Aryna Sabalenka rzuciła rakietą. Uniknęła dyskwalifikacji

Aryna Sabalenka przegrała zacięte, półfinałowe spotkanie turnieju WTA 1000 w Wuhan 6:2, 4:6, 6:7. Jessica Pegula pokonała liderkę rankingu w decydującej partii, wygrywając z nią po raz pierwszy o dwóch lat. Białorusinka nie mogąc uwierzyć w to, co się działo, dała się ponieść emocjom, aż w końcu wybuchła.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Głośno o zachowaniu Aryny Sabalenki

Rzuciła rakietą w kierunku ławki, mijając o centymetry chłopca od podawania piłek i operatora kamery, który znajdował się w pobliżu. Zaraz później przeprosiła wszystkich za swoje zachowanie, a w sieci wciąż pojawiają się nagrania, wskazujące na to, że miała szczęście, iż wskazane osoby nie zostały uderzone rzuconą przez nią rakietą. Dzięki temu uniknęła zawieszenia, co wyjaśniła sędzia Gabriela Załoga.

Ekspert o zachowaniu Sabalenki. Dlatego uniknęła dyskwalifikacji

„Oglądałam tę sytuację i mogę powiedzieć, że było blisko dyskwalifikacji. Pewnie zaważyło to, że rakieta najpierw się odbiła od kortu, a nie bezpośrednio trafiła w chłopca, oraz fakt, że nic mu się nie stało. Prawdopodobnie, gdyby rakieta trafiła w dziecko, to na miejscu sędzi wezwałabym supervisora do dyskutowania dyskwalifikacji. Niemniej nawet ta sytuacja, do której doszło, wygląda na niebezpieczną” — powiedziała sędzia międzynarodowa w rozmowie ze Sport.pl, wyjaśniając, że to nie sędzia spotkania decyduje o dyskwalifikacji, a sędzia naczelny turnieju, tzw. supervisor, który w takiej sytuacji byłby zaproszony na kort.

Kobieta nie ukrywa, że organizacje mają problem z zachowaniem tenisistów i nie są konsekwentne, nie stawiając jasno granic, a kary pieniężne nie robią wrażenia na graczach, którzy zarabiają grube miliony na korcie. Załoga uważa, że bardziej dotkliwe byłby dla zawodników, gdyby w takich przypadkach zabierano im punkty rankingowe, tak jak to robi się w przypadku juniorów.