Pieniądze w NFZ topnieją. Jakie są plany Ministerstwa Zdrowia?

Eksperci podkreślają, że problemy finansowe NFZ mogą wpłynąć na dostępność i jakość świadczeń zdrowotnych w Polsce. Brak pieniędzy na rozliczenie nadwykonań oraz zagrożenie dla realizacji kontraktów w niektórych regionach kraju to tylko wierzchołek góry lodowej. W obliczu rosnących kosztów ochrony zdrowia rząd musi podjąć decyzje, które mogą mieć długofalowe konsekwencje dla pacjentów, medyków i całego systemu opieki zdrowotnej.

Minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda zapowiada reformę szpitalnictwa, która ma obejmować przekształcenia i konsolidację placówek, dostosowując je do zmieniających się potrzeb demograficznych. Kluczowe mają być także zmiany w koszyku świadczeń gwarantowanych, w tym analiza zasadności niektórych procedur. Ministerstwo rozważa również zamrożenie podwyżek wynagrodzeń minimalnych dla medyków na dwa lata oraz przesunięcie waloryzacji pensji z lipca na styczeń.

Polecamy: Minister zdrowia: konieczne przeszacowanie niektórych procedur

Pewne deklaracje co do kierunku działań rządu padły dziś (27 października) na spotkaniu prezydium Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia. Zaproponowane zostały przez Ministerstwo Zdrowia górne stawki wynagrodzeń lekarzy na poziomie 36,5 tys. zł tys. zł miesięcznie, (dodatkowo z z możliwością podniesienia do 48 tys. zł w kilku uzasadnionych sytuacjach). Wojciech Wiśniewski, ekspert ds. ochrony zdrowia z Federacji Przedsiębiorców Polskich i współprzewodniczący Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia, w rozmowie z Medonetem przyznaje: nawet najlepsze ustalenia nie przyniosą natychmiastowego efektu.

— Okręt tonie, system walczy o życie. Nawet jeśli dziś dogadamy się co do redukcji dynamiki wynagrodzeń czy kontraktów, to efekt przyjdzie za 12-18 miesięcy — mówi.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jakie są plany rządu w związku z finansami NFZ?

Czy pensje lekarzy mogą być zamrożone?

Jakie zmiany mają dotyczyć koszyka świadczeń gwarantowanych?

Co eksperci mówią o sytuacji w polskiej ochronie zdrowia?

Bal się skończył, skala katastrofy jest ogromna

W jego ocenie to, co do tej pory oceniano jako „mizerny system”, może wkrótce jawić się jako wspomnienie lepszych czasów. — Obywatele nigdy nie oceniali systemu dobrze, ale nawet ta mizeria będzie przyjemnym wspomnieniem w porównaniu z tym, co nadchodzi — przyznaje. O tym, co czeka polski system opieki zdrowotnej, decydentów ostrzegano, jak podkreśla, od lat.

— Odsądzano nas od czci i wiary, mówiono, że siejemy panikę. No i efekt jest, jaki jest — podsumowuje gorzko, dodając, że już dawno przekroczyliśmy granicę wytrzymałości systemu. — Skala katastrofy jest ogromna. Bal się skończył — mówi z mocą.

Zobacz także: Pensje lekarzy rosną, a szpitale toną w długach. Trojanowski: to gra pieniądza, zakłamanie, merkantylizm

Wojciech Wiśniewski nie ma złudzeń: ostatnie lata „polskiego zdrowia” to życie ponad stan. — Nie ukrywam — nie wierzę, że te pieniądze się znajdą. System, jaki znaliśmy, przestaje istnieć. A to, co nadchodzi, może być gorsze niż wszystko, co było — mówi bez ogródek.

Podobnego zdania jest dr n.med. Mateusz Kowalczyk, który zapytany o aktualną sytuację w ochronie zdrowia, przyznaje: — Jestem przekonany, że gdyby zrobić porządny audyt, okazałoby się, że w systemie przepalane są ogromne pieniądze — na dublowanie zleceń, badań, procedur. Przy lepszej cyfryzacji i spięciu szpitali w jedną sieć informatyczną można by zaoszczędzić gigantyczne kwoty — mówi, dodając, że zarządzanie budżetem na zdrowie na zasadzie „jakoś to będzie” jest niedopuszczalne.

— Zasypiemy tu, dosypiemy tam, przecieka, ale to już problem tych, co przyjdą po nas

— komentuje lekarz.

System nie ma z czego płacić za nadwykonania. Ucierpią pacjenci?

W worku NFZ brakuje pieniędzy. I to nie są symboliczne kwoty, ponieważ brakuje aż 14 mld zł. W przyszłym roku będzie jeszcze gorzej — według szacunków Ministerstwa Zdrowia luka finansowa wyniesie 23 mld zł. Nie ma pieniędzy ani na rozliczenie nadwykonań, ani na nowe kontrakty. Co więcej — eksperci obserwujący sytuację obawiają się, że nawet już zakontraktowane świadczenia są zagrożone.

— Kończą się czasy, w których NFZ płacił za wszystko, nawet ponad wartość umów — mówi Wiśniewski, tłumacząc, że planowe operacje, przyjęcia do AOS-u (Ambulatoryjna Opieka Specjalistyczna) czy realizacja programów lekowych mogą być zagrożone. — Zakładam, że lepiej nie będzie — mówi, dodając: — Mam nadzieję, że ci pacjenci nie odczują negatywnych skutków. Ale jeśli ktoś wierzy, że ta sytuacja nie odbije się na zdrowiu chorych — w mojej opinii się myli.

Zmiany zapowiadane przez MZ mają dotyczyć m.in. reformy w wynagrodzeniach dla medyków i ustalenia górnej granicy ich zarobków. Czy to dobry pomysł? — Nie jestem entuzjastą określania maksymalnego poziomu wynagrodzenia z prostego powodu. Bo wtedy każdy medyk, który zarabia poniżej górnego pułapu, przyjdzie do dyrektora szpitala po podwyżkę, licząc, że NFZ to zrefunduje — tłumaczy Wiśniewski.

Może cię zainteresować: Minister zdrowia powołała nowego dyrektora Centrum e-Zdrowia. To doświadczony menedżer z Zabrza

Jego zdaniem potrzebna jest przejrzystość, a nie sztywne limity.

— Wszyscy musimy trochę ustąpić. Mam nadzieję, że strona związkowa zachowa się odpowiedzialnie, jak zwykle

— dodaje.

Temat zarobków medyków od dawna rozpala opinię publiczną do czerwoności, choć, jak podkreślają sami zainteresowani, dużo w tym sensacji, a mało obiektywizmu. — To klasyczny temat zastępczy, bardzo łatwy do rozgrywania medialnie. Społeczeństwo jest podatne na informacje o zarobkach — mówi dr n.med. Mateusz Kowalczyk.

W jego ocenie dyskusja o wynagrodzeniach medyków często pomija istotne szczegóły ich pracy. — Nikt nie przelicza tego na liczbę godzin spędzonych w szpitalu, na poziom umiejętności — zauważa, dodając: — Nie mówimy, że nam jest źle finansowo. Mówimy, że źle działa system — że przepływ pieniędzy w ochronie zdrowia wymaga reform.

MedonetPRO OnetPremium

MedonetPRO OnetPremiumMedonet

Kominy płacowe — temat, który nie uleczy systemu

Czy ustalenie górnej granicy zarobków dla lekarzy „uzdrowi” polski system opieki zdrowotnej? — To próba pokazania, że lekarze będą bardziej równi z resztą społeczeństwa. Tylko że to niczego nie uzdrowi. System dalej będzie się palił i walił, ale przynajmniej da się lekarzom po nosie — komentuje z przekąsem dr Kowalczyk.

Jego zdaniem takie działania nie mają realnego wpływu na poprawę funkcjonowania ochrony zdrowia. Nie skrócą kolejek, nie zwiększą dostępności usług, nie poprawią organizacji pracy. — Nie będzie tak, że pani Maria z mniejszej miejscowości szybciej trafi na zabieg. Od razu mówię: kolejki się nie skrócą. Wręcz przeciwnie — zaznacza.

— Udawanie, że problemem systemu są finanse lekarzy, to straszne spłycenie. To tylko próba dotrwania do kolejnych wyborów bez konieczności robienia głębszych reform — dodaje.

System opieki zdrowotnej chyli się ku upadkowi. Dobrego rozwiązania nie ma

Jak zaznacza w rozmowie z Medonetem Wiśniewski, strona pracodawców przygotowała swoje stanowisko — zarówno w sprawie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu dla medyków, jak i kontraktów. Negocjacje ruszają, ale czas ucieka. Jeśli do końca roku nie uda się osiągnąć porozumienia, ustawa w obecnym kształcie zacznie obowiązywać w połowie przyszłego roku.

— Jeśli powiedziałem, że bal się skończył, to w połowie przyszłego roku można zamykać kram — puentuje.

— Co Ministerstwo Zdrowia może zrobić tu i teraz, by uniknąć całkowitego załamania w nadchodzącym roku? — pytam. W odpowiedzi słyszę: — W tym momencie nie ma innego rozwiązania niż zasilenie finansowe Narodowego Funduszu Zdrowia — mówi stanowczo.

Jak tłumaczy, w krótkim terminie nie da się przeprowadzić cudów. Można jedynie łagodzić ograniczenia w dostępie do świadczeń, ale to nie rozwiąże problemu. Dlatego jego zdaniem czeka nas terapia szokowa.

— Nie chcę tego porównywać do planu Balcerowicza, ale na mniejszą skalę — prawdopodobnie trzeba będzie wdrożyć coś podobnego. Intensywna terapia, która wywoła duży niepokój społeczny, po to, by na końcu stworzyć warunki do przywrócenia stabilności — puentuje.

Wojciech Wiśniewski – ekspert ds. ochrony zdrowia Federacji Przedsiębiorców Polskich, Członek Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia.

Wojciech Wiśniewski

Dr Mateusz Kowalczyk – doktor nauk medycznych, psychiatra, absolwent Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Obecnie wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi, członek Rady ds. Zdrowia Psychicznego przy ministrze zdrowia. W latach 2023-2024 przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Samorządów Zawodów Zaufania Publicznego.

Działalność społeczną rozpoczął od samorządności doktoranckiej pełniąc funkcję pełnomocnika zarządu ds. uczelni medycznych Krajowej Reprezentacji Doktorantów, ustawowo powołanej instytucji doradczej ministra edukacji i nauki. Założyciel i przewodniczący Doktoranckiego Forum Uczelni Medycznych. Aktywny działacz samorządu lekarskiego od ukończenia studiów. Były wiceprzewodniczący Koła Młodych Lekarzy ORL w Łodzi, sekretarz ORL w Łodzi oraz członek Komisji Młodych Lekarzy Naczelnej Rady Lekarskiej.

dr Mateusz Kowalczyk