Odpadnięcie z Emmą Navarro w czwartej rundzie w Pekinie i klęska z Jasmine Paolini w ćwierćfinale w Wuhan – tak zakończyły się ostatnie turnieje dla Igi Świątek. Przegrane były o tyle bolesne, że Polka nigdy wcześniej z tymi zawodniczkami nie zaznała porażki.
W dodatku zaskakiwać mogły rozmiary przegranych. Paolini zdemolowała wręcz Świątek, nie dając jej absolutnie żadnych szans. Efekt? Pewne zwycięstwo (6:1, 6:2). Fakt ten mocno niepokoi Tomasza Wolfke, komentatora Eurosportu, który był gościem „Misji Sport”.
ZOBACZ WIDEO: Kulisy słynnego w Polsce viralu. „Nie byłam w stanie wyjść z toalety w TVP”
– Z całą pewnością Iga przestała być takim wzorcem tenisowej pewności, bo do tej pory jak wychodziła właśnie na Jasmine Paolini, to wydawało się, że jest 100-procentową faworytką, bo to rywalka, która nie bardzo ma czym Idze zaszkodzić. Tymczasem Paolini zagrała znakomite spotkanie, a Iga zagrała troszkę taki mecz, jakby taki kolejny dzień w biurze – jak nie idzie, to trudno, dzisiaj może trochę mniej tych papierów przełoży z lewej strony biurka na prawą, bo jest nie do końca w sosie. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć – mówił.
Wolfke dodał, że niepokoić może też liczba meczów, w których Świątek była bezradna. Jego zdaniem jest to efekt przewidywalnego tenisa, jaki oferuje przeciwniczkom Polka.
– Takie mecze w poprzednich sezonach Idze zdarzały się niezwykle rzadko, bo jeden w sezonie, w tym roku takich spotkań było już około 10 i to budzi pewien niepokój. Cały czas tenis Polki jest przewidywalny i łatwy do rozszyfrowania, można się do niego przygotować – podsumował.
Dodajmy, że w bieżącym sezonie Świątek ma zaplanowany jeszcze jeden start – w turnieju WTA Finals w Rijadzie (1-8 listopada).