Pojedynek Damiana Knyby (17-0, 11 KO) z Joey’em Dawejko (28-14-4, 16 KO) miał być dla Polaka solidnym testem po dwóch łatwiejszych potyczkach z rodakami. Amerykanin to były mistrz świata juniorów w boksie olimpijskim, a przede wszystkim doświadczony journeyman, który mierzył się z wieloma uznanymi pięściarzami. Polska nadzieja wagi ciężkiej zdała ten test wzorowo.
Od pierwszych sekund Damian Knyba dominował w ringu. Przede wszystkim inteligentnie wykorzystywał ogromną przewagę warunków fizycznych i ustawiał rywala ostrym lewym prostym. W kolejnych rundach przewaga Polaka jedynie się pogłębiała, a on sam zaczął składać kombinacje z większej liczby ciosów.
#dziejesiewsporcie: Niesamowita walka Polki. Znokautowała rywalkę w 56 sekund
Joey Dawejko od czasu do czasu próbował obszernych ciosów sierpowych. Te próby były jednak zbyt czytelne i zbyt mało dynamiczne, aby zaskoczyć Polaka. Dość zaskakująco w siódmej rundzie Amerykanin wyraźnie przyspieszył i ofensywnie nacisnął na Knybę. Jednak był to ruch, którego Polak oczekiwał i brutalnie to wykorzystał.
Po tym, jak Knyba obronił się przed atakami Dawejki, sam przystąpił do ataku na wyraźnie zmęczonego rywala. Polak złapał przeciwnika na linach i zasypał go całym repertuarem ciosów. Zniszczenie rozpoczął podbródkowy, który skruszył obronę Amerykanina. Następnie Dawejko przyjął całą kombinację uderzeń, po których padł na matę ringu. Narożnik postanowił poddać swojego zawodnika, który wyraźnie nie miał już ochoty na dalszą walkę.
Dla Damiana Knyby była to siedemnasta wygrana w karierze i już jedenasta przed czasem. Polak coraz wyżej pnie się w światowych rankingach i aż chciałoby się go zobaczyć w bardziej wymagających pojedynkach, które pokazałyby jego rzeczywisty potencjał. Niestety, dalszy rozwój kariery Polaka pozostaje wielką niewiadomą, ponieważ wciąż jest związany z siecią promotorską Top Rank, która ma problemy z organizowaniem kolejnych gal.