Dmitrijew, szef Rosyjskiego Funduszu Inwestycji Bezpośrednich, przybył do Stanów Zjednoczonych zaledwie kilka dni po tym, jak administracja Trumpa nałożyła nowe sankcje na czołowe rosyjskie firmy naftowe i gazowe oraz odwołała planowany szczyt z Putinem w Budapeszcie.
Napięcie dyplomatyczne osiągnęło punkt kulminacyjny w niedzielnym programie CBS Face the Nation, gdzie sekretarz skarbu USA bezpośrednio zakwestionował słowa Dmitrijewa, że nowe sankcje USA „nie będą miały absolutnie żadnego wpływu na rosyjską gospodarkę”, a jedynie doprowadzą do wzrostu cen benzyny w USA.
Bessent zakwestionował sensowność upubliczniania komunikatu specjalnego wysłannika Kremla. — Czy naprawdę zamierzacie opublikować to, co mówi rosyjski propagandysta? — zapytał, ostrzegając przed strategią komunikacyjną Moskwy.
Stwierdził, że Dmitrijew nie jest zdolny do szczerości, pytając: — Co innego on ma powiedzieć? Że „och, to będzie straszne, i że to doprowadzi Putina do stołu negocjacyjnego”?
Bessent szczegółowo opisał bezpośredni wpływ sankcji, powołując się na fakt, że Indie „całkowicie wstrzymały już zakupy rosyjskiej ropy”, a „wiele chińskich rafinerii je wstrzymało”.
Obalił też pogląd, że rosyjska gospodarka jest „odporna”, zauważając, że dochody Rosji ze sprzedaży ropy spadły już o 20 proc. w ujęciu rok do roku, a nowe środki prawdopodobnie spowodują ich dalszy spadek o „kolejne 20 lub 30 proc”.
— Rosyjska gospodarka jest gospodarką wojenną. Wzrost gospodarczy jest praktycznie zerowy. Inflacja, jak sądzę, przekracza 20 proc. — stwierdził Bessent, konkludując, że ropa naftowa jest tym, co „finansuje rosyjską machinę wojenną”. — Myślę, że możemy znacząco zmniejszyć jej zyski — dodał.
Decyzja administracji Trumpa o potępieniu retoryki rosyjskiego wysłannika została natychmiast pochwalona przez zwolenników twardszego stanowiska wobec Kremla.
Wysoki rangą republikański doradca w Kongresie powiedział Kyiv Post, że nazwanie Dmitrijewa „rosyjskim propagandystą” przez Bessenta było „mile widzianym posunięciem”.
Doradca podkreślił, że bezczelne kłamstwa Moskwy „w dziwny sposób były zbyt długo tolerowane publicznie” i że „nadszedł czas, aby nazwać rzeczy po imieniu”.
Doug Klain z Razom, amerykańskiej organizacji broniącej interesów Ukrainy, poszedł jeszcze dalej, określając całą podróż jako porażkę.
MAXIM SHIPENKOV / PAP
Kiriłł Dmitrijew na Kremlu w Moskwie, Rosja, 17 kwietnia 2025 r.
— Wygląda na to, że wizyta Dmitrijew zakończyła się fiaskiem i słusznie. Kreml ma wiele pięknych słów dla Stanów Zjednoczonych, ale aby zmienić sytuację, potrzebne są realne działania, które zakończą wojnę Rosji — stwierdził w rozmowie z Kyiv Post.
— Ładne słowa i więcej ataków dronów na Ukrainę doprowadziły do nałożenia przez Trumpa sankcji na rosyjską ropę i mam nadzieję, że zobaczymy więcej takich działań w połączeniu z dostawami broni na Ukrainę, dopóki Rosja nie zaprzestanie walk — dodał Klain.
„Maksymalistyczne żądania pozostają niezmienne”
Analiza przeprowadzona przez Instytut Studiów nad Wojną (ISW) potwierdza, że ostatnia wizyta Dmitrijewa w Waszyngtonie — w tym wywiady dla CNN i Fox News — była celową próbą propagowania narracji Kremla w odpowiedzi na presję nowych sankcji i odwołanie szczytu.
Pomimo promowania „konstruktywnego dialogu” i nawiązywania do projektów współpracy gospodarczej, takich jak tunel pod Cieśniną Beringa, ISW zauważa, że głównym przesłaniem Dmitrijewa było po prostu „potwierdzenie, że maksymalistyczne żądania Rosji… pozostają niezmienne”.
Okazało się, że Dmitrijew powtarzał argumenty Moskwy, że rozszerzenie NATO stanowi „egzystencjalne zagrożenie” i że należy ustąpić interesom Rosji.
Próby nawiązania współpracy gospodarczej przez wysłannika zostały również przedstawione przez ISW jako przemyślane działanie mające na celu wykorzystanie zachęt do wywarcia presji na zakończenie wojny na warunkach Rosji.
Dmitrijew, który wielokrotnie twierdził, że reprezentuje wyłącznie interesy gospodarcze, zawarł również subtelną, ale mroczną groźbę, stwierdzając, że zagrożone jest „bezpieczeństwo całego świata” i że zbliża się „całkowita zagłada ludzkości” — co było wyraźną aluzją do potencjału nuklearnego Rosji.
Wizyta Dmitrijewa, mająca na celu pokazanie siły i zaangażowania w dialog, posłużyła natomiast amerykańskim urzędnikom i analitykom jako okazja do publicznego ujawnienia niezmiennego charakteru celów wojennych Kremla i jego uzależnienia od dezinformacji.
Jak dotąd jedynym potwierdzonym, ale niezbyt znaczącym spotkaniem, jakie udało się zorganizować wysłannikowi Kremla, była rozmowa z republikańską kongresmenką Anną Pauliną Luną. Jak stwierdził Dmitrijew w mediach społecznościowych, miała ona organizować działania na rzecz „dialogu parlamentarnego” między członkami Kongresu Stanów Zjednoczonych a rosyjską Dumą, co republikańscy doradcy kongresowi odrzucili jako „propagandowe kłamstwo”.