W poprzednim tygodniu w Katowicach odbyła się konwencja programowa Prawa i Sprawiedliwości. Politycy i zaproszeni goście przez dwa dni dyskutowali w panelach poświęconych m.in. gospodarce i bezpieczeństwu, a rozmowy były transmitowane na żywo z ośmiu różnych sal.

O konwencji PiS w „Stanie Wyjątkowym” rozmawiają Dominika Długosz i Jacek Gądek. Dziennikarka „Newsweeka” szybko rozprawia się z jej rzekomym rozmachem.

— Paneli dyskusyjnych było aż 128. Mogłoby ich być nawet 500. To kompletnie nie ma znaczenia, bo w tych panelach cały czas występują ci sami ludzie, tylko zmieniają, kto prowadzi, a kto jest panelistą. Po drugie, nie wiem, czy nie byłoby lepiej zrobić pięć dobrych paneli niż 128, których nikt nie zapamięta — ocenia Dominika Długosz.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
„Jarosław Kaczyński go wybatożył”

Jak zawsze szerokim echem odbiły się wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, których podczas wydarzenia było dwa. Rykoszetem dostał Piotr Gliński.

— Po pierwszym wystąpieniu Kaczyńskiego, Gliński się trochę spocił — zauważa prowadząca.

— Jarosław Kaczyński publicznie go zbeształ, mówiąc, że program nie jest satysfakcjonujący. W zasadzie prezes PiS w dwóch kwestiach wybatożył Piotra Glińskiego. Po pierwsze, za małą liczbę paneli o służbie zdrowia. Druga rzecz, za brak panelu o inwestycjach (…). Jarosław Kaczyński publicznie powiedział, że program jest trochę słaby — zwraca uwagę Jacek Gądek.

Prowadzący przyznają, że organizatorzy konwencji, przygotowując ogromną liczbę paneli, mieli jasny i sprecyzowany cel: — Aby pokazać, że Prawo i Sprawiedliwość to jest partia płodna programowo, która jest w stanie wygenerować wiele pomysłów, a z drugiej strony jest Platforma Obywatelska, która nie ma takiego potencjału, więc na tym zależało Nowogrodzkiej — zaznacza Jacek Gądek.

Dlaczego teraz PiS zdecydował się zorganizować tak duże wydarzenie? — Szykuje się długi marsz, bo do wyborów dwa lata i przez ten czas coś trzeba robić. Partia musi się czymś zająć, a Jarosław Kaczyński lubi wracać do historii, a Katowice bardzo dobrze się jednak kojarzą. 2015 r. i potem zwycięstwo, 2019 r. i również zwycięstwo. Jest to nawiązanie do historii. Sam Jarosław Kaczyński powiedział, że wcale nie był entuzjastą takiego wielkiego wydarzenia, ale został do tego przekonany i wyszło bardzo dobrze — odpowiada dziennikarz „Newsweeka”.