Centrum tej walki jest tzw. trójkąt litowy — rozległy obszar obejmujący północne Chile, południowo-zachodnią Boliwię i północno-zachodnią Argentynę. Na obszarze tym znajduje się ponad połowa światowych rezerw litu, kluczowego minerału do produkcji baterii do pojazdów elektrycznych, smartfonów i magazynów energii, a także dronów i komponentów dla przemysłu zbrojeniowego.

Chiny rozpoczęły ofensywę na tym polu znacznie wcześniej niż Stany Zjednoczone. Państwowe przedsiębiorstwa i fundusze inwestycyjne z Pekinu od lat inwestują miliardy dolarów w projekty wydobycia litu w Argentynie i Chile. Firmy takie jak Ganfeng Lithium i Tianqi Lithium stały się znaczącymi graczami na rynku — nabywając znaczne udziały w lokalnych kopalniach lub podejmując wspólne projekty z państwowymi firmami.

Działania Trumpa są natomiast spóźnione.

Jego strategia obejmuje plany, które zaczęto wdrażać już za kadencji Joego Bidena. Waszyngton pod rządami Demokratów zdał sobie sprawę z tego, że bez dostępu do południowoamerykańskiego litu wizja transformacji energetycznej i rozwoju niezależnego przemysłu pojazdów elektrycznych jest bardzo krucha.

USA próbują nadgonić

W ramach takich inicjatyw jak Partnerstwo na rzecz Bezpieczeństwa Mineralnego (Minerals Security Partnership) Stany Zjednoczone starają się zmobilizować kapitał prywatny i narzędzia polityczne, aby zapewnić amerykańskim firmom udział w projektach realizowanych w Argentynie i Chile. Firmy Albemarle i Lithium Americas aktywnie działają na tamtejszych rynkach i zawierają umowy z lokalnymi samorządami, często przy wsparciu amerykańskich banków rozwoju.

Chociaż Donald Trump nie widzi przyszłości w pojazdach elektrycznych, jego polityka wobec litu nie zmieniła się mocno w porównaniu z polityką Joego Bidena. Prezydentowi USA przyświecają obawy o to, że deficyt tych minerałów negatywnie wpłynie na potrzeby amerykańskiego sektora wojskowo-przemysłowego lub że Chiny zdobędą nad nimi nadmierną kontrolę.

Jednym z najważniejszych elementów strategii Trumpa stała się presja geopolityczna wywierana kanałami gospodarczymi. Waszyngton niedawno zaoferował Argentynie pakiet ratunkowy w wysokości 20 mld dol. (72,8 mld zł), który ma jej pomóc uniknąć kryzysu finansowego.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Wielu analityków postrzega to jako próbę zapewnienia amerykańskim firmom preferencyjnego traktowania w przyszłych projektach związanych z litem i innymi minerałami. W czasie, gdy Argentyna (ponownie) stoi na krawędzi bankructwa, takie wsparcie ze strony USA otwiera przestrzeń dla strategicznego partnerstwa między krajami i pozwala Waszyngtonowi wzmocnić swoją obecność w kraju kluczowym dla globalnego łańcucha dostaw.

Sprzyja temu również coraz aktywniejsze zaangażowanie w Argentynie dużych korporacji górniczych posiadających silne powiązania polityczne z Waszyngtonem. Prezesi dwóch czołowych australijskich konglomeratów górniczych znaleźli się w gronie specjalistów, którzy minionego miesiąca spotkali się z Donaldem Trumpem w Białym Domu, by omówić przyszłość amerykańskiego przemysłu surowców mineralnych. Obie firmy mają silną pozycję w Ameryce Południowej — jedna z nich realizuje ogromny projekt w Argentynie, w regionie Salta.

Chiny idą w zaparte

Chiny nadal mają jednak kluczową przewagę — nie tylko dlatego, że kontrolują znaczną część pierwotnego wydobycia litu i innych minerałów, ale także dlatego, że dominują w całym łańcuchu, od przetwórstwa rudy po produkcję baterii. Ponad 70 proc. globalnych mocy przetwórczych litu znajduje się w Chinach. To oznacza, że ​​nawet jeśli lit jest wydobywany w Ameryce Południowej pod nadzorem USA, często trafia do chińskich fabryk. To strategiczny problem, który Waszyngton próbuje rozwiązać, otwierając zakłady przetwórcze w USA i Kanadzie. Potrzeba będzie jednak lat, by ta infrastruktura stała się konkurencyjna.

Podczas gdy Trump odnosi pewne sukcesy w kontaktach z rządem Milleya w Argentynie, w Boliwii, która posiada największe na świecie niewykorzystane rezerwy litu, lokalne władze podchodzą do pomysłów Trumpa z dużo większą ostrożnością. Prezydent kraju, Luis Arce, podpisał niedawno umowy z chińskimi i rosyjskimi konsorcjami.

Innym kluczowym surowcem w tej rywalizacji jest miedź — metal niezbędny do elektryfikacji, produkcji kabli i infrastruktury energii odnawialnej. W tym przypadku Ameryka Południowa również jest globalnym epicentrum tego surowca. Chile i Peru produkują łącznie ponad 40 proc. światowej miedzi. Chińskie firmy, takie jak MMG i Jiangxi Copper, mają już daleko idące powiązania w sektorze peruwiańskim. Amerykańska firma Freeport-McMoRan pozostaje z kolei jednym z największych producentów miedzi na świecie dzięki swojej działalności w Chile.

Gdzie dwóch się bije…

W globalny wyścig o zasoby coraz odważniej wkracza również Unia Europejska. Stara się zapewnić sobie dostęp do kluczowych minerałów poprzez długo negocjowaną umowę o wolnym handlu z krajami Mercosuru. UE ma nadzieję, że porozumienie to ułatwi transfer litu i miedzi do przemysłu europejskiego, a także innych strategicznych surowców. Wśród nich znajduje się m.in. brazylijski niob — metal, którego znaczenie rośnie ze względu na jego rolę w produkcji superstopów, podzespołów elektronicznych i baterii nowej generacji. W tym sensie Bruksela jest kolejny graczem, obok Pekinu, który coraz częściej pojawia się amerykańskim podwórku z własnymi inicjatywami.

Donald Trump będzie miał trudne zadanie. Chociaż coraz bardziej liberalizuje krajowe przepisy dotyczące górnictwa, łagodzi przepisy środowiskowe i rozszerza strefy potencjalnej eksploatacji, będzie musiał polegać na innych krajach w zakresie kluczowych minerałów. W obecnej sytuacji trudno ominąć w tym Chiny — zarówno w odniesieniu do przetworzonych rud, jak i w rywalizacji o zasoby w krajach trzecich.

Ameryka Południowa będzie zatem ważnym polem bitwy między tymi dwoma mocarstwami. Choć USA mają tam historyczną przewagę, Chiny znacznie wcześniej podjęły działania — co niewątpliwie działa na ich korzyść.