Na początku 2019 r. u Jacka Rozenka zdiagnozowano 12-procentową frakcję wyrzutową serca, a zaledwie kilka miesięcy później, w wieku 50 lat, przeszedł podwójny zawał mózgu. Lekarze nie dawali aktorowi zbyt dużych szans, ponieważ jego stan po udarze, jednym niedokrwiennym, a drugim krwotocznym, był krytyczny.
Rozenek dostał pierwszego udaru w samochodzie — jechał sam przez autostradę w kierunku Tczewa, gdy nagle zaczął odczuwać paraliż prawej strony ciała, kącik jego ust opadał, mowa była bełkotliwa, a pole widzenia zaburzone. Kolejny udar miał miejsce następnego dnia, już w szpitalu. Badania potwierdziły, że za udar odpowiedzialna była siedmiocentymetrowa skrzeplina, która zajęła prawie całą komorę serca, a lekarze zasugerowali, że do takiego stanu rzeczy mógł przyczynić się także przewlekły stres.
Jacek Rozenek chętnie udziela wywiadów i opowiada o swoich zmaganiach zdrowotnych, głównie po to, aby podnieść świadomość społeczną na temat udaru. Aktor przyznaje, że wyszedł z choroby dzięki silnej woli i chęci do życia. Podczas jednej z rozmów wyjawił, że długa i żmudna rehabilitacja była jednym z największych wyzwań w jego życiu. Aby dojść do sprawności, Rozenek pozbył się niemalże całego majątku — sprzedał mieszkanie i samochód, a do sklepu dojeżdżał rowerem, bo nie było go stać na autobus.
„Kiedy już doszło do takiego momentu, że nie było mnie stać na rehabilitację, w ogóle nie miałem żadnych pieniędzy, straciłem wszystko, poszedłem skruszony do swoich rehabilitantów i poprosiłem, żeby oni mnie tak za darmo rehabilitowali. Muszę to powiedzieć naprawdę z ogromną pokorą i czułością, że pochylili się nade mną” — powiedział Jacek Rozenek w rozmowie z Żurnalistą, podczas której przyznał, że powrót do zdrowia kosztował go 1,5 mln zł.
Trzy lata temu Jacek Rozenek wydał książkę „Padnij powstań. Życie po udarze”.
