We wtorek wieczorem na profilu Tatromaniak pojawił się emocjonalny wpis dotyczący ostatnich wydarzeń z Rysów. Autor relacji przyznał, że w górach widział już wiele nieodpowiedzialnych zachowań, ale to, co wydarzyło się tym razem, przekroczyło jego granice tolerancji.
„To, co miało miejsce wczoraj na Rysach, wymyka się jednak w mojej ocenie wszelkim ramom. Jest przekroczeniem granicy, na które normalny człowiek po prostu nie chce się godzić” — napisał Tatromaniak.
- Jakie były warunki na Rysach w dniu zdarzenia?
- Kto pomógł znieść niemowlaka z Rysów?
- Jakie emocje wywołała sytuacja z rodzicami na Rysach?
- Dlaczego ojciec dziecka odmówił wezwania helikoptera ratunkowego?
W dalszej części dodał, że każdy ma prawo ryzykować własnym życiem w górach, ale zabranie 9-miesięcznego dziecka w warunkach zimowych to nie głupota, lecz narażanie niewinnej istoty na śmierć: „Zabieranie 9-miesięcznego dziecka w warunkach przejściowych (czyli ogólnie rzecz biorąc bardzo trudnych), jakie mamy obecnie na Rysy, nie jest jednak głupotą. Jest narażeniem na duże niebezpieczeństwo totalnie niewinnej małej istoty, która w jednej chwili mogła zakończyć swoje krótkie życie przez durną zachciankę rodzica.”
Autor przyznał, że długo zastanawiał się, czy w ogóle publikować nagranie z tego zdarzenia. Ostatecznie zdecydował się to zrobić, bo — jak podkreślił — nie mógł pogodzić się z tym, że tak niebezpieczna sytuacja mogłaby przejść bez echa: „Chciałem, żeby szum, jaki się wokół tego zrobi, dał im do myślenia, może jakiejś refleksji na przyszłość”.
Tatromaniak wyjaśnił, że nagranie z udziałem turystów było całkowicie anonimowe — bez twarzy, nazwisk czy jakichkolwiek danych, które mogłyby ich zidentyfikować. Chciał jedynie zwrócić uwagę na ogromne zagrożenie, w jakie wprowadzono dziecko, a nie wywoływać publiczne polowanie na rodziców: „Długo zastanawialiśmy się, czy publikować ten film. Nie chciałem pogodzić się jednak z tym, żeby te wydarzenia przeszły bez echa. Żeby ci ludzie wrócili do domu z przeświadczeniem, że wszystko jest ok, nic się nie stało”.
Jak zaznaczył Tatromaniak, ojciec dziecka sam ujawnił się w komentarzach pod postem, broniąc swojego zachowania i przekonując, że „wszystko było pod kontrolą”. „Nagranie totalnie anonimowe, bez widocznej twarzy, bez jakichkolwiek namiarów na jego bohaterów. I co robi ojciec dziecka? Sam ujawnia się w komentarzach, upierając, że wiedział, co robi, że wszystko było pod kontrolą, że warunki były dobre, że nikt nie potrzebował pomocy” — czytamy we wpisie.
Autor wpisu nie krył oburzenia. Jego zdaniem, tłumaczenia ojca tylko pogłębiają absurd całej sytuacji: „Oddałeś na szczycie Rysów własne dziecko do zniesienia obcemu facetowi, mając wszystko pod kontrolą? Ja nie dałbym swojego nawet na Nosalu (…). Ty dałeś w miejscu, gdzie w obecnych warunkach każdy błąd może skończyć się tragicznie.”
Na koniec Tatromaniak podkreślił, że jego celem było nie „piętnowanie ludzi”, ale apel o rozsądek i ochronę tych, którzy sami nie mogą się bronić: „Uważam, że jest różnica pomiędzy nie wtrącaniem się w cudze życie, a próbą chronienia tych, którzy sami ochronić się nie mogą. Dobrze, że tak to się skończyło.”
Do sprawy odniósł się także poseł Łukasz Litewka, który w emocjonalnym poście z 21 października o 18.40 również skomentował wydarzenia na Rysach — choć z nieco innej perspektywy. Polityk pochwalił postawę przewodnika Szymona Stocha, który — jego zdaniem — uratował życie dziecka.
„To jest pan Szymon Stoch, na co dzień przewodnik turystyczny w Tatrach. Pan Szymon ma ogromną wiedzę i doświadczenie, w dodatku jest skromnym, rozważnym i trzeźwo myślącym człowiekiem.”
Litewka w mocnych słowach potępił zachowanie rodziców, nazywając ich „beznadziejnymi” i podkreślając, że zlekceważyli ostrzeżenia doświadczonych przewodników oraz ratowników.
„Ci beznadziejni rodzice zbagatelizowali prośby i rady wszystkich i jakimś cudem weszli na szczyt. Niestety nie mogli już zejść. Zaproponowano im jedyną realną i słuszną opcję — wezwanie pomocy. »Nie, ponieważ nie mamy ubezpieczenia«. Mówiłem już beznadziejni?”
Poseł zaznaczył, że rodzice „przeliczyli życie swojego dziecka na pieniądze”, odmawiając wezwania helikoptera ratunkowego, i że tylko dzięki opanowaniu przewodnika nie doszło do tragedii.
„Pan Szymon wziął obcego niemowlaka i krok po kroku, walcząc z własną psychiką i wiedząc, ile ryzykuje, zszedł z nim ze szczytu. Panie Stoch, Pan jest wielki i niech wszyscy to wiedzą. Pan najprawdopodobniej uratował to dziecko.”
Do zdarzenia doszło w niedzielę 19 października. Para turystów z Litwy zabrała na Rysy 9-miesięczne niemowlę, mimo panujących bardzo trudnych warunków — twardego śniegu, oblodzeń i niskiej temperatury. Według relacji Tatromaniaka, na całej trasie byli upominani przez przewodników i ratowników, ale zlekceważyli wszystkie ostrzeżenia.
Na szczyt dotarli, lecz zejście okazało się zbyt trudne. Ojciec dziecka poprosił o pomoc przewodnika, jednak odmówił wezwania śmigłowca, tłumacząc brak ubezpieczenia. W końcu to Szymon Stoch sam wziął dziecko na ręce i zniósł je w bezpieczne miejsce.