„Dom pełen dynamitu” to dramat przedstawiający reakcję amerykańskiego rządu na zagrożenie ze strony nuklearnej rakiety balistycznej zmierzającej w kierunku Chicago. W filmie Kathryn Bigelow system obrony przeciwrakietowej, który — jak słyszymy — kosztował USA 50 mld dol., okazuje się mieć jedynie 60 proc. skuteczności w przechwytywaniu pocisków.

Jak wynika z notatki Agencji Obrony Przeciwrakietowej (Missile Defense Agency, MDA), datowanej na 16 października, do której dotarł Bloomberg, rzeczywistość wygląda inaczej — testy technologii przechwytywania miały wykazać stuprocentową skuteczność przez ostatnie dziesięć lat.

Autorzy notatki podkreślili, że dokument powstał w celu sprostowania błędnych założeń, przedstawienia faktów oraz zapewnienia kierownictwu agencji odpowiedniej wiedzy na temat systemu obrony przeciwrakietowej. W nocie zaznaczono również, że fikcyjne sceny w filmie, w których system obronny zawodzi, mają na celu stworzenie dramatycznego napięcia, a nie odzwierciedlenie rzeczywistości.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

  • Jakie są główne tematy filmu 'Dom pełen dynamitu’?
  • Jakie zarzuty wysunął Pentagon wobec filmu?
  • Jakie stanowisko zajął scenarzysta filmu wobec krytyki?
  • Jakie były intencje reżyserki Kathryn Bigelow podczas tworzenia filmu?

Noah Oppenheim, scenarzysta filmu i były prezes NBC News, odniósł się do zarzutów — przekazał, że zespół filmowy „z szacunkiem nie zgadza się” z oceną Pentagonu dotyczącą „Domu pełnego dynamitu”. Wskazał, że konsultacje z byłymi urzędnikami Białego Domu i Pentagonu miały na celu stworzenie możliwie najdokładniejszego obrazu rzeczywistości.

„Niestety, nasz system obrony przeciwrakietowej jest wysoce niedoskonały” — powiedział Oppenheim w rozmowie z MSNBC, dodając, że film ma zwrócić uwagę na potrzebę jego ulepszenia.

Reżyserka Kathryn Bigelow podczas premiery filmu w Los Angeles na początku października podkreśliła, że chce rozpocząć dyskusję na temat zagrożeń nuklearnych i konieczności ograniczenia arsenału atomowego na świecie. „Żyjemy w świecie, który może z łatwością zapłonąć, i uświadomienie tego jest bardzo pozytywnym krokiem naprzód” — powiedziała w rozmowie z „Variety”.

Anthony Ramos w filmie "Dom pełen dynamitu"Eros Hoagland, Netflix / mat. prasowe

Anthony Ramos w filmie „Dom pełen dynamitu”

Bigelow przyznała w wywiadzie dla „CBS Sunday Morning”, że jej zespół celowo nie współpracował z wojskiem, aby zachować niezależność. Zaznaczyła jednak, że podczas produkcji korzystano z wiedzy doradców, którzy pracowali w Pentagonie. „Byli ze mną każdego dnia kręcenia” — wyjaśniała.

„[Film] dobrze uchwycił element, którego tak naprawdę nigdy nie dostrzegliśmy podczas ćwiczeń — możliwość obserwowania reakcji człowieka, której nie trenujemy. Film uwypukla, oprócz autentyczności całego procesu, czynnik ludzki i to, jak [ta sytuacja] oddziałuje na różnych ludzi, od młodych żołnierzy w Forcie Greely, przez personel STRATCOM [Dowództwo Strategiczne USA], aż po prezydenta Stanów Zjednoczonych” — powiedział Dan Karbler, były oficer armii, który wcześniej pełnił funkcję szefa sztabu STRATCOM i był konsultantem przy filmie Bigelow.

Jak pisał na łamach Onetu Dominik Jedliński: „Kathryn Bigelow, reżyserka »Wroga numer jeden« i »The Hurt Locker. W pułapce wojny«, hollywoodzka specjalistka od filmów o bezwzględnych polityczno-militarnych realiach współczesności, wraca po ośmiu latach przerwy i raz jeszcze udowadnia, że jak mało kto potrafi zamienić ekran w emocjonalne pole minowe. […] »Dom pełen dynamitu« to bardziej komentarz społeczny i filozoficzna przestroga — o tym, jak łatwo nasz świat może stanąć na krawędzi zagłady. Ale też przypowieść o moralności i dramacie ludzi, zmuszonych podejmować ostateczne decyzje w obliczu potwornego zagrożenia”.

To nie pierwszy raz, kiedy Pentagon reaguje na produkcję Netfliksa. W połowie października pisaliśmy o tym, że Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych skrytykował serial „Rekruci”, oskarżając platformę streamingową o realizację „ideologicznej agendy”.