W poniedziałek nastąpi ostatnia aktualizacja rankingu WTA przed rozpoczynającym się w przyszłą sobotę 1 listopada turniejem kończącym sezon WTA Finals w Rijadzie. Popularny na portalu X profil Z Kortu analizował, jak ma wyglądać sytuacja punktowa między Igą Świątek, a Aryną Sabalenką, a Sport.pl udało się potwierdzić te informacje u źródła – Organizacji Kobiecego Tenisa (WTA).

Zobacz wideo Gwiazdy błyszczą jak Świątek

Tyle stracą Sabalenka i Świątek

Jeden z przedstawicieli federacji przekazał nam szczegóły dotyczące zdobyczy Sabalenki i Świątek. Białorusinka w najbliższym notowaniu będzie miała 9870 punktów, a polka 8195 „oczek”. Skąd ta zmiana i dlaczego świadczy o słabości zasad konstruowania rankingu WTA?

W przypadku najlepszych tenisistek świata do rankingu WTA liczą się punkty ze wszystkich obowiązkowych imprez – czterech wielkoszlemowych, dziesięciu rangi WTA 1000 oraz sześciu rangi WTA 500. Jeśli zawodniczka załapie się do imprezy WTA Finals, punkty z tych zawodów także wpadają na jej konto. Jeśli nie zagra w danych zawodach, dopisywane jest zero – ale nie dotyczy to nieobecności na imprezach WTA 500. Wtedy jest inaczej – karne zera zastępują najsłabsze osiągnięte wyniki.

Sabalenka przed ostatnim notowaniem WTA miała 10400 punktów, a jednocześnie zagrała tylko w trzech turniejach WTA 500 w tym roku. Jednego zera jej nie przypisano z uwagi na mniejszą liczbę rozegranych turniejów. Tydzień temu z kolei wpisano jej zero w miejsce 10 pkt za drugą rundę w Dosze. W poniedziałek jeszcze jedno karne zero zajmie miejsce kolejnego najgorszej jej wyniku – 120 punktów za trzecią rundę w Dubaju. Takie wyjaśnienie otrzymaliśmy od działaczy WTA.

Podobnie będzie w przypadku Igi Świątek, która zagrała w czterech z sześciu obowiązkowych imprez rangi WTA 500 w tym roku. Jedno karne zero otrzymała w ostatni poniedziałek, przez to straciła 65 punktów za trzecią rundę w Rzymie. Drugie zero zajmie miejsce 108 punktów za ćwierćfinał Polki w Stuttgarcie, kolejny najsłabszy jej występ w sezonie 2025.

Efekt jest taki, że w najbliższy poniedziałek w najnowszej aktualizacji zestawienia WTA prowadząca Aryna Sabalenka będzie miała 1675 punktów przewagi nad drugą Iga Świątek. To dlatego też, że obie stracą dodatkowo „oczka” za WTA Finals 2024 – po 400 punktów. Przez ostatnie dwa tygodnie Polka i Białorusinka nie występowały, przygotowują się do ostatnich zawodów w bieżącym sezonie, a mimo to przewaga tej drugiej wzrośnie w poniedziałek o 43 punkty.

Karne zera za WTA 500

Wszystko z powodu bardzo dziwnych zasad tworzenia rankingu Organizacji Kobiecego Tenisa. Zasad, które sprawiają, że jeśli nie zagrasz we wszystkich sześciu turniejach WTA 500 w danym sezonie, to najkorzystniej jest w innych zawodach odpaść kilka razy dość szybko – jak Sabalenka. Regularność Świątek w zachodzeniu wysoko w prawie każdym turnieju mści się na niej, co nie ma nic wspólnego z duchem sportu. Jest w ten sposób karana przez regulamin, który zakłada, że za brak występu w imprezach WTA 500 są odbierane punkty za najsłabsze rezultaty, ale już za nieobecność na turniejach WTA 1000 – a więc jeszcze wyższej rangi – takich konsekwencji nie trzeba się obawiać. Gdzie tu logika?

Działacze robią wiele, by zmusić najlepsze zawodniczki do występowania w turniejach niższej rangi – 500. Ma to sens, by nie tylko największe zawody mogły się rozwijać, ale czy bat w postaci surowych zasad tworzenia rankingu to najlepsze rozwiązanie? Można mieć wątpliwości. Podobny regulamin obowiązywał już w zeszłym roku, wtedy także m.in. Świątek otrzymała karne zera za brak dostatecznej liczby startów w imprezach WTA 500.

Polka zagrała w tym roku w „pięćsetkach” w Seulu, Bad Homburg, Stuttgarcie oraz w United Cup – turnieju drużynowym w Australii zaliczanym także do rangi WTA 500. Gdzie mogła jeszcze wystąpić? M.in. w Linzu, Abu Zabi, Strasbourgu, Berlinie czy Tokio. W Austrii nie grała jednak, bo turniej ruszył tuż po Australian Open, gdzie zaszła do półfinału. Potem, co nie może dziwić, postawiła na największe turnieje na Bliskim Wschodzie, czyli WTA 1000 w Dosze i Dubaju, opuszczając Abu Zabi. Strasbourg? To turniej w ostatnim tygodniu przed Roland Garros, Polka przed Paryżem zwykle woli chwilę odpocząć od rywalizacji.

W Berlinie nie grała, bo postawiła na przygotowania na trawie na Majorce, potem wystąpiła w Bad Homburg, gdzie pierwszy raz doszła do finału, a następnie wygrała pierwszy raz Wimbledon. Wyniki pokazały, że wybrała słuszny sposób przygotowań do sezonu trawiastego. A Tokio? To zawody odbywające się w tym tygodniu, na finiszu sezonu, tuż przed WTA Finals. Większość najlepszych tenisistek opuściła start w Japonii, by złapać oddech przed Rijadem.

Pod koniec września Iga Świątek pytana o kalendarz WTA powiedziała: „To istne szaleństwo”. Trudno się z tym nie zgodzić, nie tylko w zakresie samej liczby obowiązkowych startów, ale i sposobu tworzenia rankingu. W ostatnich latach wzrosła liczba imprez liczonych do zestawienia WTA, a do tego wprowadzono przepisy o karnych zerach za nieobecność w WTA 500. 

Każdy punkt ma znaczenie

Ktoś powie, że liczba odebranych punktów Idze Świątek nie jest duża, a różnica między nią, a Aryną Sabalenką nie wzrosła znacznie. Tak, zmiany są stosunkowo małe, gdy obie na koncie mają prawie 10 tys. „oczek”. Jednak to pozbawianie punktów za konkretne starty, wysiłek fizyczny włożony przez Polkę na danym turnieju. Dodatkowo niekiedy różnice punktowe bywają minimalne. Jasmine Paolini awansowała do turnieju WTA Finals w Rijadzie jako ósma, ostatnia z dopuszczonych. Dziewiąta Mirra Andriejewa przyleci do Arabii jedynie w roli rezerwowej w grze pojedynczej. Tymczasem między Włoszką a Rosjanką jest dziś tylko sześć punktów przewagi. To pokazuje, że każdy punkt ma znaczenie, każdy start, każdy mecz.

Czytaj także: Polka została gwiazdą w Niemczech!

Regulamin rozgrywek zachęca do kalkulowania, gdzie zagrać, kiedy odpuścić. Czy w każdym turnieju warto iść na całość, skoro koniec końców i tak można potem stracić te punkty, gdy nie zagra się we wszystkich obowiązkowych turniejach? Zasady prowadzą do podobnych analiz, które są sprzeczne z ideałami zawodowego sportu. W ten sposób nie buduje się także powagi kobiecego tenisa, który i tak już z wielu stron jest podważany i krytykowany.