Michał Białoński, Polsat Sport: Giełda kryptowalut została sponsorem PKOl-u, jej brand ma firmować także Centrum Olimpijskie w Warszawie, co wywołało sprzeciw sporej części członków prezydium i zarządu PKOl-u. Warto przypomnieć, że za czasów Piotra Nurowskiego siedziba PKOl-u zyskała patrona śp. Jana Pawła II. Jak pan ocenia to zmieszanie?

 

Apoloniusz Tajner, prezes Kapituły Honorowych Prezesów Sportu, prezes honorowy PZN-u, długoletni trener Adama Małysza: Jako Kapituła Honorowych Prezesów Sportu, jest nas w niej 42, jesteśmy tą informacją poruszeni. Wystosowaliśmy odpowiedź, stanowisko zarządu naszego stowarzyszenia (całość listu poniżej – przyp. red.). Większość prezesów popiera nasze stanowisko.

 

ZOBACZ TAKŻE: Zarząd PKOl-u wystosował list do prezesa Piesiewicza. Domaga się wyjaśnień!

 

Zatytułowaliście list otwarty symbolicznie: „Quo Vadis, Polski Komitecie Olimpijski?” Zwracacie uwagę na fakt, że „Nie chodzi tu o technologię czy branżę, ale o wartości, transparentność i etykę decyzji, które mają fundamentalne znaczenie dla zaufania do całego ruchu olimpijskiego w Polsce.”

 

Oczywiście, że to jest nieetyczne, niemoralne. Przez długie lata został zbudowany pozytywny wizerunek PKOl-u, sportowy. Naraz zostaje nadwerężany przez takie inicjatywy biznesowe, bo z pewnością za tym kryje sią jakiś biznes. To wygląda tak, jakby jakaś zewnętrzna firma założyła sobie token w oparciu o PKOl, czyli w oparciu o ten pozytywny wizerunek i wiarygodność organizacji.

Jesteśmy temu przeciwni, co wyrażamy w naszym liście otwartym.

 

Przez 16 lat kierował pan Polskim Związkiem Narciarskim. Czy zdarzało się panu podejmować kluczowe decyzje, np. odnośnie sponsorów, czy wyboru trenerów kadr narodowych, bez stosownych uchwał zarządu lub prezydium zarządu? Wielu członków prezydium i zarządu PKOl-u zarzuca prezesowi Radosławowi Piesiewiczowi, że w wypadku sponsora tak właśnie postąpił.

 

Oczywiście, u mnie zawsze były konsultacje z szerszym gronem w tak ważnych sprawach. Ja miałem w związku dobrą atmosferę, wiarygodność. To się przez lata utrwaliło. Ja nie będę udowadniał, że nie jestem wielbłądem.

 

Od tego jest przecież zarząd, a przede wszystkim prezydium, które się zawsze może szybko zebrać, przygotować stanowisko dla zarządu i potem na zarządzie jest mniej dyskusji, bo wszystkie warianty są już przygotowane, żeby nie było rozdrabniania sprawy w szerszym gremium. Czasami w takim do niczego się nie dochodzi, bo zbyt dużo jest pustego gadania.

 

Podejmowanie decyzji w sprawie sponsorów, nawet drobniejszych, bez konsultacji z prezydium i zarządem, powoduje, że organizacja zaczyna się dystansować, albo buntować, albo w inny sposób wyrażać swe opinie i emocje.

List otwarty Kapituły Honorowych Prezesów Sportu

Quo Vadis, Polski Komitecie Olimpijski?

 

Podpisanie przez Polski Komitet Olimpijski umowy sponsorskiej z firmą z rynku kryptowalut – Zondacrypto – wywołało falę kontrowersji, których nie można już zbyć milczeniem.

 

Nie chodzi tu o technologię czy branżę, ale o wartości, transparentność i etykę decyzji, które mają fundamentalne znaczenie dla zaufania do całego ruchu olimpijskiego w Polsce.

 

Trudno nie uznać, że podpisanie takiej umowy w obecnych okolicznościach jest działaniem niestosownym, nieetycznym i głęboko nieprzemyślanym.

 

Mówimy o kontrakcie na poziomie sponsora generalnego – czyli decyzji, która dotyczy wizerunku całej instytucji, jej autorytetu i pozycji w oczach społeczeństwa.

 

Zgodnie ze Statutem PKOl, dla ważności oświadczeń w zakresie zaciągania zobowiązań lub dysponowania majątkiem wymagane jest współdziałanie dwóch osób – Prezesa oraz Sekretarza Generalnego lub Skarbnika.

 

Ale nawet jeśli formalnie taka procedura została zachowana, to zaciąganie tak istotnego zobowiązania jak umowa sponsora generalnego wymaga wcześniejszej dyskusji i akceptacji Zarządu PKOl.

 

To nie jest kwestia podpisu. To kwestia zaufania, przejrzystości i odpowiedzialności.

 

Wiele osób w środowisku olimpijskim – także wewnątrz samego Komitetu – przyznaje po cichu, że o szczegółach tej decyzji dowiedziało się dopiero z mediów.

 

I to jest właśnie sedno problemu.

 

Nie można mówić o wspólnocie i kolegialnym zarządzaniu, gdy najważniejsze decyzje podejmowane są jednostronnie, w wąskim gronie lub poza strukturą dialogu.

 

Karta Olimpijska przypomina, że ruch olimpijski opiera się na zasadach etyki, uczciwości i społecznej odpowiedzialności.

 

Narodowe Komitety Olimpijskie są zobowiązane, by rozwijać olimpizm w duchu transparentności i szacunku dla tych zasad.

 

Dlatego wybór partnera budzącego poważne wątpliwości reputacyjne stoi w sprzeczności z duchem olimpizmu, nawet jeśli formalnie nie narusza żadnego przepisu.

 

A jeśli prezes PKOl sam publicznie mówi, że „cała kampania wymierzona jest przeciwko niemu” i że „to przez polityczną vendettę na jego osobie sponsorzy odwrócili się od Komitetu”, to tym bardziej powinien zadać sobie pytanie o odpowiedzialność za dobro instytucji, którą kieruje.

 

Bo jeśli – jak sam twierdzi – to jego osoba jest przyczyną braku sponsorów i kryzysu wizerunkowego, to człowiek honoru, który naprawdę kocha polski ruch olimpijski, ustępuje.

 

Nie z rezygnacji, lecz z troski. Nie dlatego, że przegrał, ale dlatego, że rozumie, że instytucja jest ważniejsza od jego ambicji.

 

Trudno mówić o miłości do ruchu olimpijskiego, gdy słowom o „vendecie” towarzyszą działania, które ten ruch wystawiają na kolejne ryzyko – jak podpisanie umowy ze sponsorem budzącym wątpliwości, i to bez konsultacji z Zarządem.

 

To nie jest droga, którą powinien iść Polski Komitet Olimpijski.

 

Polski Komitet Olimpijski to nie prezes, to ludzie, którzy od lat pracują na jego autorytet – często po cichu, z pasją, w cieniu wielkich nazwisk.

 

Dla nich, dla sportowców i dla Polski – ruch olimpijski musi odzyskać zaufanie, wiarygodność i moralny kompas.

Przejdź na Polsatsport.pl