W poniedziałek ok. godz. 10:40 w okolicach Polkowic (woj. dolnośląskie) poseł PiS Łukasz Mejza został zatrzymany przez policję. Polityk miał na drodze ekspresowej S3 niemal dwukrotnie przekroczyć dozwoloną prędkość i jechać swoim bmw 200 km/h (obowiązywało ograniczenie do 120 km/h). Parlamentarzysta odmówił przyjęcia mandatu w wysokości 2,5 tys. zł oraz 15 punktów karnych, zasłaniając się immunitetem. Sprawa była szeroko komentowana przez polityków i internautów. Sam Mejza przeprosił za swoje zachowanie i zadeklarował, że zapłaci mandat. To nie zakończyło jednak sprawy. W czwartek poinformowano, że do Komendy Głównej Policji wpłynął wniosek o uchylenie immunitetu posłowi PiS. W odpowiedzi Mejza oświadczył, że sam się go zrzeka.
PiS podzielone. Jak mówić o Mejzie?
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak chciał bronić Łukasza Mejzy. Na zamkniętym spotkaniu PiS doszło do scysji, bo młodsze pokolenie partii protestowało przeciwko temu – twierdzi „Newsweek”. Gazeta pisze o „buncie w partii”, który wywołuje zdziwienie.
– Mariusz Błaszczak przyszedł i stanął w obronie Łukasza Mejzy. I to bardzo mocno – mówi rozmówca z PiS.
Do awantury miało dojść przed posiedzeniem Sejmu, podczas zebrania komitetu wykonawczego Prawa i Sprawiedliwości. W jego skład wchodzi ok. 30 osób z młodszego pokolenia partii oraz parlamentarzyści PiS z komisji sejmowych, po jednym z każdej. To Spotkanie prowadził szef klubu Mariusz Błaszczak.
„Za zamkniętymi drzwiami jednak wrzało. Zazwyczaj spotkania komitetu wykonawczego PiS służą ustaleniu, na jakie tematy posłowie mają się wypowiadać na aktualnym posiedzeniu Sejmu lub omawianiu, nad czym pracują komisje sejmowe. Chodzi więc zwykle o bieżące sprawy, nie czysto polityczne, tylko związane z pracami Sejmu. Ale nie tym razem. Gdy Błaszczak przyszedł, od razu sam podniósł temat Łukasza Mejzy” – czytamy. – Miał dłuższą wypowiedź, że jesteśmy niesprawiedliwie atakowani za sprawę Łukasza Mejzy. Według niego inni politycy z partii koalicyjnych dopuszczają się gorszych rzeczy niż Mejza, a nie uderza w nich taka fala krytyki – opowiada uczestnik spotkania.
Były szef MON miał wskazywać na Martę Cienkowską, szefową Ministerstwa Kultury, która miała wypadek w warszawskim Śródmieściu. Przywoływał też wypadek z udziałem marszałka województwa lubuskiego Marcina Jabłońskiego z Platformy Obywatelskiej, do którego doszło pod koniec czerwca na trasie S3 między Sulechowem a Zieloną Górą.
– Błaszczak mówił, inni powodowali wypadki i groźne sytuacje, a Łukasz Mejza jest atakowany dużo bardziej, więc powinniśmy go solidarnie bronić – twierdzi informator. „Uczestnicy spotkania podnieśli jednak bunt. Nie chcieli bronić Mejzy. Kilka osób zabrało głos. Mówili, że Mejza szkodzi” – opisuje „Newsweek”.
Posiedzenie trwało w sumie ok. pół godziny, a temat Łukasza Mejzy zajął 10-15 minut.
Czytaj też:
Czy Mejza zostanie wyrzucony z PiS? Kaczyński zabrał głosCzytaj też:
Pędził swoim bmw 200 km/h. Jest wniosek o uchylenie immunitetu posłowi PiS