W poniedziałek na poligonie w Orzyszu (warmińsko-mazurskie) rozpoczęło się największe w tym roku ćwiczenie 1. Warszawskiej Brygady Pancernej. Pod kryptonimem Lampart25, bierze w nim udział blisko 1000 żołnierzy i 200 jednostek sprzętu, w tym czołgi Abrams, ale też drony. Wszystko zgrane w jedno intensywne, realistyczne szkolenie – informują wojskowi.
Wideo z konwoju czołgów szybko rozeszło się w sieci i spotkało się z falą komentarzy użytkowników mediów społecznościowych. Zarzuty dotyczą przede wszystkim braku widocznych osłon przeciwdronowych – elementu, który na ukraińskim teatrze działań stał się obowiązkowy ze względu na ryzyko ataków dronów.
Brygada odpiera zarzuty, tłumacząc, że film przedstawia jedynie fragment przemarszu ku miejscu ćwiczeń, a nie samą fazę bojową. Rzecznik podkreśla, że w „operacjach sieciocentrycznych” ochrona jednostek pancernych jest wielowarstwowa i nie zawsze widoczna na nagraniach udostępnianych publicznie.
Pojechaliśmy pierwszym Pendolino do Zakopanego. Oto co czekało na miejscu
– Na filmie widać przejazd w drodze na ćwiczenie, a nie same działania. Przy działaniach sieciocentrycznych zabezpieczenia wojsk pancernych funkcjonują na wielu poziomach. Nad całokształtem ćwiczeń czuwają też systemy walki elektronicznej – powiedział WP kpt. Jacek Piotrowski, oficer prasowy brygady.
– Osłony, które widzimy na froncie w Ukrainie, często są doraźne i improwizowane, można je szybko wdrożyć. Potwierdzam, że w scenariuszu ćwiczeń biorą udział nasze oddziały dronowe. Nie pokazujemy wszystkiego; pokazujemy to, co możemy i co chcemy, aby było widoczne – dodał.
Rzecznik odniósł się też do tonu komentarzy zamieszczanych w sieci: – Wiele krytycznych opinii związanych jest z celową dezinformacją rosyjskich trolli, które próbują zasugerować słabość armii NATO. Takie narracje są częścią hybrydowej wojny informacyjnej i nie powinny podważać celu czy sensu ćwiczeń – odparł. Zapewnił, że prześle mailem bardziej szczegółowe stanowisko, ale do czasu publikacji już tego nie zrobił.
Niedawno opisywaliśmy, jak Rosja ćwiczy nową taktykę w potencjalnym starciu z siłami NATO. Podczas manewrów „Zapad-2025” testowali scenariusze zakładające użycie tysięcy dronów na polu walki, co miało paraliżować ruchy wojsk pancernych.
Śledził manewry Zapad-2025. Polski pułkownik opisał nową taktykę Rosji. „To nie był pokaz”
Gołe czołgi wystawione na uderzenie dronem. Gen. Polko nie ma litości
Jednak byli wojskowi, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, przyznają rację osobom wyrażającym krytykę. Generał Roman Polko docenia, że kwestia braku wyposażenia antydronowego została wychwycona przez „zwykłych ludzi”. – To nie jest czepialstwo, ani też typowa internetowa burza. Wszyscy oglądamy te same relacje z Ukrainy. Widzimy, jak realia wojny się zmieniły i scenariusze ćwiczeń muszą to uwzględniać. Gdy na froncie pojawiają się setki bezzałogowców, każdy przeoczony element ochrony staje się potencjalnym zagrożeniem dla żołnierzy i sprzętu – komentuje były dowódca jednostki GROM.
Według niego armia powinna przyznać: „dziękujemy za zwrócenie uwagi”. Generał podkreśla, że dowódcy powinni mieć odwagę przyznać się do braków w wyposażeniu lub procedurach, zamiast od razu kwestionować krytykę.
– Trzeba powiedzieć wprost: „ok, mamy to w planach, nad tym pracujemy”. Nie ma sensu udawać, że wszystko jest idealnie, i od razu zarzucać krytykom, że są rosyjskimi trollami. Przyznanie się do błędu nie jest słabością, lecz elementem profesjonalizmu. Armia musi uczyć się i szybko reagować na zmieniające się realia pola walki, zamiast tkwić w rutynie i pozorach – dodaje Roman Polko.
Podkreśla, że armii bardzo trudno jest wyjść z utartego schematu działania. – Zawsze tak było. Kiedyś jako dowódca korzystałem nie raz z podpowiedzi, czasem od szeregowców, czasem od współpracowników. Przy zmianach zawsze pojawił się ktoś, kto mówił: tak nie można, bo instrukcja mówi inaczej. Realia wymagają czasem innego podejścia. Rutyna zabija, czasem dosłownie – komentuje Polko.
Ewolucja zabezpieczeń czołgu na polu walki wojny w Ukrainie © x.com | The New York Times
Obserwuje wojnę w Ukrainie. „To jest odegranie samobójstwa!”
Do krytyki manewrów 1. Warszawskiej Brygady Pancernej odnosi się także Marcin Mizgalski, wolontariusz jeżdżący na front w Ukrainie, pasjonat technologii telekomunikacyjnych i konstrukcji dronów. Jego obserwacje z linii frontu wskazują, że brak osłon antydronowych w kolumnach ciężkiego sprzętu nie jest błahostką, lecz poważnym problemem.
– Taka brygada Abramsów jak w soczewce pokazuje stan umysłów wojskowych. Taka kolumna jest wymarzonym celem dla ataku dronów. To nie są realne ćwiczenia, tylko zabawa czołgistów w błocie – mówi WP Mizgalski.
– Jeżdżę po terenach frontowych w Ukrainie i takiej kolumny nie widziałem od lat. To jest odegranie samobójstwa: trzy zespoły po pięciu rosyjskich operatorów, niszczą taką kolumnę w czasie poniżej 20 minut – alarmuje. Powołuje się na relacje i doświadczenia ukraińskich wojskowych.
Wolontariusz podkreśla, że doświadczenie zdobyte na froncie powinno być wykorzystywane w szkoleniu polskich wojsk. – Jest wiele osób, które chcą dzielić się wiedzą i doświadczeniem z Ukrainy. Ale uwagi i spostrzeżenia od wolontariuszy spoza wojska są często traktowane jak opowieści wariata. Tymczasem na odcinku pokrowskim sprzęt ciężki ma 100 proc. osiatkowania, nie porusza się w kolumnach, a w obstawie lekkich pickupów z obroną przeciwdronową nie zbliża się na mniej niż 20–25 km od tzw. strefy zero – opowiada.
Mizgalski wskazuje, że obecnie drony odpowiadają za większość strat wśród ludzi i sprzętu na froncie wojny w Ukrainie. – „Obecnie 80–90 proc. strat ludzi i sprzętu jest powodowane przez drony. Czy to się naszemu wojsku i służbom podoba, czy nie, trzeba wziąć to pod uwagę. Wojsko powinno zacząć trenować stawianie siatek antydronowych. Takie tunelowe zabezpieczenia nad drogami potrafią działać non-stop na dystansie 20–25 km – mówi dalej. Pokazuje zdjęcia udowadniające, że Ukraińcy zabezpieczają nawet koparki, a co dopiero warte miliony dolarów czołgi.
[1/2] Zabezpieczenia antydronowe na Ukrainie Źródło zdjęć: Facebook | Marcin Mizgalski
„Chcecie potrenować wojnę? Róbcie to inaczej”
Jego sugestia dla dowództwa jest prosta: praktyczne szkolenie w realnych warunkach jest lepsze niż ćwiczenia tylko na papierze. – Słuchajcie wojskowi, chcecie potrenować wojnę? Weźcie swoje eleganckie rangery z regionalnej bazy logistycznej. Zacznijcie jeździć w tym samym terenie z dwoma strzelcami na pace, dziennie 150 km. Nauczycie się najważniejszej rzeczy: obserwacji, zwiadu dronowego i ochrony własnych ludzi – radzi.
Na koniec Mizgalski apeluje do polskich wojskowych, aby korzystali z wiedzy i doświadczeń wolontariuszy: – Znajdziecie nas, a my pokażemy wam najnowsze detektory dronów, które ratują życie tysiącom żołnierzy i wolontariuszy na froncie. Skoro nie możecie pojechać na front, słuchajcie i oglądajcie to, co wolontariusze przywożą – to wiedza, która może uratować życie – podsumowuje rozmówca WP.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

