W listopadzie 2017 r. Dudowie odwiedzili Hanoi, a całą wizytę skrupulatnie dokumentował wieloletni fotograf głowy państwa. Dzisiaj zdradza, jak od kuchni wyglądało robienie „ludzkich” zdjęć małżonkom, szczególnie tych w limuzynie, które nazywa swoimi ulubionymi. Szymczukowi zależało, by wyglądały iście amerykańsko.
Poszedłem z tym pomysłem do prezydenta, pokazałem mu kilka takich kadrów. Zareagował z entuzjazmem: »Świetne zdjęcie, bardzo bym chciał takie mieć«. Tyle że zaraz potem dodał: »Ale u nas się nie da«. Rzeczywiście — w polskim samochodzie prezydenckim nie ma na to przestrzeni. Cztery, maksymalnie pięć miejsc. Z przodu kierowca i obowiązkowo oficer ochrony, z tyłu prezydent z małżonką, każde na oddzielnym fotelu. Nie ma jak się tam wcisnąć
— relacjonuje.
Minęło kilka tygodni, Duda i Szymczuk jechali razem wietnamską windą, gdy z ust pierwszego padło zdanie: „Widziałem samochód, którym nas dziś zawiozą do pałacu prezydenckiego. Ma drugą kanapę, tyłem do kierunku jazdy. Da pan radę tam usiąść i zrobić te zdjęcia”. Jak tłumaczy fotograf, pojazd był pancerny, a układ siedzeń dokładnie taki sami jak w amerykańskich limuzynach.
„Nie było żadnych ustaleń, żadnych zgód, żadnego czasu na przygotowanie. Spontaniczna decyzja. I świetny instynkt prezydenta. Bez chwili namysłu wskoczyłem do środka razem z parą prezydencką” — czytamy. Kiedy ruszyli w kolumnie, fotograf wiedział, co robić. Wykorzystał „idealne światło, wpadające przez przeszklony dach, momenty spojrzeń, gestów, ciszy”.
Jakub Szymczuk/KPRP / „Fotograf prezydenta”, Wydawnictwo Niebieskie
28.11.2017 – Prezydent Andrzej Duda i Agata Kornhauser-Duda. Wizyta prezydenta RP w Komunistycznej Republice Wietnamu – Hanoi, Wietnam
Dalszy ciąg materiału pod wideo
- Jakie zdjęcia zrobił Jakub Szymczuk parze prezydenckiej?
- Kiedy Dudowie odwiedzili Wietnam?
- Jakie było reakcja prezydenta na pomysł zdjęć?
- Jak wyglądał samochód, którym podróżowali Duda i Szymczuk?
Wszystko działo się samo, bez reżyserii. Wtedy przyszedł ten moment. Zbliżaliśmy się już do pałacu. Na miejscu stały ustawione delegacje, dźwięczały hasła flagami, oficjalne wietnamskie media miały przygotowane kadry powitalne. Nagle mnie olśniło. Przecież powinienem już być na zewnątrz! To ja mam robić zdjęcia z powitania. Tyle że nikt z protokołu — ani polskiego, ani wietnamskiego — nie wiedział, że jestem w środku tej limuzyny. »Pan wysiądzie chwilę przede mną« — rzucił prezydent. »Nic się nie stanie«
— opowiada dalej Szymczuk, przyznając, że mina szefa protokołu wietnamskiego była bezcenna, ale zdjęcia „jeszcze lepsze”.