nowych środków restrykcyjnych wobec Chin — powiedział rzecznik Ministerstwa Handlu. — Działania Stanów Zjednoczonych poważnie zaszkodziły interesom Chin i poważnie osłabiły atmosferę dwustronnych rozmów gospodarczych i handlowych — dodał.

Przeciąganie liny

Najnowszy zwrot w wojnie handlowej między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, którą Trump ponownie rozpalił w lutym, nakładając cła, pogarsza i tak już napięte stosunki handlowe między tymi dwoma krajami. Dzieje się to na kilka tygodni przed 10 listopada, a więc dniem, w którym przywódcy Stanów Zjednoczonych i Chin mają podpisać porozumienie, które pozwoliłoby przywrócić przewidywalność tych stosunków.

Na początku tego roku oba kraje zgodziły się wycofać z podwyżek ceł — nowe stawki przekraczały wartość 100 proc. Stany Zjednoczone nadal odmawiają jednak Chinom dostępu do najbardziej zaawansowanych chipów komputerowych z obawy, że mogą one przynieść korzyści chińskiemu kompleksowi militarno-przemysłowemu. Chiny zareagowały szeregiem pozataryfowych środków odwetowych i ograniczyły zakupy amerykańskiej soi, aby podkreślić swoją siłę negocjacyjną w trwających rozmowach handlowych. Wrogość ta przeniosła się na sektor transportu morskiego, gdy Pekin ogłosił w piątek, że dostosowuje się do planowanego przez administrację Trumpa podwyższenia opłat portowych dla chińskich statków towarowych. Ma ono wejść w życie we wtorek.

Groźba wznowienia wzajemnych ceł i innych środków, które mogą zaszkodzić handlowi między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, najpewniej przestraszy spedytorów i detalistów w okresie przedświątecznym i ponownie wzbudzi obawy związane z nową falą inflacji. Obecne działania budzą również wątpliwości co do przydatności czterech spotkań na wysokim szczeblu, które odbyły się od maja między sekretarzem skarbu Scottem Bessentem a wicepremierem Chin He Lifengiem. Miały one przywrócić stabilność w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

Obawy te odbiły się na notowaniach giełdowych — w piątek indeks S&P spadł o ponad 2 proc., osiągając najgorszą wartość od kwietnia. Trump zdawał się odnosić do tych obaw w niedzielnym poście opublikowanym na Truth Social. „Nie martwcie się o Chiny, wszystko będzie dobrze! Bardzo szanowany prezydent Xi miał po prostu zły moment. Stany Zjednoczone chcą pomóc Chinom, a nie im zaszkodzić!!!” — napisał Trump.

To zapewnienie prawdopodobnie nie spotka się z entuzjastycznym przyjęciem w Pekinie.

— Rozejm celny oficjalnie się skończył, ustępując miejsca nowym problmom — powiedział Craig Singleton, starszy ekspert ds. Chin w think tanku Foundation for Defense of Democracies w Waszyngtonie. — Każda ze stron będzie testować, jak daleko może posunąć się w wykorzystywaniu wzajemnej zależności gospodarczej, nie wywołując niekontrolowanych skutków ubocznych — dodał.