— Jestem z siebie naprawdę dumna i daje mi dużą satysfakcję, że praktycznie od początku kariery utrzymuję się w czołowej „10”. Mam nadzieję, że tak zostanie — przyznała raszynianka, dla której kończący się sezon, mówiąc delikatnie, nie był łatwy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

— Oczywiście miałam wiele wzlotów i upadków — mówi wprost Polka, która w ostatnich miesiącach poniosła kilka zaskakujących porażek, ale z drugiej strony odniosła zwycięstwo w Wimbledonie, co jeszcze niedawno, biorąc pod uwagę, że nie przepadała za grą na trawie, wydawało się praktycznie niemożliwe.

Iga Świątek nawet tego nie ukrywa. Chodzi o Wimbledon

— Pierwsza część sezonu była trudna. Często dochodziłam do półfinałów, ale nie udało mi się zdobyć żadnego tytułu. Z drugiej strony, wygrałam Wimbledon, co dla mnie jest dwa razy ważniejsze niż jakikolwiek inny turniej. Myślę więc, że mogę uznać ten sezon za udany, choć pewnie wszystko podsumuję dopiero po WTA Finals — stwierdziła.

Nasza reprezentantka zdradziła także, dlaczego często możemy ją zobaczyć w słuchawkach. — Każdy mecz jest trochę inny. Staram się skupić na tym, jak chcę go rozpocząć i jak utrzymać intensywność w głowie. Zazwyczaj pomaga mi w tym muzyka. Dzięki niej mam więcej energii, dlatego często wychodzę na kort w słuchawkach — podkreśliła.

— Podczas meczu jest wiele momentów, w których masz czas, żeby myśleć, i to jest chyba najtrudniejsze: zapanować nad tymi myślami i nie pozwolić, żeby głowa odpłynęła. Myślę, że w tym sezonie radziłam sobie z tym całkiem dobrze. Nie można jednak oczekiwać, że zawsze się wygra. Czasem zagrasz naprawdę dobrze, a mimo to przegrasz, bo po drugiej stronie też stoi człowiek. Sukces to dla mnie po prostu być lepszą niż wczoraj — zaznaczyła Świątek.

W rozmowie z WTA poruszono także temat rodziny i przyjaciół najlepszej tenisistki znad Wisły. 24-latka, choć rzadko decyduje się mówić o życiu prywatnym, tym razem zrobiła wyjątek. Przyznała, że bycie najmłodszą w rodzinie wciąż ma swoje konsekwencje.

Iga Świątek: nie patrzą na mnie jak na tenisistkę

— Jestem najmłodsza w rodzinie, więc czasem czuję, że wciąż mnie tak traktują. Ale myślą o mnie też jak o indywidualistce, o kimś, kto sam wybrał swoją drogę. A przyjaciele? Najlepsze w nich jest to, że nie patrzą na mnie jak na tenisistkę. Dla nich jestem po prostu przyjaciółką i dobrym człowiekiem. Przynajmniej mam taką nadzieję i staram się, żeby tak właśnie było — powiedziała sześciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa.

Na koniec Świątek odniosła się do swoich fanów, którzy kibicują jej na całym świecie. — Mam nadzieję, że mnie lubią i że cieszy ich mój tenis. Ale przede wszystkim chciałabym, żeby widzieli we mnie osobę szczerą, bo naprawdę taka staram się być. Bardzo doceniam ich wsparcie i myślę o nich z jak najlepszej strony — zakończyła.