Francken w wywiadzie dla „De Morgen” został zapytany, czy obawia się, że prezydent Rosji Władimir Putin pewnego dnia zdecyduje się na wystrzelenie rakiet w kierunku Brukseli. – Nie, bo wtedy uderzyłby w samo serce NATO, a my zrównalibyśmy Moskwę z ziemią – oświadczył. 
Jednocześnie wyraził wątpliwość, czy rosyjski przywódca odważyłby się na zaatakowanie stolicy Belgii, w której mieści się m.in. kwatera główna NATO, Parlament Europejski oraz siedziba Komisji Europejskiej. 
Minister obrony Belgii o incydencie w Estonii. „Anektują część, nim się obejrzymy”
Francken oświadczył, że bardziej niepokoją go możliwe działania hybrydowe ze strony Rosji. Jako przykład podał niedawny incydent na granicy rosyjsko-estońskiej w Saatse, gdzie pojawiła się grupa umundurowanych, uzbrojonych i zamaskowanych mężczyzn. 
– „Zielone ludziki” w Estonii podburzają rosyjskojęzyczną mniejszość przeciwko „reżimowi nazistowskiemu”. Nim się obejrzymy, anektują część Estonii – stwierdził belgijski minister obrony. 
Ze względu na ryzyko prowokacji, estońska straż graniczna i policja zamknęły przejście w Saatse, a także drogę, która przebiega przez terytorium Rosji na odcinku ok. 1 km. Priorytetem władz w Tallinie jest budowa obwodnicy, mająca zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom kraju. 
Rosyjskie „zielone ludziki”. Żołnierze Putina bez dystynkcji
„Zielone ludziki” to potoczne określenie uzbrojonych żołnierzy bez widocznych dystynkcji wojskowych, którzy pojawili się m.in. podczas aneksji Krymu przez Rosję, a następnie w Donbasie w 2014 r. To żołnierze, którzy mają na sobie mundury, ale pozbawieni są jakichkolwiek oznaczeń pozwalających na identyfikację ich państwowości. 
– Takie mundury można kupić w każdym sklepie – mówił Władimir Putin, gdy oskarżano Rosję o udział w zajęciu Krymu. Podobnie Rosja miała nie mieć nic wspólnego z „separatystami” w Donbasie, na wschodzie Ukrainy. 
Czytaj też:
Zełenski porównał wydarzenia w Polsce do ataku Rosji na Krym
