Na przeciwległych biegunach są ostatnio obie ekipy jeśli chodzi o wyniki i zadowolenie z prezentowanej formy. Dotyczy to przede wszystkim rywalizacji w Lidze Mistrzów – płocczanie na pięć rozegranych meczów odnieśli aż cztery zwycięstwa, żółto-biało-niebiescy bilans z kolei mają zupełnie odwrotny – zdołali wygrać tylko raz, w pierwszej kolejce, a od tego momentu zapisali na swoim koncie cztery porażki z rzędu.
W serii poprzedzającej niedzielne starcie Nafciarze pokonali Paris Saint Germain HB, a kielczanie dość pokaźnie ulegli w Hali Legionów HBC Nantes. Nastroje przed „świętą wojną” w obu drużynach były więc zgoła odmienne. Eksperci faworytów upatrywali w szczypiornistach Orlenu Wisły Płock, kibice nie zapomnieli jednak, że pierwsze starcie obu zespołów w tym sezonie rozstrzygnęli na swoją korzyść podopieczni Tałanta Dujeszebajewa, zdobywając na tym samym pierwsze trofeum w tym roku – Superpuchar Polski.
ZOBACZ WIDEO: Córka Szymona Kołeckiego nie wytrzymała. Popłakała się podczas walki
W porównaniu do czwartkowego meczu z Francuzami, w składzie żółto-biało-niebieskich pojawił się Klemen Ferlin, zabrakło natomiast Szymona Sićki, który w pojedynku z HBC Nantes nabawił się kontuzji stawu skokowego. Spotkanie z trybun obserwowali również Alex Dujshebaev, Michał Olejniczak i Piotr Jędraszczyk.
Starcie zaczęło się od obrony Adama Morawskiego. Golkiper, który w piątek świętował 31. urodziny, odbił piłkę rzuconą przez Melvyna Richardsona. To były jednak dobre złego początki jeśli chodzi o skuteczność bramkarzy wicemistrzów Polski. Morawski zdołał zaliczyć jeszcze jedną obronę, Cordalija nie zanotował natomiast ani jednej udanej interwencji.
Początek meczu to był jednak popis ofensyw obu ekip. Obie drużyny narzuciły intensywne tempo w ataku – w siedem minut padło aż dwanaście bramek. Pierwsze minuty pojedynku to była prawdziwa wymiana ciosów. Gospodarze sięgnęli po rozwiązanie, które w ostatnich spotkaniach gwarantowało im bramki, czyli uruchomienie współpracy z obrotowymi. W szeregach Nafciarzy doskonale spisywali się natomiast Gergo Fazekas i Mitja Janc.
W 13. minucie po trafieniu Zorana Ilicia płocczanie pierwszy raz wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Żółto-biało-niebiescy starali się jednak cały czas utrzymywać dystans – kilkukrotnie zbliżyli się na jedno trafienie. Między 22. a 28. minutą zaliczyli przestój, nie byli w stanie przebić się przez defensywę rywali, a ci a w tym czasie zdobyli trzy gole i odskoczyli na 16:12.
Kielczanie zdołali odrobić dwie bramki, ale końcówka pierwszej części spotkania należała do przyjezdnych. Na dziesięć sekund przed gwizdkiem sędziów o czas poprosił Tałant Dujszebajew. Gospodarze grali w osłabieniu, więc w ostatniej akcji postanowili wycofać bramkarza. Nie zdołali jednak wyprowadzić skutecznej akcji, rzut Karaleka obronił Torbjorn Bergerud. Norweg wykorzystał sytuację i rzutem przez całe boisko ustalił wynik tej części meczu – płocczanie zeszli do szatni prowadząc 18:14.
Przerwa nie wybiła Wiślaków z rytmu. To Nafciarze zaczęli drugą połowę od mocnego uderzenia i błyskawicznie powiększyli swoją przewagę do sześciu trafień. Sporą niegodnością dla przyjezdnych okazała się jednak trzecia dwuminutowa kara dla Przemysława Krajewskiego. Od 36. minuty mistrzowie Polski musieli radzić sobie bez jednego ze swoich liderów. Biorąc pod uwagę przepis o dwóch Polakach, to mocno utrudniało pracę trenera Xaviera Sabate.
Żółto-biało-niebiescy starali się wykorzystać kłopoty rywali i dzięki czterem trafieniom z rzędu udało im się zmniejszyć straty do dwóch bramek. Wtedy zareagowali rywale – niemoc swojej drużyny przerwał Richardson i Nafciarze mogli się nieco uspokoić.
Kielczanie jednak nie odpuszczali – na kwadrans przed końcem doszli rywali na jedną bramkę. Na dodatek trzecią dwuminutową karę zobaczył Zoltan Szita. Kłopoty Wisły? W żadnym wypadku – w takich sytuacjach nieoceniony w tym starciu był Fazekas. Węgier błyskawicznie odpowiedział na trafienie Moryty. Chwilę później swoje dodał Janc i gospodarze znów musieli odrabiać straty.
Odrobili. A raczej znów zbliżyli się do Nafciarzy na jedno oczko. Żółto-biało-niebiescy nie byli w stanie doprowadzić do remisu i to wykorzystali przyjezdni ponownie odskakując na trzy trafienia. Między słupkami robił, co mógł Klemen Ferlin, ale to była tylko połowa pracy, którą musieli wykonać gospodarze. Przebicie się przez defensywę Wiślaków nie było bowiem łatwym zadaniem. Na domiar złego gospodarze nie zamieniali na bramki rzutów karnych. Gracze z województwa świętokrzyskiego walczyli z czasem, ale zegar sprzyjał rywalom.
Między zawodnikami iskrzyło jednak do końca – na minutę przed końcem sędziowie niebieską kartką ukarali Dawida Dawydzika. Za tę samą akcję dwie minuty kary otrzymał Dylan Nahi.
Ostatecznie płocczanie wygrali 32:27. Najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany Mitja Janc.
Industria Kielce – Orlen Wisła Płock 27:32(14:18)